Rozdział 3

632 33 48
                                    


☆:*'¨'*:..:*'¨'*:.☆

  Kolejny dzień na wsi minął bardzo spokojnie. Dziadek z tatą od samego dnia siedzieli w ogródku, a ja, moja mama, Brook i babcia karmiłyśmy kaczki i kury. Później babcia zrobiła obiad i wszyscy zjedliśmy go w altance na ogrodzie dziadków, a wieczorem zrobiliśmy sobie ognisko. Następnego dnia musieliśmy już jednak jechać. Pożegnaliśmy się z dziadkami i ruszyliśmy w drogę powrotną do domu. 

  Bill się nie odezwał. Wysłałam mu poprzedniego dnia rano krótką wiadomość "Cześć", jednak nie odpisał. Nie byłam szczególnie zawiedziona tym faktem. Siedziałam na fotelu ze słuchawkami w uszach i oglądałam przez szybę jak wiejskie widoki powoli zmieniają się w miejski krajobraz. Kolory powoli zanikały, a świat zaczął robić się szary i nudny. Lubiłam miasta. Co prawda fajnie było raz na jakiś czas wyjechać na wieś i odpocząć, jednak jeśli na co dzień mieszka się w mieście, szczególnie większym, powoli zaczyna się tęsknić za ulicznym hałasem i dużą ilością osób. 

  Zauważyłam że na niebie zaczęły formować się chmury, z których po niedługiej chwili zaczął padać deszcz. Oparłam głowę o szybę i przymknęłam oczy, wsłuchując się w tekst piosenki która akurat leciała w moich słuchawkach. Nagle zawibrował mi telefon. Otworzyłam oczy i spojrzałam na wyświetlacz. To był mój brat. 

12:04 big dick: Czy szanowny szczyl chciałby odwiedzić swojego ulubionego brata?

12:04 szczyl: Jesteś moim jedynym bratem głupku

12:04 big dick: I ulubionym~

12:04 szczyl: O której mam przyjść? I po co tak właściwie?

12:05 big dick: O 16? Jutro oddaję kluczę nowemu właścicielowi, chciałem żebyś pożegnała się z miejscem w którym po raz pierwszy zapaliłaś ze mną papierosa

12:05 szczyl: Niech będzie

  Wyłączyłam wyświetlacz i podniosłam głowę. 

  - Mamo? Mogę o szesnastej pójść do Jake'a? - spytałam.

  - Myślę że tak. - wzruszyła ramionami moja mama. - Ale co jak nie przestanie padać deszcz? 

  - Wezmę parasol.  - moja mama pokiwała głową.

  - W takim razie możesz iść. 

  Uśmiechnęłam się i wróciłam do oglądania widoków.

☆ 

  O szesnastej stałam już przed drzwiami do mieszkania mojego starszego brata. Zapukałam do drzwi, które po chwili otworzyły się, ukazując moim oczom sylwetkę jakiegoś szczupłego i wysokiego chłopaka. Zdecydowanie nie był to mój brat. 

  - Jake, Ivy przyszła. - rzucił chłopak i usunął się sprzed drzwi, abym mogła wejść do środka.

  Zrobiłam to, zamykając za sobą drzwi. Ściągnęłam buty, a zza ściany kuchni wychyliła się głowa mojego brata. Był wysoki i wysportowany. Miał czarne włosy obcięte w coś, co miało przypominać mulleta. W wardze i nosie miał kolczyki. Uśmiechnął się na mój widok. 

'through the monsoon' || Bill Kaulitz fanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz