Nie chciałam jechać do Waszyngtonu. W zasadzie był to ostatni kierunek, który mogłabym obrać. Nie miałam zamiaru się nikomu narzucać i chciałam dać sobie z tym wszystkim radę sama. Nienawidziałam, gdy ktoś płaszczył się nade mną i traktował jak jajko albo porcelanową lalkę. Właśnie w takiej pozycji teraz się znalazłam. Siedziałam po stronie pasażera, bo dalej nie lubiłam jeździć samochodem, a siedzenie z tyłu doprowadzało mnie do mdłości. Zresztą Mel była lepszym towarzystwem dla dziecka niż ja.
Nie rozmawiałam jeszcze z Mel, gdzie zostanę, ale nie chciałam przeszkadzać jej świeżo upieczonemu małżeństwu patrząc na to, że ich podróż poślubna skróciła się przez bałagan w moim życiu.
– Ktoś mi w ogóle powie jaki macie plan? Nie żebym panikowała, ale w tej patowej sytuacji głównie chodzi o mnie – odparłam, gdy mijaliśmy kolejne auta jadąc po autostradzie.
– Zostaniesz w moim domu. Gdy ja nie będę mógł ci potowarzyszyć zostanie z tobą mój dobry znajomy, który ma firmę ochroniarską i detektywistyczną. Poza tym jest mi winny pewną przysługę – odparł Ian, a ja spojrzałam na niego jakby urosła mu druga głowa. Nie miałam zamiaru siedzieć z obcym typem.
– Chyba sobie żartujesz? - zapytałam w wyrzutem.
– Nie, nie żartuję. Tu chodzi o twoje bezpieczeństwo, a ja nie jestem w stanie ci go zapewnić cały czas, bo pracuję – prychnęłam.
– Ja też, jakbyś nie wiedział – spojrzał na mnie oceniającym wzrokiem.
– Ja szkolenia wojskowego nie mogę prowadzić online – wyśmiał mnie, a ja spojrzałam na niego z mordem w oczach.
Melania spojrzała na nas z tyłu nieco się nachylając.
– Ja wiem, że macie trudną relację, ale czy możecie się zamknąć do cholery!? Adeline śpi i wybaczcie, ale nie mam ochoty usypiać jej kolejny raz! - westchnęłam, bo miała rację.
Po jakiejś pół godzinie zaparkowaliśmy na zjedzie, przy którym była stacja i McDonald. Tam zaś wszyscy kupiliśmy sobie kawę, a Ian przebrał małą. Ruszyliśmy w dalszą trasę i byłam już naprawdę przemęczona tym wszystkim, więc nawet nie zarejestrowałam momentu, w którym usnęłam.
Obudziłam się, gdy Ian zaparkował obok domu Melanii. Przyjaciółka pożegnała się ze mną całusem w policzek i wyszła.
– Możesz przesiąść się do tyłu? Wiem, że mało wiesz o dzieciach, ale ktoś musi mieć na nią oko. Nie powinna się obudzić, ale jednak wolę, gdy ktoś ma na nią oko, jeśli jest taka możliwość – nic nie mówiłam, tylko przesiadłam się na miejsce, w które przed chwilą zajmowała moja przyjaciółka.
Modliłam się, żeby dziewczynka się nie obudziła. Nie wiedziałabym co z nią zrobić.
Na szczęście, gdy zaparkowaliśmy przed domem Ian'a mała wciąż spała, więc Ian tylko przeniósł ją do jej łóżka, które znajdowało się w jego sypialni.
Ja zaś, nie wiedziałam co ze sobą zrobić chociaż już tu byłam. Stałam w salonie z walizka u nóg, gdy Ian zszedł z góry.
– Twój pokój jest już przygotowany, jeśli chcesz odpocząć to się nie krępuj – nie chciałam dłużej przebywać w jego towarzystwie, więc skorzystałam z jego propozycji. Pokój wciąż wyglądał tak samo, gdy byłam tu pierwszy raz, dlatego nie czułam się tak nieswojo.
Zamknęłam za sobą drewniane drzwi i postawiłam walizkę przy pod oknem i od razu rzuciłam się na łóżko. Byłam zmęczona, przytłoczona i miałam wrażenie, że na mojej głowie było zbyt dużo, bym mogła funkcjonować normalnie. Dochodził wieczór, więc wyjęłam swoją piżamę, kosmetyki i poszłam do łazienki. Szybko się umyłam, by nie wpaść na Ian'a, którego słyszałam w salonie. Najpewniej oglądał mecz, przynajmniej stawiałam no to, rozpoznając niektóre nazwiska zawodników hokeja.
CZYTASZ
Army love
Roman d'amourIan stracił żonę, gdy wydawać, by się mogło, że to on na misji jest w większym niebezpieczeństwie. Cudem uratowali jego dziecko, a na dodatek nie chce przyjąć niczyjej pomocy. A Isabella to światło, które wparowuje do jego życia, którego on nie chce...