23. Będę wierzył za nas oboje.

15 4 0
                                    

Miles

Zamknąłem drzwi, korzystając z chwili, gdy Aurora jedynie rozglądała się po swoim pokoju.

Kiedy ponownie przy niej stanąłem, coś drgnęło. Ułożyła dłonie na moich policzkach, łącząc nasze usta. Musiałem trochę schylić głowę, jak za każdym razem, gdy się całowaliśmy. Ale parę sekund później postanowiłem naprawić to i po prostu podniosłem ją, a ona automatycznie owinęła nogi wokół mojego pasa.

Przeniosłem nas na łóżko. Nasze ciała idealnie się zgrywały, jakby dobrze wiedziały, czego w tym momencie chcieliśmy najbardziej. Z nią każda chwila była magiczna. Moje serce biło bardzo szybko, choć to nie dla mnie była ta niespodzianka. Ale przy niej zawsze czułem więcej. Wszystko odczuwałem intensywniej. A jej błękitne oczy, w których potrafiłem tonąć, całkowicie mnie pokonały, gdy nad nią zawisłem, a my na chwilę się od siebie oderwaliśmy.

Bo widziałem w nich tylko szczęście.

- Jestem dobry w niespodzianki, prawda? - spytałem z uśmiechem, dając całusa na szyi, przez co przymknęła oczy.

- Oni wiedzieli, tak? - zapytała, zapewne już i tak znając odpowiedź.

Kąciki jej ust były cały czas uniesione do góry.

- Rodzice i James.

- Nawet on? - zdziwiła się.

- To dlatego był taki zadowolony ostatnio w szpitalu. Wpadłem na ten pomysł jeszcze tej samej nocy, kiedy nie mogłem być obok ciebie.

- Nie sądziłam, że mogłeś zapamiętać, że chciałam zwiedzić Paryż. Przecież mówiłam ci wiele rzeczy.

- Ale akurat marzenia, które chciałaś spełnić, postanowiłem zachować w pamięci.

- Teraz nie spełniłeś jednego a dwóch, wiesz o tym?

Zmarszczyłem brwi, nie rozumiejąc tego.

- Czyli? - zainteresowałem się.

Popatrzyła mi głębiej w oczy. I nie miałem pojęcia, jak to się stało, ale przewidziałem, że mi coś wyzna przez sposób, w jaki jej uśmiech nieco się zmienił.

- Kocham cię.

A we mnie coś się rozszalało. Miałem w nią utkwiony wzrok jak zahipnotyzowany przez pierwsze trzy sekundy, nie wierząc, że sama to powiedziała. Bo skoro tak się stało, to znaczy, że naprawdę to czuła.

Cholerna Aurora, właścicielka najpiękniejszych oczu, jakie dane mi było widzieć i dziewczyna, która jak żadna inna skradła moje serce, mnie kochała. Należałem do niej, a ona do mnie.

- Kocham cię - powtórzyłem, wybudzając się z czaru, w jaki wprowadziły mnie jej słowa.

Pocałowałem ją dosyć zachłannie, a ona natychmiast oddała pocałunek. A z sekundy na sekundę na naszych ciałach zostawało coraz mniej ubrań.

Trzy razy upewniałem się, czy na pewno tego chciała, rzucając jej spojrzenie, ale za każdym razem przerywała je pocałunkiem. I właśnie w ten sposób ten dzień stał się jeszcze bardziej idealny niż był. Dopełnialiśmy się doskonale, dając sobie wiele przyjemności.

Na koniec jeszcze długi, długi czas leżeliśmy wtuleni w siebie, nawet nie myśląc o tym, żeby się ubrać. Na zewnątrz zrobiła się już szarówka, więc zdawaliśmy sobie sprawę, że jej rodzice mogli w każdej chwili wrócić. I na samą myśl, że miałem ją opuścić, zakuło mnie serce.

- Mam nadzieję, że było znośnie - odparłem, spoglądając na nią.

Chciałem się trochę podrażnić. Leżała bokem prawie na mnie, opierając brodę na mojej klatce piersiowej.

Skrawek niebaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz