" Ktoś kiedyś powiedział, że oczy człowieka są odzwierciedleniem jego duszy. Jeśli to prawda to w moich można ujrzeć wyłącznie czystą, niekończącą się pustkę. "
***
Ewa / Arabia Saudyjska
- Wstawaj! - usłyszałam koło siebie głos, by po chwili poczuć mocne uderzenie w mój bok ciała.
Jednak ja nawet się nie ruszyłam. Nie potrafiłam zmusić swojej obolałej powłoki do choćby najmniejszej reakcji. Każdy najmniejszy mięsień palił mnie żywym ogniem. Czułam jak moja skóra pokryta jest w całości małymi kropelkami potu. Drgawki nie odstąpywały mnie od długiego czasu. Nie wiedziałam nawet czy przypadkiem nie leżę we własnych wymiocinach. Czułam, że moja egzystencja na tym posranym Świecie dobiega końca. Że tak niewiele mi pozostało czasu. A przecież jeszcze jakiś czas temu miałam cel. Zabić ojca i mojego męża. Zemścić się za wszystkie moje krzywdy jakie mi wyrządzili.
Byłam tak cholernie w tym momencie żałosna.
Słaba.
- Powiedziałem wstawaj kurwo! - kolejne uderzenie jednak tym razem z znacznie większą siłą
Czułam metaliczny smak na języku własnej krwi, która zaczęłam mi spływać z nosa. Musiałam wyglądać okropnie. Zresztą tak samo się czułam.
Mocne szarpnięcie na pukiel moich włosów postawił mnie na nogi. Chociaż tak cholernie ciężko było mi na nich ustac. Czułam jak mi drżą kolana od wysiłku. A przecież jedynie musiały utrzymać mój ciężar ciała, który był znacznie mniejszy niż w momencie kiedy tu trafiłam.
Zarzucono mi na gołe ramiona jakaś szatę i pociągnięto w jakimś kierunku. Nie kontaktowałam na tyle by móc stwierdzić gdzie mnie zabierają. Zresztą teraz było mi wszystko jedno. Mogliby mnie zabić, a ja bym im za to tylko podziękowała.
Zostałam wyciągnięta do jakiegoś auta i praktycznie rzucona na tylnia kanapę. Przez całą drogę nie zmieniłam swojej pozycji, bo nie miałam na to w sobie grama siły.
Kierowca samochodu zatrzymał się gdzieś po upływie chyba niecałej godzinyi wyszedł na zewnątrz, zostawiając mnie samą. Dobrze wiedział, że w moim stanie i tak nie dam rady uciec. Więc czekałam na to co zaplanowano dla mnie bez żadnej w sobie chęci do walki.
- Amanozako - usłyszałam kobiecy głos, który wydawał mi się tak cholernie znany.
Jednak nie wiedziałam czy znowu sobie czegoś nie ubzduralam w głowie. Już miałam takie sytuacje podczas pobytu w tamtym piekle. Wydawało mi się, że widzę Vasila podczas jednego wieczoru w tym burdelu. Widziałam również Aleks, której niegdyś pomogłam. A nawet słyszałam głos Michaela, który szeptał mi do ucha kojąca "Już niedługo Jaskółeczko. Wytrzymaj jeszcze chwilę. Niebawem Cię uwolnie". Jednak wszystko to było jedynie wytworem mojej wyobraźni. Obłędu w który wpadałam co raz głębiej i głębiej za sprawą sytuacji bez wyjścia w jakiej się znalazłam.
- To nie dzieje się naprawdę - szeptałam zaciskając swoje oczy z całych sił - To tyko moje pieprzone zwidy - powtarzałam - Nie popadam w obłęd - zawyłam i zaciskając z Wielka mocą swoje zęby, przygryzam wnętrze swojego policzka aż do krwi.
Tylko ból dawał mi ukojenie i spokój w takich chwilach.
- Już wszystko dobrze Ewa - poczułam namacalny kontakt z kobieta kiedy wtuliła moje wychudzone ciało w swoje - Już wszystko dobrze - powiedziała ze słyszalnym współczuciem w głosie.
CZYTASZ
Eva #4 - Seria Connected
Random~ Nosiłam zbyt wiele masek na swojej twarzy. Perfekcyjnie ukrywając przed otoczeniem moje prawdziwe emocje. Nazywano mnie różnie... Ale znaczenie miało takie samo. Imię jakie mi nadano, odnosiło się do Śmierci. I było tak cholernie trafne... Tam gdz...