Rozdział 24. Isabella

817 112 22
                                    

Odezwaliśmy się do siebie w momencie, w którym zatrzymaliśmy się na parkingu hotelowym na obrzeżach Boise, stolicy Idaho. Było już późno i minęło jedenaście godzin odkąd wyjechaliśmy. Wszystko mnie bolało, marzyłam tylko o gorącej kąpieli i świeżej pościeli. Hotel mieścił się blisko centrum miasta. Boise nie było dużym miastem w porównaniu do Waszyngtonu, Nowego Jorku albo Seattle. Było bardzo zalesione i wydawało się miejscem raczej spokojnym do życia. Jako dziennikarka lubiłam wiedzieć co nie co o miejscu, w którym miałam przebywać i nawet silne zmęczenie jakie mi towarzyszyło nie popsuło moich planów.

– Zamierzasz tak tu siedzieć całą noc? – burknął.

– Jak zwykle uroczy – odparłam i wysiadłam z samochodu. Nie chciałam narzekać na ból karku i pośladków.

Rozejrzałam się na około. Na dość dużym parkingu stało sporo aut, a hotel od zewnątrz wydawał się dość mały. Wielka, pomarańczowa nazwa świeciła po oczach tak mocno, że musiałam je przymrużyć. Jednak, postanowiłam się ruszyć, bo zobaczyłam, że Ian się niecierpliwił.
Było późno w nocy, a ja nie chciałam więcej zgrzytów. Wiedziałam, że był zmęczony, zresztą każdy, by był po tylu godzinach za kółkiem.

Chwyciłam swoją torbę i zamknęłam mocno drzwi samochodu. Usłyszałam charakterystyczny dźwięk i ruszyłam za mężczyzną w stronę hotelowych drzwi i krzykliwego napisu. Byłam tak zmęczona i obolała, że marzyłam tylko o śnie. Cóż, jeszcze byłoby miło, gdyby w pokoju nie było pluskiew.

Hotel przywitał nas małą, ale przytulną recepcją. Kącikiem do odpoczynku – z sofami i najnowszymi gazetami.

– Dobry wieczór, witamy w hotelu Enigma. Czym mogę służyć?

Ian zajął się procesem rezerwacji, a ja czmychnęłam do małej sofy. Mocny ból głowy rozchodził się po moich skroniach. Zdecydowanie, tak długie podróże nie były dla mnie. Miałam tylko nadzieję, że Melania zarezerwowała nam pokoje w chociaż znośnym standardzie. Marzyłam o wannie, umytych włosach i ciepłej kołdrze.

Podeszłam do Ian'a w momencie, w którym się do mnie zbliżył.

– Jest jeden pokój – szczerze się zdziwiłam. Mel wiedziała, że jedyne czym do siebie pajamy to kwasy. Plus tolerujemy siebie tylko w niektórych momentach.

– Na pewno? Może źle coś podałeś? – liczyłam, że może zrobił błąd w moim nazwisku, ale on tylko spojrzał na mnie jakby wyrosła mi druga głowa, więc zrezygnowałam.

– Sprawdzałem dwa razy. Wszystkie dane są w porządku. Istnieje szansa, że Melania coś źle zrobiła. Pytałem czy jest jakiś wolny pokój, ale wszystko jest zajęte.

– Chociaż mamy dwa osobne łóżka – westchnęłam. Miałam naprawdę nadzieję, że nie chrapał, chociaż w tym momencie najprawdopodobniej byłoby mi wszystko jedno.

Nasz pokój znajdował się na trzecim piętrze, więc skrycie liczyłam rano na jakieś piękne widoki. Szłam za mężczyzną, który specjalnie ominął windę, byłam mu za to wdzięczna. Najprawdopodobniej pamiętał, że z moją klaustrofobią nie byłoby to dobrym rozwiązaniem.

Gdy dotarliśmy przed właściwe drzwi, Ian wszedł pierwszy. Zdziwiło mnie to, ale po chwili uświadomiłam sobie, że przecież był żołnierzem. Niektóre rzeczy najprawdopodobniej miał już zakorzenione we krwi.

Wpuścił mnie do środka, a ja zadrżałam. W pokoju nie było dwóch osobnych łóżek. Było jedno, małżeńskie łóżko z baldachimem i pieprzonymi płatkami róż na środku, szampanem i kieliszkami. Oprócz tego obok była miska z truskawkami.

– To jakiś zły sen – powiedziałam sama do siebie, ale zaraz obok usłyszałam parsknięcie. Najwidoczniej to nie był koszmar skoro widzieliśmy to samo, jednak ciągle miałam nadzieję, że zaraz się obudzę.

Army love Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz