30. Już przestałam żałować czegokolwiek.

22 3 0
                                    

Aurora

Od dłuższego czasu starałam się być silna. Kiedy dowiedziałam się o chorobie serca, chciałam się jakoś trzymać w ryzach. Wiele razy się rozpadałam, obiecując sobie, że to będzie ten ostatni raz.

Ale tego właśnie dnia, kiedy skończyłam nagrywać filmiki dla Milesa, rodziców i Jamesa, znowu tak się poczułam. Byłam sama w domu, więc moich łez nie mógł nikt zobaczyć. Jednak nie było ich tyle co zawsze. Bo może rzeczywiście pogodziłam się z tym wszystkim.

Pożegnałam się z bliskimi, gdybym nie zdążyła tego zrobić prosto w oczy. Odczułam ulgę, że nie zostawię ich bez żadnego słowa. I mimo, że w większości przepełniały mnie dobre emocje, to ta jedna za wszelką cenę chciała je przyćmić.

Złość. Byłam cholernie zła, że chorowałam. Mogłam mówić, że nie bałam się śmierci, że może tak musiało być, ale w głębi duszy byłam wściekła, że to mnie spotkało.

Ale z drugiej strony...tylko tej jednej rzeczy mogłam żałować w życiu. Choroby. Bo choćbym chciała znaleźć sytuacje, których żałowałam, zachowań, za które było mi głupio, to po dłuższym zastanowieniu stwierdzałam, że to właśnie te małe rzeczy doprowadziły mnie do tego, gdzie byłam i jaka byłam.

Spędziłam wspaniałe dzieciństwo, poznałam cudownych ludzi, miałam niesamowitych rodziców i przyjaciela. I chłopaka, który wyszedł chyba prosto z moich snów, bo nie wyobrażałam sobie, że mogłabym przy kimś czuć się tak kochana jak przy Milesie.

Wszystkie błędy, jakie popełniłam, były dla mnie cennymi lekcjami.

Więc czego tak naprawdę mogłam żałować? Jedynie tego, jak okropnie słabe było moje serce.

Może nie było w stanie znieść tyle dobrego?

Z rozmyślań wyrwało mnie ciche pukanie do drzwi. Zerknęłam na godzinę w telefonie. Było kilka minut przed czternastą.

Jakąś godzinę temu skończyłam nagrywać swoje pożegnania i od tamtego czasu leżałam z oczami utkwionymi w suficie, rozmyślając o dosłownie wszystkim.

- Proszę - odpowiedziałam, dobrze wiedząc, że to któreś z rodziców.

Kiedy drzwi się otworzyły, okazało się, że oboje postanowili sprawdzić, jak się czułam. Przez pierwsze parę sekund wydawało im się, że coś jest nie tak, ale zaprzeczyłam temu.

Nie mogli się dowiedzieć o tym, co zrobiłam. Jeszcze nie.

- Jesteś głodna? - spytała mama po tym, jak uwierzyła, że wszystko było w porządku. - Zaraz zacznę robić obiad.

- Trochę tak, pomogę ci - zaoferowałam, podnosząc się.

- Nie trzeba, odpoczywaj, zawołam cię...

- Mamo - poprosiłam. - Chcę pomóc. Mam już dość odpoczywania na dzisiaj.

Spojrzała na mnie, jakby zastanawiała się, czy to aby na pewno był dobry pomysł.

Wiedziałam, że nie mogłam się zbytnio przemęczać, ale cholera, przecież nie wybierałam się na żaden maraton tylko do kuchni. Naprawdę chciałam spędzić z nią ten czas. Z nimi.

Na szczęście odpuściła.

Nawet nie zorientowałam się, kiedy na zewnątrz zrobiło się już ciemniej. Najpierw zajęliśmy się obiadem, potem dużo czasu po prostu rozmawialiśmy lub śmialiśmy się z głupot. Nie zabrakło również łez, niekoniecznie tych ze śmiechu.

I wiedziałam, że ten dzień zapamiętam już do końca. Bo, gdy wiesz, że zbliża się twój ostatni dzień, starasz się zwracać uwagę na najmniejsze szczegóły. Na twarze rodziców, ich uśmiechy, poszczególne słowa. Starasz się zapamiętać dotyk, gdy na koniec dnia cię przytulają, bo boisz się, że to może być ten jeden z ostatnich.

Skrawek niebaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz