👗12👗

553 20 29
                                    

Poszedłem do kuchni napić się wody i ogarnąć dom dopóki Jukon jeszcze spał. Wtedy na stole zobaczyłem torbę z zakupami. Szybkim krokiem podszedłem do Morvana.

- Zrobiłeś zakupy? - zapytałem szeptem.

- Tak. Coś nie tak?

- Można tak powiedzieć. Jukon, może i nie wygląda, ale nie lubi jak ktoś za bardzo się nim zajmuję. Czuję się wtedy jak atencjusz.

- Ale on wie, że to nie prawda?

- Mówię mu to cały czas, ale czy to do niego dociera to nie wiem. 

- Trudno. Zakupów nie zwrócę. Ale powiem, że nie miał produktów, które mi były potrzebne.

- Będziesz gotował? - zdziwiłem się.

- A co? Myślałeś, że nie umiem? 

- Noo... Powiedzmy, że jestem lekko zaskoczony.

Uśmiechnął się i spojrzał na mnie.

- Chcesz mi pomóc?

Zgodziłem się. Miałem sprzątnąć dom, ale teraz najważniejsze było zadbanie o to, by Jukon dobrze jadł. Bo w sumie to wcześniej nie interesowałem się tym i za to siebie, najbardziej, nie nawiedze. 

Posiłek, który przygotowywaliśmy to było spaghetti z klopsikami. Morvan twierdził, że było to jego, jak on to nazwał "popisowe danie". Nie wiem co niesamowitego jest w makaronie z sosem pomidorowym i kawałkami zmielonego mięsa, ale skoro twierdzi, że to mu wychodzi najlepiej, to chyba jednak rzadko miał kontakt z kuchnią. Oczywiście to żaden hejt na niego. W sumie to jestem pod wrażeniem, że cokolwiek gotuje. Serio nie spodziewałem się tego po chłopaku z tak zamożnej rodziny.

- A więc z czym ci pomóc? - zapytałem.

- Wystarczy jak zmielisz mięso - odpowiedział łagodnie.

- Dlaczego po prostu nie kupiłeś mielonego?

- Bo to nie ten sam smak. Od tego sprzedawcy zawsze kupuję mięsa, bo wiem skąd pochodzą. To jest mój zaufany producent.

- Okej.

Wyjąłem z szafki maszynkę i zacząłem mielić mięso. W tym samym czasie Morvan wstawił makaron i zaczynał przygotowywać sos. Nie kupił gotowego. Stwarzał go od podstaw. Sam kroił pomidory potem je podsmażał i robił jeszcze inne czynności, których mój mózg nie był w stanie wyłapać. Już rozumiem, dlaczego nazwał spaghetti swoim popisowym daniem. 

- Gdzie są przyprawy? - spytał chłopak.

- W szafce nade mną - odpowiedziałem.

Morvan zbliżył się do mnie i otworzył półkę. Podniosłem głowę i odwróciłem się do tyłu, z myślą, że Jukon już się obudził, kiedy spotkałem się z Morvanem wzrokiem. Patrzyliśmy się na siebie przez dłuższy czas nie mogąc oderwać od siebie wzroku. W jego ciemnych, brązowych, oczach, wydawało mi się, że widzę w nich wszystko. Czułem jak głęboka ciemność mnie pochłania i miałem wrażenie jakby się do mnie zbliżała. Oderwałem wzrok od oczu i spojrzałem na jego wargi, które z czasem wyglądały na coraz większe i bardziej czerwone. 

Wtedy kątem oka zobaczyłem Jukona. Chłopak opierał się o futrynę z założonymi rękoma na piersi. Patrzył się na mnie, a jego prawy kącik ust, znajdował się na górze. Odsunąłem od siebie Morvana i wziąłem za niego skrzyneczkę z przyprawami. Postawiłem ją na blacie obok kuchenki i wróciłem do mielenia mięsa. Wiedziałem, że jestem cały czerwony, i dlatego nie odwracałem się do chłopaków ani na sekundę. 

Po niecałej godzinie posiłek był już gotowy. Na szczęście zjedliśmy go w ciszy. Byłem naprawdę wdzięczny Jukonowi, że nie wspomniał o tej sytuacji, choć wiem, że pewnie będzie mnie nękał z tym przez tydzień. Ale jakoś sobie poradzę.

Morvan opuścił mieszkanie zostawiając nas samych. Chciał jeszcze pomóc nam sprzątać, ale mój przyjaciel, na to mu nie pozwolił. Chciał też zostać dłużej, lecz praca go wzywała. Sprzątanie kuchni starałem się przedłużać najbardziej jak się dało. Choć i tak wiem, że z rozmowy się nie wywinę. Nie wiem czego się bałem. W końcu między nami do niczego nie doszło i w sumie to się nawet z tego cieszę. Bo potem nie dałbym rady spojrzeć Morvanowi w oczy.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Rozdział taki se. Pisany jeszcze rano i chciałam go udoskonalić, ale straciłam wątek XD. Trzymajcie się cieplutko🤗.

Always With You  || BL ||  ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz