Rozdział 9. Isabella

903 112 6
                                    

Przeżyłam, chyba. Od razu, gdy wyjechaliśmy z posesji przyjaciela Colina odetchnęłam z uglą. Co za typ. Miałam tylko nadzieję, że dla swojej córki nie będzie aż tak zgorzkniały i honorowy, jak na wojskowego przystało.

– Było aż tak źle? – zapytał Colin, gdy wjeżdżaliśmy w ich osiedle.

– Nie, mała w sumie tylko jadła i spała, więc żyje – odparłam w jednym zdaniu.

– Przepraszam za Iana on czasem taki jest od śmierci żony. Nie przyjmuje niczyjej pomocy i odreagowuje na innych – nie byłam zła na Colina, to jego przyjaciel zachował się jak ostatni gbur, ale starałam się go zrozumieć. Stracił żonę, wychowuje samotnie małe dziecko, każdego by to przerosło, więc jakieś minimalne wytłumaczenie miał, ale minimalne.

– Nic się nie stało, naprawdę – powiedziałam szczerze. Jutro wracam do swojej codzienności nie ma sensu wspominać przystojnego żołnierza dupka.

– Jeśli tak uważasz – później już nie rozmawialiśmy. Mężczyzna zatrzymał się na podjeździe i weszliśmy do domu.

Od razu poczułam piękny zapach dochodzący z kuchni. Colin poszedł do garażu wymienić olej, a ja zdjęłam narzutkę i weszłam do kuchni.

– Jak tu cudownie pachnie – odparłam szczerze. Melania uśmiechnęła się do mnie szeroko.

– Sandacz z grillowanymi warzywami, zrobiłam też szparagi i
pieczone ziemniaczki.

– Boże, pamiętałaś, że kocham szparagi – miałam ochotę ją wycałować ze szczęścią.

– Oczywiście, że tak – usiadłam przy wyspie oglądając jej poczynania. Właśnie nakładała jedzenie na cztery talerze. Ściągnęłam brwi.

– Ktoś jeszcze będzie? – zapytałam.

– Tak, powinien być jeszcze Ian z Adeline – moja mina zrzedła. Na myśl, że mam jeszcze męczyć się z tym zgredem szparagi nie cieszyły mnie tak bardzo.

– Co? Nie polubiliście się?

– Znaczy, dzieciak jest cudowny, ale ten cały Ian zachowywał się jak zwykły dupek. Jakbym coś mu zrobiła – Melania westchnęła głośno.

– Jest taki odkąd zmarła Janet. Nawet, gdy wraca z wojny nie jest tak mocno zdystansowany jak teraz. Wiem, że wczoraj był pierwszy raz u psychologa – kiwnęłam głową. Może to mu pomoże.

– Dam radę, jakoś wytrzymam jego towarzystwo – kobieta posłała mi lekki uśmiech, jakby chciała przeprosić.

– A wytrzymasz jak wieczorem pójdziemy wszyscy razem do pabu?

Westchnęłam. Chyba nie mogło być gorzej?

– Ktoś jeszcze ma być?

– Chyba ich jeden znajomy z wojska z partnerką i jeszcze drugi, ale go akurat nie znam – dobra Isabella dasz radę. Alkohol cię rozluźni. Będzie dobrze. Piwo dobrze ci zrobi.

– Dobra.

W czasie, gdy Melania przekładała wszystko do półmisków itd. ja zajęłam się nakryciem stołu. Dziwnie mi było z myślą, że ten weekend minął tak szybko. Dopiero co stresowałam się, tym że gdy wyląduję wsiądę od razu w samolot powrotny. Cieszyłam się, że Tracy i rodzice niemal zmusili mnie, bym tu przyleciała. Wyszło mi to na dobre, bo odnowiłam chociaż kontakt z Melanią. Miałam nadzieję, że uda mi się równiez przywrócić go z pozostałymi dziewczynami. Jeśli nie, trudno każda z nas miała swoje życie.

– O której masz samolot powrotny? – zapytała, gdy mijałyśmy się w kuchni.

– O trzynastej powinnam być na lotnisku. Wiesz, chcę też trochę ogarnąć w mieszkaniu i przygotować się na poniedziałek – skinęła głową.

Army love Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz