Gdy chłopacy weszli do mieszkania zastali w nim Kazuhę i Ventiego siedzących na kanapie. Na fotelu przed nimi siedział wysoki mężczyzna o brązowych włosach. Bez odwracania się powiedział.
- Aether, Scara, miło, że do nas dołączyliście.- Powiedział poważnym i donośnym tonem.
- Zhongli... Dziękuję, że się pofatygowałeś, by do nas przyjechać.- Odpowiedział mu blondyn, zwykłym, spokojnym tonem.
- Siadajcie.- Powiedział Kazuha, wskazując brodą na kanapę obok, którą mogli zająć.
- Przyjechałem tu na waszą prośbę. Chcieliście mnie o coś dopytać, racja? Moglibyście mi wyjaśnić całą sytuację?- Zapytał szatyn.
Gdy chłopacy usiedli na kanapie, mogli dokładnie dostrzec jego wygląd. Miał na sobie najzwyklejszy biały t-shirt bez żadnych nadruków i zbędnych napisów. Miał na sobie czarne dżinsy, buty sportowe, rozpiętą szarą bluzę z kapturem i zegarek na nadgarstku. Włosy miał długie, związane z tyłu w kitka i rozjaśniające się na końcówkach. Grzywkę, miał uciętą bardzo stylowo. Jego oczy były koloru bursztynowego. Miał ciemne, grube brwi i całkiem mocne rysy twarzy. Siedział wyprostowany z nogą opartą na nodze.
- Eee no... Jakby to ująć... Pojawiły się LEKKIE komplikacje, związane z naszą ostatnią misją porwania i zabicia Key account manager'a wraz z żoną. Na pewno kojarzysz.
- Owszem, kojarzę.
- No i widzisz, okazało się, że mają syna. Nikt nas o tym nie poinformował, więc nie byliśmy przygotowani.
- Okej... To co wy z nim zrobiliście?- Zapytał Zhongli, a po chwili do głowy przeszedł mu pewien scenariusz.- Tylko nie mów, że go zostawiliście! Na litość boską!
- Nie, nie, nie! Spokojnie, nic z tych rzeczy.- Uspokajał Aether.- Kontynuując, okazało się, że go znamy. To nasz przyjaciel. Xiao. Wiesz, ten, którego potrafiliśmy autem.
- Mhm... A co z nim jest teraz?
- Ano... Kazuha walnął go kijem w potylicę i z początku myśleliśmy, że się przekręcił, ale tylko stracił przytomność.- Powiedział Venti.
- Potem go wzięliśmy do auta i zawieźliśmy go tutaj. Piwnica Scary okazała się być dosyć duża, więc teraz jest w pokoju obok.
- Czy... Czy was do cholery pojebało!? Po co go tu targaliście, co? Czemu nie zabiliście go od razu?!
- Spokojnie Zhongli. Do tego zmierzamy.- Uspokajał swoim przekonującym i opanowanym głosem Kazuha.- Tak jak wspomniał Aether, Xiao jest naszym przyjacielem. Nie chcemy go zabijać.
- Ja chcę.- Wtrącił się Scara.- Jesteśmy w mafii a nie na leżakowaniu w przedszkolu! To chyba logiczne, że będziemy musieli zabijać ludzi! Sami się na to pisaliśmy! Bez potrzeby się do siebie przywiązujecie. Kiedyś może się okazać, że waszym zadaniem będzie rozstrzelić siebie nawzajem. Według mnie, chłop powinien zostać potraktowany jak każdy inny świadek napadów; zabity.
- Stul pysk.- Syknął Aether.
- Nie, Scara dobrze mówi. Nie powinniście byli się przywiązywać.
- Uh... No okej, a da się coś z tym zrobić? By go wypuścić?
- Nie wiem Venti, nie wiem... Natomiast mam pewien pomysł. Jedyne co mi przychodzi do głowy, to postawić go przed ultimatum...
***
- Xiao, wstawaj. Zasnąłeś- Wybudzał go z snu Kazuha.
W tej samej piwnicy, w której wcześniej był Xiao, przed chłopakiem stali teraz Kazuha i Aether. Chłopak siedział na krześle związany, bo nie do końca wiedzieli co z nim zrobić, na czas rozmowy z Zhonglim.
Xiao powoli otworzył oczy, przyzwyczajając się do światła. Z nudów, najzwyczajniej w świecie zasnął, pozostawiony sam sobie w zupełnie obcym miejscu i obcej sytuacji.
CZYTASZ
Bloody Kiss | Xiaother | Fanfiction
FanficWypadek połączył dwójkę chłopaków przyjaźnią, a może czymś więcej? Nie każde wypadki muszą się źle kończyć. Tak samo jak nie każde dobrze. ___________________________________________ Jest to moje pierwsze fanfiction z shipem xiaother (mój ulubion...