" Życie przypomina grę w pokera. Nie ważne jak dobrym byłbyś graczem. Nie ważne jak dobre trzymałbyś karty w swojej dłoni. Zawsze znajdzie się ktoś, kto okaże się lepszy. Nawet jeśli byłeś pewny swojej wygranej."
***
Ewa - Szwajcaria / Zurych
By nie popaść w dziwny stan emocjonalny i chociaż na chwilę oderwać swoje myśli od Michaela i tego jak powinnam postąpić w Jego sprawie, przyjęłam kolejne zlecenie w Szwajcarii. Nic tak nie działało na mnie uspokajająco, jak krzyki nowej ofiary przed pewną śmiercia z moich rąk. Wiedziałam, że nie mogłam w nieskończoność odwlekać wyroku wydanego przez TEGO człowieka na Michaela... Jednak chciałam dać sobie więcej czasu na... Właśnie. Sama nie wiedziałam na co. Możliwe, że łudziłam się, że wymyślę rewelacyjny plan by wilki był syty i owca. Tylko w cholerę nic nie potrafiłam logicznego zaplanować by obeszło się bez rozlewania krwi... Krwi mojego byłego kochanka.
Ubrana w czarny, przylegający kombinezon motocyklowy i kask pędziłam jednośladem po rozgrzanym asfalcie,pięknie wchodząc w każdy zakręt mający przed sobą. Krajobraz mijający już dawno był jedynie rozmazanym obrazem. Skupiona idealnie na widoku przed sobą. Czekającą na odpowiedni moment by idealnie wyhamować i wbić się w białą karoserię cadillaca eldorado z 1959 roku. Musiałam skupić się na tym manewrie, by wyjść z tego jedynie lekko poobijana. Auto należące do mojego nowego obiektu, również musiało być ewentualnie lekko porysowane. Tak by nie narobić zbyt dużych szkód, które mógłby wzbudzić zbyt duża niechęć do mojej osoby. Ale przede wszystkim tak doprowadzić do zderzenia, by wyglądało to na winę kierowcy auta.
Zlecenie na niejakiego Noah Bucher nie czekało zbyt długo na liście. Przyjęłam go po zaledwie dwóch minutach od pojawienia się w aplikacji. Miałam ku temu powody. Był jedną z wielu osób, które blisko współpracowały z moim mężem. To właśnie ten człowiek pośredniczył między Meksykiem, a innymi odbiorcami kokainy w Europie. A skąd o tym wiedziałam? Od kilku lat skrupulatnie sprawdzałam wszelkie istotne kontakty mojego męża, by dobrać mu się do jego tyłka. Zdawałam sobie sprawe, że Santiago i mój ojciec w Świecie przestępczym to nie są jakieś zwykle płotki. Dlatego musiałam być ostrożna i każdy swój nawet najmniejszy ruch, przybliżający do zadania ostatecznego ciosu w ich kierunku, dokładnie przeanalizować. By z myśliwego nie stać się zwierzyną.
Wydanie wyroku na obecny mój cel, tylko przyspieszyło moje działania. Było to w cholerę mi na rękę. Wystarczyło, by mężczyznę zainteresować swoją osobą, a wszystko pójdzie z górki. Na zlikwidowanie obiektu miałam dwa miesiące. W tym czasie musiałam go uwieść, rozkochać i sprawić by wtajemniczył mnie w swój Świat. Potrzebowałam dostać się jako jego osoba towarzysząca na te ważniejsze bankiety organizowanie przez wplywowe rodziny w naszym Świecie, stojące na samym szczycie hierarchii. A kiedy stanę się na tyle dobrze zapamiętana twarzą, skończę żywot Noah. By wdrożyć kolejne kroki do ostatecznego końca...
W takich momentach, kiedy rozmyślam o tym wszystkim... Zastanawiam się jakby to było, gdybym już po poronieniu odważyła się na ucieczkę od Santiago. Czy dane byłoby mi spotkać Michaela? Czy nasza historia potoczyłaby się inaczej? Czy dane byłoby nam szczęśliwe zakończenie?
Poczułam jak moje ciało wygina się w nienaturalna pozycję, a promieniujący ból przeszywa każda najmniejszą komórkę mojego ciała. Przez własną głupotę i rozkojarzenie nie zdążyłam odpowiednio wyliczyć momentu hamowania motorem. Przez co leżałam teraz gdzieś dwa metry od zdarzenia. Czułam w ustach metaliczny posmak, co tylko utwierdziło mnie, że nie jest kurwa dobrze. Nie potrafiłam poruszyć najmniejszym palcem u dłoni bez wydania z siebie przeciągłego jęku.
CZYTASZ
Eva #4 - Seria Connected
Casuale~ Nosiłam zbyt wiele masek na swojej twarzy. Perfekcyjnie ukrywając przed otoczeniem moje prawdziwe emocje. Nazywano mnie różnie... Ale znaczenie miało takie samo. Imię jakie mi nadano, odnosiło się do Śmierci. I było tak cholernie trafne... Tam gdz...