17. Znienawidzę siebie, jeśli go zranię.

22 5 0
                                    

Aurora

Czasami odwiedzamy takie miejsca, za którymi tęsknimy, gdy tylko stracimy je z oczu. Już od pierwszej sekundy.

Tak właśnie miałam z morzem. Przysięgam, że nie pamiętałam, kiedy ostatnio byłam taka szczęśliwa. Nawet mimo niektórych myśli w głowie.

To miejsce stało się dla mnie bezpieczną przystanią, z którą nie chciałam się rozstawać. Gdyby to zależało tylko ode mnie, zostałabym tam do końca swoich dni, nie musząc patrzeć na ból bliskich mi osób.

Tak by było prościej, prawda?

Zerknęłam na Milesa, który kierował swoim samochodem, ponieważ dotarliśmy już do Bristolu. Do mojego domu zostały zaledwie cztery kilometry.

Zdałam sobie sprawę, że już za nim tęskniłam. Ta noc niesamowicie nas do siebie zbliżyła. I choć chciałam być na siebie zła jak i na niego za to, że nie docierały do jego uszu moje argumenty za tym, by odpuścił, to nie potrafiłam.

Sam zdecydował. Wybrał mnie.

- Więc, jak ci się podobało? - spytał nagle z uśmiechem Radley.

- Bardzo - odpowiedziałam, odwzajemniając gest.

Chociaż to słowo wydawało mi się dosyć nieodpowiednie.

- Czyli obietnica spełniona - oznajmił dumny z siebie, spoglądając na mnie.

W jego zielonych oczach zatańczyły iskierki radości.

- Zdecydowanie.

- Mógłbym wpaść do ciebie wieczorem, czy na razie masz mnie dość? - zażartował.

- Muszę się zastanowić - odparłam z lekkim rozbawieniem.

Policzki bolały mnie od ciągłenia uśmiechania się. Telefon leżący na kolanach podświetlił mi się, ukazując powiadomienie. Wiadomość od Jamesa, który czekał na mnie zniecierpliwiony, aby spytać mnie o szczegóły wyjazdu. A najbardziej o to, jak w ogóle do niego doszło, skoro jeszcze niedawno nie chciałam nawet się spotykać z Milesem.

Przyszło mi na myśl, że ten chłopak miał być takim moim małym darem od losu na końcu mojej drogi. Prezentem, który umilał mi ostatnie dni. I mimo, że nie chciałam w taki sposób o nim myśleć, wiedziałam, że to wróci do mnie jeszcze nie raz.

Trzy minuty później dojechaliśmy do mojego domu. Tata właśnie kosił trawę, więc od razu dostrzegł samochód Milesa. Machnął do niego, uśmiechając się, ale nie przerwał wykonywanej czynności.

Spojrzeliśmy na siebie równocześnie z chłopakiem.

- To do zobaczenia - pożegnał się z pięknym uśmiechem, który przyozdobił jego twarz.

Zastanawiałam się, czy będzie chciał mnie pocałować. Wolałam, aby nie robił tego na oczach kogoś innego. Chciałam, żeby to było tylko takie nasze.

Z ulgą stwierdziłam, że musiał w jakiś sposób wyczuć to, że ten gest mógłby mnie speszyć. Ten chłopak cały czas zaskakiwał.

- Pa - powiedziałam, a chwilę później otworzyłam drzwi.

Zatęskniłam za nim w momencie, gdy moje nogi zetknęły się z chodnikiem. Miles Radley zawrócił mi w głowie. A to uczucie tylko się nasilało.

Pomachałam jeszcze do niego, zanim odjechał, a gdy odprowadziłam auto wzrokiem, dopóki nie zniknęło mi z oczu, skierowałam się do domu. Byłam zmęczona, ale było w tym coś bardzo przyjemnego.

- Udany wypad?

- Nie pamiętam, kiedy ostatnio tak dobrze się bawiłam - wyznałam z delikatnym uśmiechem.

Skrawek niebaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz