Rozdział 27. Ian

925 122 8
                                    

Zostałem przy niej praktycznie całą noc, do momentu, w którym o trzeciej w nocy nie obudziłem się w wiklinowym fotelu. Wtedy przeniosłem się do sypialni, którą akurat zajmowałem. Czułem się temu wszystkiemu winny. Chociaż przesadnie zawsze dbałem o bezpieczeństwo bliskich i domu, to coś nie zadziałało. Najwidoczniej moje sposoby, były kurwa do dupy. Czułem się jakbym dostałam z liścia. Co jeśli byłaby tam moja córka? Co jeśli ten pieprzony chuj, który wtargnął na to, co moje, by jej coś zrobił? Zapierdoliłbym siebie i wtedy nawet bym się nie zastanawiał ani sekundy.

Chwyciłem swój telefon i wybrałem numer do dawnego przyjaciela – Jasona. Wiedziałem, że ten kłamliwy chuj o tej porze nie spał. Znając jego, dymał jakąś chętną panienkę w swojej firmie.

– Czego dusza pragnie, rządowy chuju — parsknąłem.

– Jak zwykle życzliwy – odparłem szepcząc.

– Dużo się w tej kwestii nie zmieniłem. Jednak, teraz pytam serio, bo cóż nieco mi przeszkodziłeś – pomimo tego, że nie utrzymywaliśmy regularnego kontaktu znałem go jak mało kto.

– Potrzebuje pewnej przysługi – nie wiedziałem jak dużo mu powiedzieć. Po nagraniach z kamer wiedziałem, że to nie było przypadkowe włamanie. Ktoś chciał mnie ostrzec albo przekazać mi, że ma mnie na oku. Nie szukałem nigdy okazji do bijatyk ani zaczepki, uważałem, że na takie szczeniackie zagrania byłem za stary.
Owszem, byłem w wojsku, byłem oficerem, ale zauważyłbym coś, gdyby był to ktoś z tego środowiska.

– Jeśli się odzywasz, to nie może być byle co. W końcu Ian Cruz zawsze daje sobie radę sam – próbowałem nie zwracać uwagi na jego durne gadanie. Przywykłem do tego, że Jason próbował wyprowadzić wszystkich z równowagi. Taki już był, był narwańcem. Jarało go wyprowadzenie ludzi z równowagi i obserwowanie ich reakcji.

– Potrzebuję, byś kogoś dla mnie znalazł i ochrony mojego domu – usłyszałem po drugiej strony męskie parsknięcie.

– Chyba pomyliły ci się numery. Nie mam firmy szpiegowskiej, a ochroniarską.

– Jason, oboje wiemy kim byłeś, a że przeszedłeś na emeryturę przez to, co się stało to inna kwestia – wiedziałem, że uderzyłem w jego czuły punkt.

– Skończyłem z tym i nie mam ochoty do tego wracać – zakończył mocno akcentując ostatni wyraz.

– Uratowałem ci kiedyś życie, więc teraz ty uratuj moje. Moja córka jest moim wszystkim. Nie proszę cię o nic więcej, tylko byś znalazł tego chuja.

Jason nie odzywał się przez dobre kilka minut. Nie słyszałem nawet panienki, której ten nocy grzała jego łóżko.

– Dobra, prześlij mi wszystko co masz na skrzynkę pocztową.

– Na taką odpowiedź liczyłem, stary przyjacielu – odparłem i po chwili odpaliłem bez namysłu laptopa. Oryginalne nagranie z kamer miała policja, ale kopię zapasową miałem przy sobie. Dobrze wiedziałem, że najprawdopodniej nic z tym nie zrobią, bo dla nich będzie za mało dowodów. Dla nich było to kolejne włamanie, przez które muszą siedzieć dłużej w papierach, a i tak zapewne gówno z tym zrobią.

Obejrzałem nagranie jeszcze raz. Próbowałem natrafić na coś charakterystycznego, ale oprócz numeru rejestracyjnego samochodu, którego w połowie nie było widać, nie widziałem nic do czego mógłbym się odnieść. Wiedziałem, że Jason dokopie się do tego samochodu prędzej czy później. Był profesjonalistą i dla niego była to łatwizna. Dlatego wysłałem mu plik z nagraniem, licząc, że szybko poinformuję mnie o tym, że coś znalazł.

Zasnąłem tylko na dwie godziny, by wstać o szóstej nad ranem. Wypuściłem Herę na dwór, która na szczęście znała to podwórko, dom i nie miała żadnych problemów, by się dostosować. W porównaniu do mnie, bo ja czułem jakbym był intruzem. 

Army love Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz