" I pozwól mi wierzyć, że szczerze żałujesz straconych wspólnych lat. Że jednak znacze coś więcej dla Ciebie. Pozwól mi poczuć ciepło matczynych ramion. Daj mi chociaż mała nadzieję, że kochasz mnie mamo..."
***
Ewa/ Meksyk
Potrzebowałam chwili dla siebie na przemyślenia. Spotkanie własnej matki w tak opłakanym stanie zbudziło dawno uśpione emocje. Znowu poczułam się jak mała Pilar, która tak cholernie mocno chciała być kochana. Nie sądziłam, że to spotkanie aż tak na mnie wpłynie. Zresztą uważałam, że będzie mi obojętne. A jednak dryfuje naga na tafli wody, starając uspokoić siebie. Starając się trzymając w ryzach własne emocje. Ale ta walka była z góry przegrana... Gorzkie łzy wydostały się z moich zamkniętych oczu, mocząc rozgrzane policzki. Tak cholernie mocno chciałabym teraz nie czuć nic. Zero żalu, tęsknoty, rozczarowania i uczucia odrzucenia. Wszystko co było ze mną przez lata dzieciństwa. Byłam wściekła na siebie, ojca, matkę i cały Świat.
Wiedziałam, że w końcu będę zmuszona wrócić do starej chatki i zmierzyć się z przeszłością. To było nie uniknione. Dlatego wypłynęłam na piaszczysty brzeg jeziora i zbierając swoje rozrzucone rzeczy, ubrałam siebie i ruszyłam w drogę powrotną. Było już dość późno, kiedy stanęłam przed drewnianymi drzwiami. Starałam się zachowywać cicho i nasłuchiwałam czy moja matka znajduje się w środku. Chciałam przygotować siebie na to co za chwilę miało się wydarzyć. Do moich uszu dobiegły strzępy urywanej rozmowy. Jakby kobieta miała jakiegoś gościa. Momentalnie cała się spięłam, gotowa na różne scenariusze. Ostrożnie uchylilam stare drzwi i weszłam do środka. Musiałam się upewnić czy nie jestem zagrożona. Bałam się, że Yakuza trafiła na mój ślad i przyszła dokończyć egzekucji na mnie. Albo co gorsza mój mąż lub ojciec odkryli moja prawdziwa tożsamość i postanowili zgładzić mnie raz a porządnie.
- Santiago - usłyszałam imię mojego męża z ust matki. Bałam się, że siedzi przy stole na jednym z krzeseł. Z tym swoim dobrze mi znanymi uśmiechem. - Ja nie zwariowałam! - lekko się uniosła - Wiem co widziałam! Moja córka żyje!
Nie mogłam w to uwierzyć. Moja własna matka postanowiła mnie wydać. A tak bardzo chciałam wierzyć, że będąc w takiej życiowej sytuacji coś się zmieni w jej osobie. Poczułam lekkie pieczenie w okolicy mostka z powodu kolejnego rozczarowania. Nie tak to sobie wyobrażałam, będąc jeszcze chwilę temu nad jeziorem.
Ostrożnie, bezszelestnie wysunelam ostrze niewielkiego sztyletu, skrytego w podeszwie mojego buta i podeszłam od tyłu do mojej własnej matki. Zima stał dotknęła jej szyji na co zastygła momentalnie i przestała prowadzić ożywiona rozmowę z moim koszmarem z przeszłości. Słyszałam doskonale Jego głos po drugiej stronie urządzenia. Był wzburzony, zdenerwowany. Tak jak kiedyś, ilekroć się sprzeciwiałam... Poczułam jak zimy dreszcz przeszedł po moim ciele. Nadal przeszłość oddziaływała na mnie. Chociaż może i nie tak silnie jak kiedyś... W końcu byłam dobrze wyszkolonym zabójca, który nigdy nie spudłował. Zawsze doprowadzając sprawę do końca... życia jakiegoś człowieka.
- Może faktycznie mi się tylko przewidziało ... Wiesz jak to jest. W moim wieku różnie bywa - odparła wreszcie moja matka, bojąc się o własne życie - Przepraszam, że zawracam Ci głowę.
- Nie dzwoń do mnie więcej! Inaczej zmienię zdanie i skończysz jako pożywienie dla dzikich zwierząt. - powiedział tym swoim chłodnym głosem i zakończył połączenie.
CZYTASZ
Eva #4 - Seria Connected
Random~ Nosiłam zbyt wiele masek na swojej twarzy. Perfekcyjnie ukrywając przed otoczeniem moje prawdziwe emocje. Nazywano mnie różnie... Ale znaczenie miało takie samo. Imię jakie mi nadano, odnosiło się do Śmierci. I było tak cholernie trafne... Tam gdz...