5

773 61 11
                                    

Budząc się w nie swoim łóżku Wooyoung wcale nie był zdziwiony, zważając na ilość alkoholu, którą wczoraj wypił. Był natomiast wdzięczny przyjacielowi, że nie zostawił go samego na imprezie i zabrał do siebie, choć pewnie sprawił mu nieco kłopotów. O wczorajszym wieczorze przypominała mu także boląca głowa, zmuszając go, by zamknął oczy z cichym jękiem.

- Będę szczery, tego się po tobie nie spodziewałem. - usłyszał głos Yeonjuna, który usiadł obok niego na łóżku i podał mu szklankę wody.

- Większości nie pamiętam. - przyznał zażenowany.

- Akurat w momencie kiedy zabieraliśmy cię do domu byłeś już w miarę normalny, ale co się z tobą działo wcześniej to nie mamy pojęcia. - prychnął. - Jakbyś dosłownie rozpłynął się w powietrzu.

- Mam nadzieję, że nie zrobiłem nic głupiego...

- Raczej nie, bo byśmy się o tym dowiedzieli. W każdym razie, z kimś rozmawiałeś. Nie dowiedziałem się z kim.

- Ja z kimś rozmawiałem?

- Jak cię znaleźliśmy byłeś wielce uradowany, bo ktoś powiedział, że nikt się nie dowie, że schlałeś się w cztery dupy i nie będziesz miał problemów. Szkoda, że cię nie widziałem wtedy, pewnie była z ciebie niezła beksa. - zaśmiał się.

- Bardzo śmieszne. Mam nadzieję, że wszyscy szybko o tym zapomną. Nigdy więcej nie tknę alkoholu.

- Też tak mówiłem. - prychnął klepiąc przyjaciela po ramieniu. - Nie martw się, jeszcze nauczysz się jak to jest naprawdę się zabawić. Choć nie wątpię, że i tak dobrze się wczoraj bawiłeś.

- Fajnie, że pamiętam!

回回回

Drużyna Sana nie odpuszczała nawet jeśli wszyscy mieli już dość. Naprawdę ciężko trenowali, by pokazać się jak najlepiej w turnieju i nie chodziło już tylko o pokonanie swoich rywali. Wszyscy widzieli w tym coś więcej, poza Sanem. On jeden zdawał się dążyć jedynie do pokazania wszystkim, że jest najlepszy, zamiast po prostu czerpać przyjemność z tego, co robi. Bo przecież robił to, co kochał, prawda?

- Setowa! - krzyknął Yunho, który liczył punkty, podając piłkę do Sana, który na ten moment szedł na zagrywkę. - Tylko teraz nie zepsuj.

- Za kogo ty mnie masz? - prychnął cicho z uśmiechem i stanął za linią, przygotowując się do zagrywki.

To prawda, trzeba było przyznać mu rację, że co jak co, ale on nigdy nie zawodził, jeśli chodziło o końcówkę meczu. Zawsze dawał z siebie 150% i starał się doprowadzić ich do zwycięstwa. Nie bez powodu wszyscy zgodnie wybrali go na kapitana, którym był zresztą od początku ich wspólnej gry.

Dlatego też nikt nie był zdziwiony, gdy piłka uderzona z dużą siłą przeleciała na drugą stronę, trafiając niemalże idealnie w punkt, gdzie żaden z tymczasowych przeciwników się nie spodziewał. To zapewniało im łatwe zwycięstwo dzięki zdobytemu ostatniemu punktowi. San uśmiechnął się dumnie i wszyscy podziękowali sobie za grę, nie kończąc jednak treningu.

- W przyszłym tygodniu zaczynają się pierwsze rozgrywki. - zaczął Seonghwa.

- Jest duże prawdopodobieństwo, że już na starcie zmierzymy się z piątką. - dodał Yunho.

- To bez znaczenia, czy zmierzymy się z nimi teraz, czy w finale. Zmiażdżymy ich tak czy siak. - powiedział pewnie San biorąc łyka wody.

- Chciałbym móc to powiedzieć z takim przekonaniem... - westchnął Park. - Ostatnio dobrze nam idzie, ale oni też trenują i nie poddadzą się do samego końca. Sam nie wygrasz meczu.

- Wiem o tym. I wierzę w nas wszystkich, że to wygramy. Może i pokonali nas te kilka razy w mniejszych zawodach, ale to nic nie znaczy. Nie pozwolimy sobie tak łatwo odebrać tytułu.

To wydawało się być wystarczająco motywujące dla całej reszty drużyny. Niedługo potem podnieśli się z miejsc i na koniec porobili kilka ćwiczeń, poćwiczyli zagrywkę, wystawę oraz atak. I na tym właściwie zakończyli. Nie mieli za bardzo co jeszcze robić, a dodatkowy czas zapewne wielu z nich się przyda, na przykład na naukę do jutrzejszego testu z matematyki. San powoli miał dość tej ciągłej nauki jednego i tego samego. Dziwnym trafem tylko z tego przedmiotu mieli tak wiele kartkówek. Na szczęście przed nimi było jedynie kilka miesięcy męczarni i w końcu będą wolni. Póki co San nie przejmował się tym, co przyjdzie mu robić po liceum, w przeciwieństwie do swoich rówieśników nie obawiał się swojej przyszłości.

回回回

Wooyoung nie pojawił się w szkole przez dwa dni, co zmartwiło jego przyjaciół. Nie pisał wcześniej nic o żadnej chorobie, właściwie nie informował ich o niczym, co mogłoby spowodować jego nieobecność. Przez chwilę myśleli, że tak długo zajmuje mu dojście do siebie po imprezie, nawet początkowo z tego żartowali. Kiedy jednak nie odebrał od nich żadnego telefonu i nie odpisał na żadną wiadomość, zaczęli się martwić. Myśleli, czy nie pójść osobiście sprawdzić, czy z Wooyoungiem wszystko w porządku, ale nie chcieli też niepotrzebnie wpychać się mu do domu. Może nie życzył sobie tego, podobnie jak jego ojciec.

Tak naprawdę niewiele wiedzieli o rodzinie Wooyounga. Jedynie tyle, że jego matka zmarła jakieś osiem lat temu zostawiając go z ojcem, który nie do końca wspierał swojego syna. O szczegółach jednak nic nie wiedzieli, Wooyoung nie lubił o tym rozmawiać i zawsze ich zbywał.

Trudno mu się dziwić.

Przez te dwa dni Wooyoung nie wyszedł ani na chwilę ze swojego pokoju poza toaletą. Nawet wtedy jednak odczuwał niepokój. Nie chciał natknąć się na ojca. Wiedział, że opuszczenie lekcji nie jest najlepszym pomysłem w jego przypadku, ale nie mógł się tak pokazać znajomym. Jeszcze zaczęliby wypytywać.

Koniec końców podniósł się z materaca, czując jak słabe i obolałe jest jego ciało. Powinien coś zjeść, miał wrażenie, że za chwilę włączą mu się zwierzęce instynkty i zacznie postrzegać jako jedzenie wszystko co się rusza.

Dlatego wiedząc, że ojca chwilowo nie ma w domu, założył luźną czarną bluzę, po czym zarzucił na głowę kaptur tak, by zasłaniał jak najwięcej jego twarzy i wyszedł do sklepu po coś do zjedzenia w swoim pokoju. Przydałoby się też odezwać do znajomych, którzy wypisywali do niego przez cały czas, a on chamsko ignorował każdą jedną wiadomość. Nie chciał ich martwić, to tyle. Dobrze wiedział, że prędzej czy później dowiedzą się, że znowu pokłócił się z ojcem.

Dotarł do sklepiku, który mieścił się niedaleko. W jego planach były szybkie zakupy, by nie tracić czasu, a także nie zwrócić niczyjej uwagi, a co gorsza, nie wpaść na nikogo znajomego. Wciąż nie przypomniał sobie, z kim tak naprawdę rozmawiał w dniu imprezy i prawdopodobnie już się nie dowie. Nie zagłębiał się w to, a jego znajomi nie mieli nawet jak go naprowadzić. Oni sami przecież nie wiedzieli o tym nagłym spotkaniu.

Biorąc kilka opakowań z półki, westchnął cicho na nieprzyjemny ścisk w żołądku, po czym skierował się do kasy ze spuszczoną głową i spojrzeniem wbitym w podłogę.

Young & Dumb • Woosan ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz