Szybkie bicie serca.
Nogi plączące się same o siebie.
Tętno wysokie, a oddech nierównomierny.
Zimny deszcz skapujący na ciało, mocząc tym samym doszczętnie ubranie.
Dech uciekający się w płytkie pomruki powietrza w płucach, łączący się z zmęczeniem spowodowanym szybkim biegiem. Uczucie braku siły przeobraża się niemal w istną agonię, jednak to nie czas by odejść. Nie gdy cel jest w zasięgu ręki. Jeszcze nie teraz.
Blondwłosy szybko skręcił w alejkę, omal się nie poślizgnął na mokrej powierzchni.
- Zatrzymaj się suko!- Krzyknął wciąż podążając za mężczyzną w garniturze, z którego nogi krwawiło niemiłosiernie. Rana na łydce była spowodowana tym, że ówcześnie został dźgnięty przez Aethera na imprezie charytatywnej.
Facet uciekał przed blondynem w obawie o swe życie. Gdy wbiegł w uliczkę, która okazała się być ślepym zaułkiem oparł się plecami o murowaną ścianę zakańczającą alejkę i pośpiesznie zaczął szperać w wewnętrznej kieszeni marynarki.
Bursztynowooki podszedł w jego kierunku z obojętnym wzrokiem, bawiąc się nożem typu karabit, który trzymał w ręce i którym zamierzał poderżnąć gardło swojej ofierze.
- Pie... pierdol się gówniarzu!! Lepiej stąd spierdalaj jeśli nie chcesz oberwać kulką w łeb!- Mówił strwożony mężczyzna. Jego dech również nie był równy. Był mężczyzną w swojej pięćdziesiątce chorujący na insulinooporność. Krople zimnego potu spływały mu po czole oraz karku a serce jego biło w zawrotnym tempie.
Jego dłonie mocno zaciskały się na Berett'cie. Mężczyzna nawet nie zauważył jak bardzo się trząsł, co z kolei jedynie rozbawiło Aether'a.
- Doprawdy?- Zapytał uśmiechając się przebiegle i przerażająco. W jego oczach nie było widać tej iskry współczucia i dobroci, którą zwykle darzył swoich przyjaciół. Zamiast tego w ślepiach skrywała się pustka. Strasznie nie ludzka pustka. Jakby było mu obojętnie czy zginie on lub mężczyzna z naprzeciwka. Socjopatyczna aura otaczająca blondyna była wyczuwalna niczym zapach kwiatów na polach lawendy.
Nastolatek jak gdyby nigdy nic spojrzał na swój drogi, skradziony, zegarek i pod nosem odliczył od 3 w dół.
Gdy skończył liczyć mężczyzna pod ścianą runął na ziemie martwy a wokół jego głowy rozpłynęła się plama krwi. Dziura w jego głowie po oberwaniu w nią nabojem wyglądała bardzo niesmacznie i dramatycznie. Aether tylko schował nóż do pochwy przymocowanej do jego paska i spojrzał w górę pokazując kciuk w górę.
Na dachu budynku, w którego stronę patrzył się długowłosy chłopak, znajdował się natomiast Xiao wraz ze Scarą. Jak można się domyślić, ten pierwszy trzymał swój palec na spuście karabinu snajperskiego. Złotooki podniósł się z pozycji leżącej do stojącej i przybił Scarze piątke. Na ustach granatowowłosego pojawił się szyderczy uśmiech, po czym klepnął Xiao w bark.
- Dobra robota stary, a teraz lepiej stąd spierdalajmy zanim jakieś dziwki się przyjebią, albo co gorzej psiarnia nas zapierdoli.- Powiedział kierując się w stronę zejścia z dachu. Xiao szybko złożył podstawę karabinu, a samą broń schował do dużej torby moro.
Akurat gdy oni pośpiesznym krokiem wyszli z klatki schodowej, dołączając do Aethera, na początek uliczki podjechał duży czarny Jeep Wrangler. Za kierownicą siedział Kazuha, a obok niego Venti. Białowłosy uchylił okno i krzyknął.
- Wsiadajcie, bo mamy ogon!!- Powiedział zdenerwowany. Żadne z nich nie czekało na specjalne zaproszenie i wbiegli do auta, słysząc z oddali syrenę policyjną. Samochód w zawrotnym tempie odjechał przy akompaniamencie pisku opon.
CZYTASZ
Bloody Kiss | Xiaother | Fanfiction
FanfictionWypadek połączył dwójkę chłopaków przyjaźnią, a może czymś więcej? Nie każde wypadki muszą się źle kończyć. Tak samo jak nie każde dobrze. ___________________________________________ Jest to moje pierwsze fanfiction z shipem xiaother (mój ulubion...