" Przyszło nam żyć w czasach, kiedy wszyscy głośno wykrzykują słowo "Empatia" nie mając z nią nic wspólnego. Gdzie pod publikę wystawiamy obraz naszego "dobrego" serca, by słuchać oklasków na stojąco. Ludziom nie wstyd jest kłamać, mamić i obiecywać to czego od nich w danym momencie oczekuje Świat. Kreując i promując sztuczność nie tylko w wyglądzie. Człowiek zapomina co to znaczy być orawdziwym, nie idealnym, niepowtarzalnym. Chcą chwały i błysku flash za wszelką cenę. Mogłabym żartobliwie rzec "W dupach im się poprzewracało". Jednak mi nie jest do śmiechu wcale. ".
***
Eva / Polska / Gliwice
Nie potrafiłam zmienić swojego myślenia. Nawet po wyznaniu mi miłości przez Michaela. Nic to nie zmieniło, a raczej utwierdziło w moim przekonaniu, że na tą wojnę powinnam wyruszyć sama, jak zakładał od początku mój plan. Nie powiem by obeszło mnie to wszystko, bo tak nie było. Michael jak zawsze zatrząsł moim porządkiem od fundamentów. Jednak to nie wystarczyło by mnie przekonać do własnych racji. Nie mogłam pozwolić by taki mężczyzna jak On narażał własne życie dla kogoś takiego jak ja. Nie nadałam się na stałą partnerkę. Nie dla mnie pisana była miłość. Miałam zbyt wiele pęknięć, ubytków w swojej osobie. Podobno nie przepracowana trauma z przeszłości mocno rzutuje na przyszłość. A ja byłam jak taka jedna, wielka trauma. Cykajaca bomba czekającą na detonację. Więc jak mogłam budowa z kimś stabilny związek? Przecież to irracjonalne!
Ale kochałam Michaela. Prawdziwe i niezaprzeczalnie. Tylko On jedyny potrafił wzbudzać we mnie taki wachlarz emocji. Oddziałowywał na mnie jak nikt inny. Wyzwalał we mnie cechy o jakie nigdy bym siebie nie posadziła. Przy nim nie musiałam grać. Byłam po prostu sobą. Albo aż sobą.
Dlatego powrót do sypialni i ponowne przypięcie kajdankami do łóżka mojej osoby przez Michaela aż tak wytrąciło mnie z równowagi. Myślałam, że nasza szczera rozmowa coś wniosła i zmieni moje położenie. Że dzięki temu będę miała lepszą okazję do zawinięcia swojej zgrabnej dupy z Polski i wymierzyć ostateczny cios w stronę Santiago. Jednak się przeliczyłam i usłyszałam jedynie "Musisz sprawić bym Ci zaufał, że nie uciekniesz Jaskółko, bym pozwolił Ci poruszać się samej." I to było tyle jeśli chodzi o nadążają się okazję.
Przynajmniej na tamtą chwilę tak sądziłam.
***
Od ponad tygodnia mój dzień wyglądał jednakowo. Każdy poranek witałam z Michaelem leżącym ns moim łóżku koło mnie jak stworzył go Bóg. Nie powiem bym narzekała na ciepło Jego pięknie wyrzeźbionego ciała, które obejmowało mnie niczym bezpieczny kokon. Nawet to, że jedna z beanzoletek kajdanek była przypinana do Jego nadgarstka co noc nie przeszkadzało mi zupełnie. Nawet sikanie kiedy stał obok mnie nie było dla mnie czymś do czego nie mogłabym się przyzwyczaić. Jednak zostawianie mnie na całe dnie samej w tej przeklętej sypialni, bez możliwości odezwania do kogokolwiek było ponad moje siły. Nawet Vasil wrócił do Arabii Saudyjskiej bez wcześniejszego pożegnania ze mną.
Głośny huk wyrwał mnie ze swoich rozmyśleń. Powstało nie małe zamieszanie gdzieś poza moją "złota klatka". Odgłosy wystrzałów, jęków I uderzeń zakłócały wczrsniejsza ciszę. Nie miałam pojęcia co się do cholery dzieje. Starałam się utrzymać trzeźwe myślenie i nie popadać w niepotrzebna panikę. Żyłam w tym Świecie już od wielu lat i nie pozwolę sobie na bycie ofiara. Ostatni raz nią byłam jako Pilar i nigdy więcej. Nie pozwolę by znowu ktoś przejmował kontrolę nad moim życiem.
CZYTASZ
Eva #4 - Seria Connected
Altele~ Nosiłam zbyt wiele masek na swojej twarzy. Perfekcyjnie ukrywając przed otoczeniem moje prawdziwe emocje. Nazywano mnie różnie... Ale znaczenie miało takie samo. Imię jakie mi nadano, odnosiło się do Śmierci. I było tak cholernie trafne... Tam gdz...