26. Ona musi żyć.

21 3 0
                                    

Miles

Spędziliśmy z Aurorą jeszcze trochę czasu, kiedy wyszła z gabinetu lekarza. Potem niestety musieliśmy wracać, ale na szczęście można było ją odwiedzać codziennie.

Miałem zamiar cały czas do niej jeździć, żeby nie stracić ani jednego dnia. Bo nie widząc jej, tak bym się właśnie czuł. Jakby w moim dniu czegoś brakowało.

Była tym elementem, którego brak najbardziej był odczuwalny. Dzięki któremu byłem najbardziej szczęśliwy.

Zaproponowałem Jamesowi, że może również ze mną wrócić, a on od razu przystał na tę propozycję. Nie sądziłem, że kilka minut później zacznę tego trochę żałować.

- Ona cię zabije - powtórzył po raz kolejny.

Pech sprawił, że usłyszał, jak jej rodzice jeszcze raz mi dziękowali za pieniężną pomoc. Pokryłem osiemdziesiąt procent kosztów całego leczenia i nie chciałem niczego w zamian. Zarzekali się, że wszystko mi oddadzą, ale ja zapewniłem ich, że nie przyjmę wtedy ich pieniędzy, tylko przekażę na jakąś inną osobę, która będzie tego potrzebować.

Wcześniej myślałem tylko o rzeczach materialnych. Nie interesowałem się tym, że mogę komuś pomóc. Na tę chwilę miałem wszystko, czego chciałem z wyjątkiem jednej rzeczy. I właśnie to uświadomiło mi, że żadna ilość pieniędzy nie potrafiła mi tego dać.

Miłość. Moja miłość umierała na moich oczach, a zdrowia nie dało się tak po prostu kupić. Nie miało ceny.

- Ważne, żeby to jej pomogło. Żeby ona żyła. Żeby jej serce biło.

- Ty tak dla niej przepadłeś, że to wręcz...- zaciął się, jakby szukając odpowiedniego słowa.

- A ty nie zrobiłbyś tego dla swojej dziewczyny?

- Oczywiście, że tak, ale mnie chyba prędzej przerosła by ta wizja, że umiera. Nie potrafiłbym tak udawać jak ty. Że nic się nie dzieje. Spędzać czas, jakby wszystko było normalnie.

- Bo chcę jak najdłuższej trzymać ją od tych złych myśli. Chociaż i tak wiem, że gdy mnie przy niej nie ma, gdy jest sama, to i tak one do niej wracają. Dlatego cały czas staram się przy niej być. Pisać, dzwonić, lub namawiać ją do obejrzenia czegoś czy czytania książki. Twierdzi, że już żadnej w życiu nie przeczyta i widać, że nawet tej małej rzeczy żałuje.

- Cieszę się, że na ciebie trafiła - wyznał po dłuższej chwili. - I przysięgam, że wcale nie chodzi o pieniądze, a o fakt jak...jak przy tobie odżyła, mimo że zostaje jej coraz mniej dni.

- To ja mam szczęście, że ją spotkałem. I jestem pewny, że gdyby stało się cokolwiek złego, to i tak nie będę tego żałował. Ale nie przyjmuje takiego obrotu sytuacji do wiadomości. Ona musi żyć. Po prostu musi.

- Tę dziewczynę udało się ocalić - zauważył.

Wiedziałem, że miał na myśli tą, po której potem weszła Aurora. Widziałem też, z jakim spojrzeniem na nią patrzyła. Coś mi się wydawało, że zapaliła się w niej mała iskierka, choć pewnie upierałaby się, że nie. Ale na własne oczy zobaczyła, że komuś się udało.

To dlaczego jej miałoby się nie udać?

- I ją też się uda. Naprawdę w to wierzę - dodałem.

A potem postanowiliśmy zmienić temat, bo obaj stawaliśmy się pochmurni.

Aurora nawet na moment nie zniknęła z moich myśli tego dnia. Skoro nie mogłem być z nią fizycznie, to chciałem chociaż mentalnie.

~~~

Skrawek niebaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz