Ten rozdział jest bardzo drastyczny. Dlatego polecam osobom o delikatnej psychice przelecieć kursorem na sam koniec tekstu. Ostatni fragment jest istotny. Pozdrawiam RudaKtosiekA.
" Człowiek może planować swoją przyszłość wierząc, że uda mu się to wszystko osiągnąć. Jednak jednego nie jest wstanie przewidzieć... Miłości i tego co się jest gotowym dla tego uczucia uczynić. "
***
Ewa/ Meksyk
Tydzień. Tyle czasu minęło na nękaniu mojego ojca głuchymi telefonami, nocnymi wizytami w Jego sypialni jako zmora. Zostawianie w widocznym dla ojca miejscu moich rzeczy z dzieciństwa, które znalazłam na strychu. Widziałam Jego starych w oczach i obłęd. Doprowadzanie Go do takiego stanu było dla mnie balsamem dla serca. Niszczenie Jego psychiki tak jak On niszczył moja w przeszłości. Ale to nie było wszystko co dla Niego przygotowałam. Najlepsze zostawiłam na sam koniec.
Dzięki współpracy Luci, wszyscy obecni na posesji mojego ojca zostali uśpieni dzięki bezwonnemu gazowi wpuszczonemu w wentylację oraz substancji znajdującej się w wodzie. Nie zamierzałam zabijać wszystkich obecnych. Pragnęłam dostać w ręce wyłącznie tylko mojego ojca. Oczywiście, że moglam z łatwością zabić Go już pierwszej nocy, kiedy przekroczyłam próg tego domu. Ale to byłoby za mało jak na wyrządzone krzywdy z Jego ręki.
Patrzyłam jak mój ojciec powoli odzyskuje przytomność, wisząc na łańcuchach całkowicie pozbawiony odzieży. Jego twarz ogrzewały poranne promienie słońca, które miały być jego ostatnimi jakie widzi w swoim życiu.
- Co do chuja? - wymamrotał lekko szarpiąc za kajdany.
- Witaj ojcze - odezwałam się mrożącym krew w żyłach głosem - Tęskniłes?
- Nie jesteś prawdziwa. Jesteś tylko wyłącznie moim wyobrażeniem - mamrotał pod nosem.
Zwinnie zmieniłam swoją pozycję stając w całej okazałości przed Nim. Patrzyłam jak na Jego twarzy maluje się gama różnych emocji. Począwszy od zdziwienia, strachu kończąc na niezrozumieniu.
- Z tego co wiem w przeszłości nie zapłodniłem żadnej z moich dziwek - to było jasne, że tylko mój głos się zgadzał z dawna Pilar. Przecież cały mój wygląd zewnętrzny uległ zmianie dzięki chirurgii plastycznej. - Czekaj, czekaj. A to nie ty byłaś przypadkiem narzeczona mojego zmarłego przyjaciela?
- Widzę, że powoli odzyskuje aż jasność umysłu - uśmiechnęłam się diabolicznie - Ale przestań lepiej już wytwarzać swoj mózg. Zaraz wszystko Ci opowiem Pápa - podeszłam do starego, metalowego stołu dzie naszykowałam wcześniej odpowiednie narzędzia do wymierzenia sprawiedliwość. - Ale najpierw przejdziemy do czegoś milszego - chwyciłam zestaw niewielkich igieł i powróciłam do poprzedniej pozycji, patrząc prosto na ojca - oczywiście milszego dla mnie - złapałam z całej siły w jedną dłoń szczękę mężczyzny by nie mógł się wyszarpac, a druga wyciągnęłam pierwsza igłę.
- Jak tylko moi ludzie przyjdą mi mnie uwolnić, zatłuke Cię gołymi rękami na śmierć - wygrażał się kiedy ostre zakończenie zbliżało się do jego oka.
- Muszę Cię zmartwić Pápa, ale nikt nie przyjdzie Ci z odsieczą. Już ja o to zadbałam - i wbiłam mocno igłę w akompaniamencie Jego głośnego wrzasku przepełnionego bólem. Poczułam zapach moczu przez co sierowalam swój wzrok na posadzkę - Już popuściłes ze strachu? Przecież dopiero zaczęliśmy zabawę.
CZYTASZ
Eva #4 - Seria Connected
Random~ Nosiłam zbyt wiele masek na swojej twarzy. Perfekcyjnie ukrywając przed otoczeniem moje prawdziwe emocje. Nazywano mnie różnie... Ale znaczenie miało takie samo. Imię jakie mi nadano, odnosiło się do Śmierci. I było tak cholernie trafne... Tam gdz...