" To nie życie nas kopie, a ludzie, którymi się otaczamy. I to od nas samych zależy jak bardzo będziemy mieć obolałą dupę. Bo przecież nikt nam nie wybiera towarzystwa."
***
Ewa / Macedonia
Zamarłam. Dobrze wiedziałam do kogo należał głos. Mężczyzna stał wyprostowany w nieco przyciemnionym kącie z rękami schowanymi w kieszeniach swoich spodni. Mimo rzucanego cienia na jego osobę, dobrze widziałam ten pełen wyższości wzrok.
Oni. Bo taki przydomek nosił mężczyzna, był pochodzenia japońskiego. Urodą przypominał niewinnego chłopca, co często wykorzystywał przeciwko swoim ofiarom. Nigdy nie poznałam jego prawdziwego imienia. Był niczym mistyczne, nie istniejąca postać wśród zwykłych obywateli tego pięknego kraju. Nie istniał w żadnym rejescie, dokumentacji lekarskiej. Człowiek kurwa mać widmo.
- Oni - skupiłam swoją uwagę na nieproszonym gościu.
Jak zawsze ubrany był w długi, czarny płaszcz ze stójką, która ciasno okalała jego szyję. Jasne, niemalże platynowe włosy sięgające lekko przed ramię i te stalowe oczy. Bożyszcze nastolatek w aktualnych czasach.
- Amanozako - użył imienia, które nadano mi w Yakuzy i lekkie, niemal nie widoczne skinienie głowy na znak przywitania - Nasz Pan kazał Ci przypomnieć o sobie - odparł nie spuszczając ze mnie swojego czujnego wzroku.
Nie musiałam nawet go pytać co się tu stało. Sam dał mi to do zrozumienia. Yakuza nie lubi być lekceważona. A dowodem na to był wygląd miejsca, które tak niedawno stanowiło moja przystań na tych cholernym Świecie. A teraz pozostało po nim zgliszcza i niedopalone pozostałości drewna.
- Co zrobiłeś z Vasilem? - zapytałam chwytając osmolone zwierzę, zamykając go w swoich ramionach.
Starałam się panować nad swoim głosem, by nie dać Oni pewności ile dla mnie znaczył ten gówniarz. Inaczej wykorzystaliby moja słabość w okrutny sposób.
- Pytasz o tego chłopaka? - obserwował z dokładnością moja twarz na wzmiankę mojego przyjaciela. - Jakby to pięknie ująć - udawał, że się zastanawia i spojrzał na swój kieszonkowy zegarek - W tym momencie prawdopodobnie zasila szeregi niewolników naszego Pana. - od środka aż wrzałam niczym wulkan na jego słowa. Dobrze pamiętałam obrazy z czasów, kiedy jeszcze mieszkałam w siedzibie Yakuzy.
Szef grupy Pokudaime, był najbardziej przerażającym człowiekiem jakiego przyszło mi poznać w Japonii. Można powiedzieć, że Jego zdanie zawsze było ważniejsze od innych dowodzących grupami przestępczymi. Możliwe, że wynikało to z ilości członków przynależących do poszczególnych organizacji. W czym Pakudaime nie miała sobie równych. Nawet w większości bardziej strategiczna i przynosząca znaczące zyski część Japonii podlegała właśnie im. Korupcja urzędników państwowych, władzy była na porządku dziennym. Nikt bez ich wcześniejszego pozwolenia nie zasiadał na wyższych stołkach. Może też dlatego tak płynnie rozrósł się biznes niewolnictwa w Japonii? Na "nieoficjalnych" licytacjach można dosłownie kupić sobie kobietę, mężczyznę, a nawet i dziecko o różnej narodowości. Nie wspominając już o ilości narkotyków jaka jest produkowana i wysyłana w Świat przez owy gang.
Wracając do przywódcy Pakudaime. Otóż człowiek ten według mnie ma jakąś chora manie kontroli i chęć pokazywania innym swoją dominację. Stąd też słowo Pan z ust Oni, bo tak każe każdemu swojemu człowiekowi nazywać siebie.
CZYTASZ
Eva #4 - Seria Connected
Acak~ Nosiłam zbyt wiele masek na swojej twarzy. Perfekcyjnie ukrywając przed otoczeniem moje prawdziwe emocje. Nazywano mnie różnie... Ale znaczenie miało takie samo. Imię jakie mi nadano, odnosiło się do Śmierci. I było tak cholernie trafne... Tam gdz...