Oparłem się o umywalkę i spojrzałem w lustro wiszące nad nią. Pokręciłem lekko głową i umyłem twarz. Gdy wytarłem ją ręcznikiem była lekko zaczerwieniona.
- Chyba tarłem trochę za mocno - powiedziałem do siebie.
Poczekałem aż zaczerwienienie zniknie choć trochę, wtedy wyszedłem z łazienki. Poszedłem do stolika i zacząłem kończyć swój napój.
- Jukon dzwonił - powiedział Morvan.
Odwróciłem się do niego.
- Do ciebie? - zapytałem.
- Nie. Do ciebie. Ale ty spałeś, a ja nie chciałem cię budzić.
- Co mówił? - dociekałem.
- Char wszystko mu wyjaśnił. Ta dziewczyna, to była dziewczyna jego kolegi, u którego mieszkał na czas wyjazdu. Char ma taki sam telefon co on. I oboje nie mają hasła, przez co on pomyliła telefony. Gdy zobaczyła w kontaktach "Mój Kochany💗", zadzwoniła pod ten numer.
- A tapety? - przerwałem mu - Też mieli takie same?
- Oboje nie mają, żadnych. Mam na myśli, że nie są to zdjęcia, ani tej dziewczyny, ani Jukona.
- Ah... Czyli wszystko zepsułem.
Wstałem z krzesła i skierowałem się do wyjścia. Morvan złapał mnie za rękę.
- Gdzie idziesz? - zapytał.
- Do domu - odpowiedziałem.
- A nie boisz się, że mama ci będzie zadawać za dużo pytań?
- A jaka to różnica. I tak nie mam już nic do stracenia.
- O czym ty mówisz? - spytał Morvan, a w jego głosie można było usłyszeć podnerwowanie.
- Wszystko zepsułem! - wrzasnąłem - Prawie zepsułem życie swojemu najlepszemu przyjacielowi! A co gdyby jednak Char nie został i po prostu wyszedł? Nawet nie wiesz jak bardzo mnie teraz ta myśl dręczy!
Morvan patrzył się na mnie, a ja starałem się powstrzymać moje łzy. Zdjąłem jego rękę z mojego nadgarstka i szybko odwróciłem wzrok. Wybiegłem z domu, a potem z podwórza. Rozejrzałem się wokół.
"No fajnie" - pomyślałem - "To gdzie ja jestem?"
Włożyłem rękę w kieszeń i zorientowałem się, że nie wziąłem swojego telefonu. Nie chciałem tam wracać. Pobiegłem przed siebie. Chwilę później doszedłem do chodnika. Rozejrzałem się. Cisza.
"Czyli muszę być daleko od miasta" - pomyślałem.
Poszedłem wzdłuż chodnika. Nie wiedziałem gdzie jestem i dokąd idę, ale to nie ważne, nie miałem dokąd wracać. Po prostu szedłem przed siebie.
Szedłem już tak dwie godziny i dalej nic. Zaczynało się już ściemniać, a ja powoli opadałem z sił. Miałem ochotę po prostu położyć się na tej drodze i czekać na nadjeżdżający samochód. Ale od kilku dobrych minut, żaden tędy nie przejechał. Lubię spokojne dzielnice, ale to lekka przesada.
Ten dom Morvana, to musi być jego jeden z wielu. Nie chce mi się wierzyć, że zamieszkałby tak daleko od miasta. Zamyślony potknąłem się o leżący na drodze kamień. Udało mi się uratować ciało, ale nie kolano. Podniosłem się. Moje kolano było rozwalone, ale nie leciała mocno krew. Zdjąłem bluzę i wyrwałem z niej kawałek materiału. Obwiązałem nim kolano i poszedłem dalej.
Za którymś zakrętem zobaczyłem światło latarni.
- Nareszcie cywilizacja - powiedziałem do siebie.
Szedłem przez następne 20 minut w świetle latarni. Może nie było po drodze żadnego domu, ale za to wiem, że gdzieś niedaleko muszą być. W końcu doszedłem do przejazdu kolejowego. Zapukałem w tą budkę i otworzył mi starszy mężczyzna z siwą brodą.
- Co ty tu dziecko robisz? - zapytał starzec.
- Chciałbym wiedzieć gdzie jestem - odpowiedziałem.
- W Gunsan - odpowiedział starszy pan.
Że co? Jestem jakieś 3 godziny od domu. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie mam pieniędzy. Czyli dotarcie tam, zajmie mi jakieś 7 godzin. Dlaczego Iksan musi być tak daleko?!
- Dziękuję - powiedziałem.
No i co ja mam teraz zrobić? Pozostało mi tylko iść prosto.
Po 30 minutach moje nogi miały już dość. Nie miałem już siły. Upadłem na ziemię. Nawet nie protestowałem, nie miałem siły. Moje całe ciało drżało z zimna. Niedaleko było widać jakieś budynki, ale nie dałbym rady. Zostało mi tylko się poddać. Chwilę po tym jak się położyłem usłyszałem nadjeżdżający samochód. Chciałem podnieść głowę, ale nie potrafiłem.
Usłyszałem trzask drzwi. Moje uszy zabolały.
- Keiwan! - krzyknęły dwa głosy.
Były znajome. Chwilę później nad sobą zobaczyłem Morvana i Jukona. Chłopak podniósł mnie i trzymał przy swojej piersi. Miłe ciepło. Następnie podniósł mnie i zaniósł do samochodu. Nie wiem co się stało dalej. Zemdlałem.
MORVAN POV
Wsadziłem go do samochodu. Jego ręce były bardzo zimne.
- Szybko. Jedźmy do szpitala - powiedział, drżącym głosem Jukon.
Wsiadłem za kierownicę i szybko udaliśmy się do najbliższego szpitala. Cieszyłem się, że się znalazł, ale dalej myślałem co on musiał czuć. Całe to nieporozumienie...
Wbiegliśmy do budynku. Trzymałem Keiwana, przykrytego kocem, na rękach. Pielęgniarka szybko zareagowała. Gdy tylko nas zobaczyła pobiegła po lekarza. Wrócili chwilę później.
- Na salę z nim. Szybko - powiedział doktor.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Akt tej typiary nareszcie się skończył. Nawet nie wiecie jak ciężko mi się go pisało XD. Następne rozdziały będą poświęcone naszej cudownej dwójce. I nie pytajcie, dlaczego Keiwan uciekł, musiałam dodać coś ciekawego. Trzymajcie się cieplutko🤗.
![](https://img.wattpad.com/cover/340573390-288-k673188.jpg)
CZYTASZ
Always With You || BL || ✅
RomanceKeiwan pracuje w domie mody od ponad dwóch lat i jeszcze nigdy nie spotkał się z synem swojego szefa. Z początku zwyczajny chłopak, ale później wyjawiają się jego wielkie tajemnice. ❗Sceny 18+❗ albo 16+, jak tam kto woli to nazywać.