Rozdział 14

529 36 21
                                    


☆:*'¨'*:..:*'¨'*:.☆

*pov tom*

 
  Czekałem pod domem Mayi, opierając się o maskę mojego samochodu, paląc przy tym papierosa. Po tygodniu błagania, dziewczyna w końcu zgodzila się ze mną spotkać. Planowałem zabrać ją na niezapomnianą randkę, na taką, której nigdy nie zapomni. Była dwudziesta pierwsza. Specjalnie wybrałem taką godzinę, o której jest już ciemno. Odnalazłem w sobie duszę romantyka i chciałem to jakoś dobrze wykorzystać. Dziewczyna napisała mi że chwilę się spóźni, jednak nie przeszkadzało mi to. Im ciemniej się robiło, tym lepiej. W końcu jednak po ponad pół godzinie czekania, z klatki wyszła czarnowłosa piękność. Miała na sobie czarne spodenki i przylegającą do ciała szarą bluzkę z długim rękawem. Schowała ręce do kieszeni swojej bluzy i spojrzała na mnie.

  - Na co się tak gapisz? - stanęła przede mną.

  - Na ciebie. - puściłem jej oczko i otworzyłem jej drzwi do samochodu. - Wsiadaj.

  - Mogę wiedzieć przynajmniej gdzie mnie porywasz? - uniosła brew, wsiadając do środka.

  - Nie, to tajemnica. - usiadłem za kierownicą i ruszyłem przed siebie.

  Ulice były oświetlone, a kolorowe reklamy i neonowe szyldy barów dawały przyjemny nastrój. Zerkałem co jakiś czas w stronę dziewczyny, która obserwowała widoki za szybą. Uśmiechnąłem się pod nosem. Była piękna. Mimo że wolałem blondynki, dla niej byłem w stanie zrobić wyjątek. Skręciłem w jedną z uliczek i zaparkowałem samochód pod jednym z wysokich budynków i szybko wyszedłem z pojazdu, żeby otworzyć dziewczynie drzwi. Podałem jej rękę, jednak zignorowała mój gest i wysiadła z auta. Uśmiechnąłem się lekko. Podobało mi się, że była taka niedostępna. Nie była łatwa i pusta jak wszystkie dotąd poznane przeze mnie laski. Naprawdę się nią zainteresowałem. 

  Maya stanęła przy mnie i spojrzała na mnie pytająco.

  - I co tu niby takiego fajnego? Będziemy siedzieć na krawężniku i rozmawiać o życiu z bezdomnymi? 

  - Strasznie wredna jesteś dla mnie. - westchnąłem.

  - Jesteś zwykłym babiarzem, chcesz mnie poderwać tylko po to żeby mnie przelecieć. Ale ja nie dam się tak łatwo. 

  - I jaka uprzedzona. - prychnąłem pod nosem i poszedłem z nią w stronę jednego z wejść do budynku.

  Otworzyłem duże i ciężkie drzwi i przepuściłem w wejściu czarnowłosą. Ruszyliśmy schodami do góry. Droga na ostatnie piętro zajęła nam kilka niesamowicie długich minut. Kiedy w końcu tam trafiliśmy, dziewczyna spojrzała na mnie zdezorientowana. Zaśmiałem się cicho i otworzyłem jedyne drzwi znajdujące się na tym piętrze. Znaleźliśmy się na dachu budynku. Było z niego widać całą okolicę. Na środku znajdowały się dwa leżaki i stolik z koszykiem. Maya otworzyła szerzej oczy i spojrzała w moją stronę.

  - Ty to zrobiłeś? - przeszła przez drzwi.

  - Tak, a co, nie podoba ci się? - bawiłem się nerwowo moim kolczykiem w wardze.

  - Nie, wręcz przeciwnie. Jest bardzo ładnie. - uśmiechnęła się i usiadła na jednym z leżaków. - Ale dlaczego?

  - Stwierdziłem, że dla tak wyjątkowej dziewczyny warto się wysilić i sprawić, że pierwsza randka będzie niesamowita. - zająłem drugi leżak i puściłem jej oczko.

  Ta delikatnie się zarumieniła i wywróciła oczami, na co ja się zaśmiałem. Otworzyłem koszyk i podałem jej miskę z sałatką owocową i widelec. Maya uśmiechnęła się pod nosem zaczęła zajadać się pokrojonym w kostkę kiwi i truskawkami. Ja jadłem swoją porcję. Na niebie nie było chmur, przez co idealnie było widać gwiazdy. Dziewczyna moim marzeń właśnie szukała jakiegoś nudnego gwiazdozbioru na niebie, za to ja patrzyłem na najpiękniejszą gwiazdę jaka istniała. Serce zabiło mi szybciej, kiedy spojrzałem w jej błyszczące, błękitne oczy. Wiedziałem, że jedyne czego potrzebuję, to właśnie ona. 

  Czarnowłosa kontem oka spojrzała w moją stronę.

  - Na co się tak gapisz? - odłożyła miskę i widelec do koszyka i wyjęła z niego truskawki.

  - Na ciebie. - położyłem się na leżaku wygodnie i zmusiłem się, żeby w końcu oderwać od niej wzrok i spojrzeć w niebo.

  - Skąd masz te truskawki? Są przepyszne. - Maya z entuzjazmem wsuwała w siebie owoce.

  - Te? Z ogródka, moja mama posadziła rok temu i tak sobie rosną. - wzruszyłem ramionami. 

  - Powiedz mamie, żeby pod żadnym pozorem ich nie usuwała. - spojrzała na mnie.

  - Skoro aż tak ci smakują, co powiesz na nocowanie u mnie w któryś dzień? Specjalnie nazrywam dla ciebie te truskawki. - zaśmiałem się cicho.

  - Zgoda. Ale wiedz, że robię to tylko dla truskawek. I nie licz, że do czegoś na tym nocowaniu dojdzie, jasne? - prychnęła.

  - Ależ oczywiście, to tylko zwykłe nocowanie. Zero jakichkolwiek sprośnych rzeczy, za kogo ty mnie masz? - spytałem z udawanym oburzeniem, co rozbawiło dziewczynę do tego stopnia, że prawie zadławiła się kawałkiem truskawki.

  Siedzieliśmy tak wpatrując się w gwiazdy i co jakiś czas rzucając jakimś zdaniem następną godzinę. Przez większość czasu panowała między nami cisza, jednak z pewnością nie była ona niezręczna. Co kilka chwil zerkałem w stronę dziewczyny, tylko po to, by przyjrzeć się jej niesamowitemu pięknu. Zachwycałem się nim na zapas. W pewnym momencie dziewczyna wstała ze swojego leżaka, tylko po to, by położyć się na moim, kładąc się obok mnie. Niepewnie objąłem ją ramieniem, bojąc się że ją wystraszę. Ku mojemu zaskoczeniu, wcale nie protestowała. Na moją twarz wkradł się delikatny rumieniec. Cieszyłem się, że dzięki temu że było ciemno, nie było widać mojej twarzy. Wolałem zgrywać przed nią twardziela, którym w głębi duszy tak naprawdę nie wcale byłem. Oparłem swoją głowę o jej i złapałem jej delikatną dłoń i pogłaskałem jej zewnętrzną stronę kciukiem. Spojrzała w moją stronę.

  - Zapędzam się? 

  - Tak trochę. - zabrała swoją rękę i schowała ją do swojej kieszeni.

  Westchnąłem cicho, jednak wcale mnie to nie zniechęciło. Czułem, że zbliżenie się do Mayi będzie trudniejsze niż sądziłem, ale ja bardzo lubiłem wyzwania. A w szczególności jeśli mowa była o tak cudownej istocie jak ona. Moim celem było zdobycie jej serca i otoczenie jej swoją miłością. Chciałem udowodnić wszystkim, że ja też mam serce i nie myślę wcale moim penisem. Miałem dość traktowania mnie jak kobieciarza. Dzięki Mayi mogło się to w końcu stać. Spojrzałem po jakimś czasie na nią ponownie. Drzemała uroczo, wtulona twarzą w moją szyję. Uśmiechnąłem się i okryłem ją swoją bluzą. Zamknąłem oczy z nadzieją, że w końcu się przede mną otworzy.

★·.·'¯'·.·★ ★·.·'¯'·.·★ 


⸻⸻⸻⸻⸻⸻⸻⸻⸻⸻⸻⸻⸻

Cześć, tu autorka! Jak pewnie zauważyliście, rozdziały dotyczące relacji Toma i pięknej czarnowłosej alternatywki - Mayi, są krótsze niż te standardowe, a to dlatego, że o tej pobocznej parze w niedalekiej przyszłości, kiedy tylko skończę pisać to opowiadanie, powstanie o nich osobna historia! Mam nadzieję że zostanie równie miło potraktowana jak ta o Ivy i Billu <3

Miłego dnia/wieczoru/nocy !

amenatia

'through the monsoon' || Bill Kaulitz fanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz