Miles
Nadzieja. To ona najczęściej napędzała mnie do działania. Dzięki niej wierzyłem, że coś może mi się udać.
Również dzięki niej się tutaj znalazłem.
Bo znowu chciałem spotkać Aurorę. I udało się.
Oczywiście James miał w tym swój udział, ale przecież wszystko mogło pójść nie tak. Ona wcale nie musiała chcieć tutaj przyjeżdżać.
Ale jednak przyjechała. I miałem nadzieję, że zostanie do końca imprezy. Choć i nawet z jednej godziny bardzo bym się cieszył.
Nasza ostatnia rozmowa sprawiła, że poczułem większą szansę na pogłębienie znajomości.
I znów pojawiła się nadzieja. Miałem wrażenie, że ona nie odstępowała mnie na krok w moim życiu. To właśnie za jej sprawą robiłem wszystko, co chciałem, nie zastanawiając się za każdym razem nad konsekwencjami.
Chociaż wiedziałem, że przy Aurorze musiałem się bardzo pilnować, by jej nie wystraszyć. Chciałem, żeby zaczęła mi ufać. Miałem zamiar o to zadbać.
- A więc dzisiaj ty jesteś kierowcą? - spytałem z uśmiechem, zerkając w oddali na samochód, którym przyjechała z przyjaciółmi.
- Ktoś musi - Wzruszyła ramionami. - W zasadzie to...ja ich tylko przywiozłam. Zaraz wracam do domu.
Zmarszczyłem lekko brwi, skupiając się na jej ubraniach. Szybko domyśliła się, co chodziło mi po głowie.
- A to na wypadek...zmiany planów - oznajmiła.
Wyczułem w jej zachowaniu zdenerwowanie.
Zmiana planów?
Chciałem, aby to chodziło o mnie, ale nie mogłem mieć co do tego pewności. Kusiło mnie, by o to spytać, ale czułem, że to mógłby nie być najlepszy pomysł.
- A więc, co mogę zrobić, żeby twoje plany się zmieniły?
Kąciki jej ust drgnęły. Otworzyła usta, ale zaraz potem je zamknęła.
- Chyba... - ponowiła próbę. - Chyba po prostu dzisiaj nie mam ochoty na zabawę.
- A na moje towarzystwo? - zapytałem wprost.
Dwie sekundy milczenia.
- Obiecuję, że nie będę nalegać na dokończenie naszej rozmowy. Nie dzisiaj.
Nie wiem jak, ale jakoś domyśliłem się, co mogło ją blokować przed zostaniem tutaj trochę dłużej. Widziałem, że nie podobało jej się to, o czym rozmawialiśmy, a ja zapewniłem, że będę chciał jeszcze o tym gadać.
- Najchętniej to bym do niej w ogóle nie wracała - odparła ściszonym głosem.
- Więc na razie to się nie stanie.
Spojrzała na mnie z pretensją w oczach. Wiedziałem które dokładnie słowa to spowodowały.
- Na razie... - powtórzyła, akcentując wyraźnie. - To ja wracam do domu. Ale przyjadę jeszcze poźniej. W końcu muszę ich odebrać. I może...może przyjadę trochę wcześniej, niż dam im znać.
Uśmiechnąłem się trochę bardziej. Czyli jednak będziemy mieli jeszcze okazję porozmawiać w nocy.
Najchętniej próbowałbym ją zatrzymać, ale stwierdziłem, że lepiej będzie, jeśli tego nie zrobię. Skoro tak wolała, to zgodziłem się na to.
Tym bardziej, że jej mały uśmiech mógł świadczyć tylko o jednym. Że dotrzyma słowa.
- Wiesz, że mogę dać ci tyle czasu, ile tylko potrzebujesz, prawda? - spytałem.
CZYTASZ
Skrawek nieba
Novela JuvenilHistoria dziewczyny, która miała tylko jedno pragnienie. Żyć. I chłopaka, który dowiadując się o tym, jak niewiele dni jej zostało, postanowił za wszelką cenę sprawić, by to marzenie stało się realne. Bo ponoć nadzieja zawsze umiera ostatnia. "Mile...