Xiao powoli otworzył oczy. Jasne światło przez chwilę go oślepiało. Słyszał jakieś głosy, jednak niczego konkretnego nie usłyszał, przez potworny ból głowy. Chłopak skrzywił się i chciał dotknąć swojej głowy, jednak poczuł więzy na nadgarstkach. Dopiero teraz przypomniał sobie wczorajsze wydarzenia i zrozumiał swoje położenie. Rozejrzał się po pomieszczeniu, w którym przebywał.
Chłopak znajdował się w jakiejś słabo oświetlonej piwnicy. Usadowiony był na niewygodnym krześle z rękami związanymi z tyłu i nogami przywiązanymi do niego. Chłopak rozejrzał się jeszcze uważniej. Zauważył na końcu pokoju dwójkę młodych chłopaków stojących przed jakimiś tarczami. Spostrzegł także, że nie są to zwykłe tarcze, a takie, z których się korzysta na strzelnicy, z zarysem człowieka.
Chłopak w jednym z chłopaków rozpoznał Aethera, jednak drugiego nie znał. Obcy mu koleś był ubrany w przyległy golf, podkreślający jego zarysowane mięśnie. Na nogach miał ubrane szare spodnie i białe buty. Natomiast paznokcie u dłoni miał pokolorowane na czarno i zygnety na rękach. Włosy miał całkiem krótkie, nierówno ściętę, koloru ciemnego granatowego. Jego lawendowe oczy wyglądały na podirytowane. Co słusznie zauważył Xiao, to jest to, że chłopak w dłoni trzymał broń.
W tym momencie złotooki zrozumiał, że to nie jest zwykła piwnica, a strzelania. Rozległy się trzy huki wystrzału.
- W takim razie co zamierzasz z nim zrobić, jak nie zabić?- Warknął obcy
- Nie wiem... Muszę pomyśleć. Jezu, czemu musiało się tak złożyć, że kiedyś go potrąciłem?- Narzekał blondyn patrząc jak lawendowooki strzela.
- No to kulka w łeb i po sprawie
- Nie! To mój przyjaciel.
- Aether, ogarnij dupe, jeśli niczego nie zrobimy to umrze albo on albo my. Mówiąc my mam na myśli ciebie, Ventiego, Kazuhe i mnie. Wiesz jaki podobno jest szef. Całe szczęście, że nie mamy z nim styczności tylko mamy przełożonych.- Stwierdził nieznajomy.
- Sam nie wiem... Jakieś to dziwne, że nawet nie wiemy kto tu tak naprawdę jest szefem... Z resztą po co mieli by zabijać swoich pracowników jak nic nie zrobili?- Zapytał blondyn
- Nic nie zrobili? A pamiętasz jakie było polecenie? Porwać i zabić wszystkich domowników. To nie twoja wina, że nie powiedzieli, że ten twój cały Xiao tam mieszka.- Wywrócił oczami chłopak o granatowych włosach.- Czekaj, ja idę się napić.- Powiedział do Aether, wysuwając broń w pasek od spodni z tyłu, po czym poszedł w stronę Xiao.
Gdy niebieskowłosy zauważył, że chłopak się zbliża, postanowił udać wciąż nieprzytomnego. Obcy chłopak przeszedł obok niego i chwycił za pół litrów butelkę wody, która stała przy ścianie. W dwóch łykach wypił całą zawartość. Gdy się obrócił, zauważył, że Xiao ruszył palcem.
Stanął przed nim i zaczął przyglądać się jego twarzy. Xiao był bardzo zestresowany, ale starał się udawać nie przytomnego.
- Ej, zostaw go!- Krzyknął z oddali blondyn.
- Cicho, on chyba jest przytomny.
Niespodziewanie obcy chłopak chwycił go za włosy i pociągną do góry, wymuszając by się na niego spojrzał. Ból tym spowodowany sprawił, że Xiao musiał przestać udawać i teraz tylko zawistnie patrzył ba nieznajomego. Ten natomiast, uśmiechnął się do niego szyderczo, a w jego oczach widoczna była nuta psychopatii.
- No, proszę, proszę. Kto tu się wybudził. Mama cię nie nauczyła, że nie ładnie podsłuchiwać?- Zapytał lekceważąco lawendowooki.
- Puszczaj.- Wysyczał Xiao.
![](https://img.wattpad.com/cover/338667821-288-k653345.jpg)
CZYTASZ
Bloody Kiss | Xiaother | Fanfiction
FanfictionWypadek połączył dwójkę chłopaków przyjaźnią, a może czymś więcej? Nie każde wypadki muszą się źle kończyć. Tak samo jak nie każde dobrze. ___________________________________________ Jest to moje pierwsze fanfiction z shipem xiaother (mój ulubion...