👗7👗

439 16 0
                                    

Następnego dnia od razu po szkole musiałem pójść do pracy. Jedna z osób, która pracowała na zmianie przede mną musiała wcześniej wyjść, a była sama, dlatego ja musiałem ją zastąpić. Nie podobało mi się to, ale nie miałem za wiele do gadania. 

Szybko przebrałem się w strój roboczy (garnitur) i wyszedłem na sklep. Tego dnia byłem sam i miałem wielką nadzieję, że nie zjawią się tu osoby z wczoraj. Oczywiście moje życie to nie jest bajka, i wszystko się musiało spieprzyć. Albowiem do sklepu weszła panna niezdecydowana. I to nawet dwie, TE SAME! Co one się jakoś zmówiły?!

Gdy tylko mnie zobaczyły uśmiechy na ich twarzach zniknęły, a mój, na moje nieszczęście, musiał pozostać na miejscu. Podeszły do lady.

- Gdzie jest ten przyjemny pan z wczoraj? - zapytała jedna z nich.

Mają na myśli Morvana. W sumie to teraz wszystko się ze sobą łączy.

- Przykro mi moje panie, ale dzisiaj go nie będzie. I pewnie już nigdy.

Miałem wielką nadzieję, że po usłyszeniu tych słów sobie pójdą, jednak się myliłem. Zaczęły mi wytykać błędy, które popełniłem wczoraj. Nie żeby mnie to dużo obchodziło, ale przytakiwałem na wszystko, z nadzieją, że opuszczą to miejsce i już nigdy nie przyjdą. Lecz ich wykłady ciągnęły się w nieskończoność. 

Do sklepu zaczęli przychodzić inni klienci. Chciałem wyjść zza lady, ale jedna z "przemiłych" pań mnie zatrzymała. 

- Jeszcze nie skończyłam! - wykrzyknęła w moją stronę.

Kątem oka zobaczyłem jak nowo przybyły klient zaczyna się wycofywać do drzwi. 

- Niech pan chwilę poczeka! - krzyknąłem z zamiarem zatrzymania mężczyzny.

- Nie - odpowiedział - Ja jednak nic nie chce.

I wyszedł. Moje poirytowanie zmieniło się w wkurwienie. Nie zdenerwowanie, wkurwienie. Złapałem kobietę za rękę i odrzuciłem. Ich miny były bezcenne. 

- Jeżeli chcą panie tu jeszcze kiedykolwiek przyjść, dobrze radzę się uspokoić - starałem się brzmieć jak najuprzejmiej.

Kobieta ponownie złapała mnie za rękę. Jej paznokcie zaczęły wbijać mi się w garnitur, a potem w rękę.

- No wie pan co?! Nie ma pan prawa zabraniać mi tu przychodzić! Bo jest pan nikim w porównaniu do mnie! Ja mam pieniądze i gust modowy, a pan nic z tych rzeczy.

No teraz to  j a  już nie wytrzymałem. Przed moimi zamiarami uchroniła mnie wchodząca do sklepu osoba. Mężczyzna zwinął mokry parasol i postawił go w rogu sklepu.

- A ty co?! - krzyknęła jedna z kobiet - Niech pan stąd lepiej zjeżdża, bo źle się to dla pana skończy.

Postać jednak nie zatrzymała się. Podeszła do nas złapała mnie za rękę i uwolniła od uścisku tamtej kobiety. Zdjęła kaptur i potrząsnęła swoją głową. Naszym oczom ukazał się Seo Morvan. Kobiety zaczęły udawać uprzejme, ale chyba uznały, że to nie zadziała i wyszły bez słowa. Morvan spojrzał na mnie i zdjął swoją kurtkę. 

- Sądziłem, że dzisiaj sobie dasz radę beze mnie - powiedział.

- Pewnie by tak było gdyby nie tamte kobiety. Dziękuję za pomoc.

- W końcu po to tu jestem.

- Ale skąd wiedziałeś kiedy się zjawić? - spytałem.

- Nie wiedziałem. Po prostu przyszedłem bo całkiem miło mi się z tobą wczoraj pracowało.

Poczułem jak moje policzki lekko się zarumieniły. Nie wiedziałem dlaczego. Przecież to nie były jakieś, bardzo, wyjątkowe słowa, a zadziałały na mnie jak najlepszy komplement. Poprawiło mi to dzień i na szczęście nikt go, później, nie zepsuł.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Dokańczam co zaczęłam pisać wczoraj. Rozdział dość późno ze względu na to, że miałam komunię. Trzymajcie się cieplutko🤗.

Always With You  || BL ||  ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz