Rozdział 1

888 35 10
                                    

☆:*'¨'*:..:*'¨'*:.☆

 Pierwsze co usłyszałam zaraz po wstaniu, to krzyki z pokoju Brooklyn. Spojrzałam na zegarek który wskazywał godzinę 13:00. Zaspana zeszłam z łóżka i ruszyłam w stronę pokoju mojej siostry. Wychyliłam głowę zza ściany i spojrzałam na odgrywającą się w środku scenę. Nad łóżkiem Brook stała nasza mama.

  - Jesteś chora, nigdzie się nie wybierasz moja droga. Leżysz tu i odpoczywasz, doskonale wiesz że w przyszły weekend jedziemy do dziadków! - widocznie poirytowana mama traciła już powoli swoją cierpliwość.

  - Ale mamo, to moja jedyna szansa żeby ich zobaczyć! Dobrze wiesz jak bardzo ich kocham! Zresztą, nie będziesz mi mówić co mam robić, jestem dorosła! - Brooklyn wciąż starała się przekonać naszą mamę. 

  Brooklyn mówiła o tym występie od miesiąca, kiedy tylko okazało się że jej ulubiony zespół będzie dawać koncert na festiwalu odbywającym się w mieście obok. Bardzo chciała na niego jechać, ale uznała że to bez sensu jechać tak samemu, a większość jej koleżanek była na wyjazdach z rodzicami, w końcu były wakacje. Dlatego do głowy wpadł jej pomysł, aby wziąć mnie ze sobą. Ku mojemu niezadowoleniu rodzice bez większych problemów zgodzili się na jej niesamowity pomysł, argumentując to tym, że mam już szesnaście lat i muszę mieć jakiś znajomych a taki festiwal jest dobrym miejscem na poznanie ludzi lubiących podobne rzeczy do mnie. Zgodziłam się, bo po przejrzeniu listy artystów znalazłam tam jedną z moich ulubionych wokalistek. 

  - To że jesteś dorosła nic nie znaczy, dopóki mieszkasz pod moim dachem to ja decyduję o tym co masz robić.

  - W takim razie Ivy zostaje ze mną! - pisnęła wściekła Brooklyn.

  - A dlaczego? Ona jedzie, już mówiłam że ma się trochę rozerwać, nie spędzi całych wakacji zamknięta w swoim pokoju. - z każdą chwilą nasza mama coraz bardziej się denerwowała.

  - To nie sprawiedliwe! Dlaczego ona może jechać, a ja nie? - prychnęła.

  - Bo ona nie jest idiotką i nie wskakuje do basenu w środku nocy przy 10 stopniach. - kobieta wyszła z pokoju mojej starszej siostry aby dłużej się już nie denerwować.

  Brooklyn wcisnęła twarz w poduszkę i wydobyła z siebie długi i donośny pisk. Ja za to stałam w drzwiach i patrzyłam na nią współczującym wzrokiem. Dobrze wiedziałam jak zależało jej na tym żeby pojechać na ten koncert, szczególnie że bilety były śmiesznie tanie jak na ilość artystów występujących tam. 

  - Na co się tak gapisz? Wypad! - rzuciła we mnie poduszką.

  Zwinnie uniknęłam ataku i wycofałam się z jej pokoju zamykając za sobą drzwi. Nie chciałam jechać na festiwal na którym nikogo nie znałam, w dodatku bez niej, jednak moja mama już zadecydowała. Była trzynasta, a festiwal rozpoczynał się o godzinie osiemnastej. Dojazd tam zająłby mi mniej więcej godzinę, więc na ogarnięcie się miałam coś około czterech godzin. Ruszyłam do łazienki w celu wzięciu prysznica i ogólnego ogarnięcia się. Po pół godzinie wyszłam z łazienki wymyta i poszłam do kuchni. 

  Moja mama siedziała przy stole i popijała kawę z kubka. Zerknęła na mnie i uniosła brew.

  - Ty jeszcze nie gotowa? Brooklyn gdyby mogła to zaczęłaby szykować się o siódmej. 

  - Mamo, czy ja muszę tam jechać? Tak naprawdę to nawet nie gra tam nikt kogo jakoś bardzo chciałabym usłyszeć. W dodatku będę tam całkiem sama skoro Brook nie jedzie. - wyjęłam z szafki miskę i mleko z lodówki. 

  - Ivy, to dobra okazja na to żebyś w końcu poznała jakiś nowych ludzi, nie możesz do końca życia przyjaźnić się tylko z Allison. - westchnęła widząc co mam zamiar zjeść na śniadanie.

'through the monsoon' || Bill Kaulitz fanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz