31. Przerasta cię to wszystko.

26 4 1
                                    

Aurora

Nie byłam pewna, ile tak sama stałam. Może minęła minuta, a może kilka? Chociaż biorąc pod uwagę serce, które stopniowo zaczęło się uspokajać, musiała minąć na pewno dłuższa chwila.

Czułam krążący we mnie alkohol, ale ani trochę nie pomagał.

Czy żałowałam, że się napiłam? Trochę tak. I czułam, że moje wyrzuty sumienia z minuty na minutę się pogłębiają.

Zepsułam nam cały wieczór.

Dlaczego nagle wszystko wokół niszczyłam?

Z rozmyślań wyrwały mnie jakieś ciche głosy osoby, która do mnie podeszła. Nawet nie spojrzałam w tamtym kierunku. Nie wiedziałam, kogo w tym momencie chciałam najbardziej zobaczyć. Czy Jamesa, z którym właśnie pierwszy raz od dawna się tak pokłóciłam, czy z Milesem, który był tego świadkiem.

Po sposobie, w jaki ten ktoś się poruszał, odkryłam, że to mój chłopak.

- Wiem, zawaliłam.

Postanowiłam od razu przyznać się do tego, do czego miałam stuprocentową pewność. To wszystko było moją winą.

Chłopak odetchnął głęboko, obejmując mnie ramieniem.

- Wiesz...ciężko poradzić sobie z takimi emocjami, z jakimi ty masz doczynienia. I naprawdę nikt cię za to nie wini.

Parsknęłam, bo to, co wygadywał, było dla mnie brednią.

- Nie wierzę, że próbujesz mnie jeszcze jakoś za to usprawiedliwiać. Miles, ja dobrze zdaję sobie sprawę, jak nieodpowiedzialne było to, co zrobiłam. I zgadzam się z Jamesem. Po prostu wkurwia mnie to, że nic nie mogę. To chorerne serce mnie ogranicza.

Mimo, że już to jakoś zaakceptowałam, ból jaki czułam, kiedy to wszystko kolejny raz do mnie docierało po chwilowym zapomnieniu, był niewyobrażalny. Może i zrozumiałam, że tak się przedstawiała moja rzeczywistość, ale nie potrafiłam znieść tych ran, które pojawiały się wewnątrz mnie. A każdego dnia było ich coraz więcej.

Brunet odetchnął głęboko.

- Co jeszcze chciałabyś zrobić? - zapytał wprost.

Przekręcił się całkiem w moją stronę. Wiedziałam, że cokolwiek bym nie powiedziała, zrobi wszystko, by jak najbardziej spełnić to pragnienie.

- Na tę chwilę...chciałabym ostatni raz zapomnieć na chociaż godzinę o tym bólu, że stąd zniknę. Nawet nie na dzień, bo wiem, że to niewykonalne, ale...to niemożliwe.

Chłopak spojrzał na widok przed nami. Z tej strony, z której się znajdowaliśmy na podwórku było parę drzewek i altanka. Stwierdziłam, że ten temat został zakończony, skoro oboje już nic się nie odezwaliśmy.

- Jest bardzo zły? - spytałam po dłuższej chwili, mając na myśli oczywiście Jamesa.

- W zasadzie to nie wiem, bo zaraz jak wyszłaś, on zrobił to samo. Alice poleciała za nim. Ja postanowiłem poczekać i dać ci chwilę.

Przekręciłam głowę w jego stronę. Po chwili skrzyżowaliśmy spojrzenia. Jego zielone oczy starały się mnie chyba przejrzeć, aby odkryć każdą myśl.

Pokiwałam głową, zmieniając po chwili pozycję. Ledwo wyciągnęłam w jego stronę ręce, a on już mnie objął.

- Gdy dzieje się u nas źle, to w końcu nagromadzone złe emocje wybuchają. I to jest normalne. U was właśnie taki nastąpił.

- Przez moje zachowanie - zaznaczyłam.

Mój głos był stłumiony przez to, że wtuliłam się w jego klatkę piersiową. Jego dłonie masowały mi plecy. Czułam, jak powoli się odprężam.

Skrawek niebaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz