Rozmowa z Jukonem bardzo mi pomogła, bo nie rozmawialiśmy tylko o Morvanie, ale i o całym życiu. W sumie to nie pamiętam kiedy ostatnio mogłem z kimś porozmawiać tak otwarcie. Nawet przy mamie się powstrzymywałem.
Po powrocie do domu moja mama czekała na mnie w salonie.
- Kochanie? - zawołała.
- Tak? - powiedziałem.
- Te kwiaty - wskazała na bukiet - Wiesz kto je przesłał?
- No właśnie nie. Sądziłem, że może ty wiesz coś na ten temat.
- Ja również nic nie wiem.
- W kwiatach była tylko ta karteczka.
Wyjąłem małą białą kartkę z szuflady, gdzie ją schowałem. Mama przyjrzała się i mi ją oddała.
- Nie znam nikogo na M - powiedziała.
No nie. Czyli te kwiaty mogły być od Morvana?! Świetnie...
Następnego dnia o poranku, jeżeli godzinę 10 można nazwać porankiem, zrobiłem śniadanie dla mnie i dla mamy. Oboje dzisiaj mieliśmy wolne, bo była rocznica śmierci taty. A właściwie to mama dostała za to wolne, ja po prostu miałem dzisiaj przerwę od pracy. Przystroiłem ładnie stolik. Chciałem zabrać te lilie, ale nie potrafiłem. Ładnie się ze wszystkim komponowały, a nawet jeśli były to kwiaty od Morvana to nic nie znaczyły.
Zjedliśmy śniadanie, a ja wziąłem się za naukę. Mam zadane dużo sprawdzianów, a po pracy nie mam czasu. Zastanawiałem się też, czy nie opuścić pracy. W końcu mama zaczęła pracować, więc nie widziałem w tym większego sensu, ale jednak nie potrafiłbym wrócić do rutyny sprzed dwóch lat. No i jeszcze Jukon by mnie zabił.
Moją nieprzerwaną naukę przerwał dzwoniący telefon. Gdy spojrzałem na wyświetlacz zobaczyłem imię Jukona.
- A czy ty przypadkiem nie jesteś teraz w pracy? - odebrałem.
- A gdzie tam. Dobrze wiesz, że nie będę pracował z innymi ludźmi - odpowiedział.
- No tak. Coś chciałeś?
- Tak. Co powiesz na wyjście na miasto?
- Uczę się.
- No to w takim razie ja pójdę do ciebie.
- Co?! Nie!
Nie wiem czy mnie słyszał. Rozłączył się.
K: Moja mama jest w domu!
J: Z chęcią ją poznam <3
Czasem zastanawiam się czy dobrze zrobiłem przyjaźniąc się z nim. No ale cóż. Odłożyłem moje książki na biurko i ogarnąłem trochę pokój. Wiedziałem, że nie ma sensu bym dalej się uczył, bo jak już przyjdzie Jukon to się nie skupię.
Szybko skoczyłem jeszcze do sklepu po jakieś przekąski, a gdy wróciłem zobaczyłem czarny samochód przed domem. Nie wydaje mi się by był to Jukon. Char nie miał takiego samochodu, a Jukon jest jeszcze nie letni.
Wszedłem do domu zdejmując buty przy wejściu. W salonie siedziało trzech mężczyzn. Położyłem zakupy do kuchni i poszedłem do pokoju. Gdy przekroczyłem próg, poczułem jak całe moje ciało zdrętwiało. W salonie siedział facet, odwalony cały na czarno, gdy zobaczył, że wchodzę wstał. Ten facet to był Pan Seo Morvan. Ja to mam chyba jakiegoś pecha jeśli chodzi o tego typa.
Chwilę później rozległ się dzwonek do drzwi. Nie zdążyłem do nich podejść, kiedy do salonu wbiegł Jukon. Gdy tylko zobaczył Morvana zaczął się wycofywać, ale ja położyłem mu rękę na plecach tak by nie mógł wyjść. Poczułem jak jego ciało wzdrygnęło się.
Gdy wszyscy już siedzieliśmy w salonie nastała krępująca cisza. Najgorsze w tym wszystkim było to, że nikt nie chciał jej przerwać.
- Może się panowie czegoś napiją? - zapytała moja mama.
Widać było, że jest poddenerwowana. Nie wiem co on tutaj robił. Chyba nie zrobiłem nic złego prawda?
- Nie. Proszę się nie trudzić. Jestem tu, bo mam sprawę do pani syna.
Oj. Chyba jednak nie powinienem przerywać mojej nauki. Teraz tego żałuję.
- Oh - zdziwiła się mama - Dobrze w takim razie nie będę przeszkadzać.
Gdy mama wyszła z pokoju, jej śladami podążył Jukon. Spojrzałem się na niego wymownym wzrokiem, żeby tu wracał i siedział ze mną, ale on udawał, że tego nie widzi. Potem Morvan kazał wyjść swojej "służbie", to byli po prostu jego ochroniarze. Chociaż nie wiem po co mu oni, przecież bym mu nic nie zrobił. Nie wiem.
- A więc co chciałeś? - zapytałem.
- Nie odpowiedziałeś na moje kwiaty - powiedział.
Czyli to były kwiaty od niego!! Niby się tego spodziewałem, ale jednak...
- A w jaki sposób miałem odpowiedzieć. Nie wiedziałem nawet od kogo są te kwiaty.
- Gdybyś pomyślał zauważyłbyś, że papier jest lekko żółty w miejscu mojego podpisu. Było tam napisane całe moje imię. Tylko flamastrem, który widać tylko przy światle ultrafioletowym. Zobacz.
Podniósł kartkę ze stolika i wyjął z kieszeni latarkę. Zaczął świecić na papier i faktycznie. Ukazało nam się całe imię Morvan. Głupie. Nie mógł po prostu tego napisać.
Popatrzyłem się na niego, a on jakby wyczytał o co mi chodzi. Uśmiechnął się lekko.
- Miałem taką wizję - powiedział.
W takim razie jego głowa jest tak samo zepsuta jak głowa Jukona. Czy w moim życiu będą pojawiali się sami debile?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dziwnie pisało mi się ten rozdział, nie mam pojęcia czemu xd. Jest on trochę dłuższy...tak jakby. Wiem, że pewnie spodziewaliście się czegoś innego, ale jestem zawalona wszystkim i nie bardzo mam czas na sensowne pisanie, a nie chce żeby rozdziały pojawiały się co tydzień, takie krótkie. Trzymajcie się cieplutko🤗.
![](https://img.wattpad.com/cover/340573390-288-k673188.jpg)
CZYTASZ
Always With You || BL || ✅
RomanceKeiwan pracuje w domie mody od ponad dwóch lat i jeszcze nigdy nie spotkał się z synem swojego szefa. Z początku zwyczajny chłopak, ale później wyjawiają się jego wielkie tajemnice. ❗Sceny 18+❗ albo 16+, jak tam kto woli to nazywać.