" Nawet najpiękniejsza złota klatka pozostaje jedynie więzieniem. Nie ważne jak bardzo wydawać się będzie wygodna."
***
Eva / Polska, Gliwice
Nie potrafiłam skupić się na znalezieniu wyjścia z tej niedorzecznej dla mnie sytuacji. Mój pęcherz dawał o sobie coraz bardziej znać, a ten kretyn postanowił mnie zostawić samą w tej cholernej sypialni, przypiętej do łóżka. W głowie wymyślałam już coraz to bardziej wymyślne scenariusze zemsty na nim, jak tylko uporam się z potrzebą fizjologiczną. Odliczałam każdą, mijająca sekundę by chociaż trochę być świadoma upływającego czasu. Na moje szczęście po dosłownie nie całych dziesięciu minutach, drzwi wejściowe stanęły otworem, a w nich stanęła dobrze mi znana postać.
- Przyniosłem Ci obiad - odparł wchodząc z taca w rękach pełna nęcącego mnie jedzenia. Nawet mój brzuch zaburzał donośnie domagając się posiłku - A raczej kolacja patrząc na godzinę - dodał nie wzruszony piorunami jakie częstowałam Jego osobę z moich oczu i wymownym milczeniem - Możesz się wściekać na cały Świat, ale robimy to wyłącznie dla Twojego dobra - mówiąc to usiadł na jednym brzegu materaca i sięgnął po widelec, nabierając na niego ładnie pachnący makaron z jakimś sosem.
- Jak mogłeś postąpić wbrew mojej woli Vasil? - zapytałam, otwierając pierwszy raz usta od przekroczenia progu sypialni przez tego gówniarza i delektując się smakiem na podniebieniu
- Ty naprawdę jeszcze o to pytasz? - zaprzestał swoich ruchów i podniósł swój wzrok wprost na mnie - Miałem pozwolić Ci iść na pewną śmierć? Jedynej osobie na tym popierdolonym Świecie, która jest dla mnie niczym rodzina? Miałem stać obok i spokojnie patrzeć na Twój koniec?! - przy ostatnim zdaniu Jego głos był nieco ostrzejszy.
- To była wyłącznie moja decyzja i nikt nie miał prawa się w to wtrącać!
- Pieprzenie! - wstał na równe nogi, nie przejmując się jedzeniem lądującym w znaczącej ilości na podłodze i pościeli - Tak jak Ty potrafiła byś zrobić dosłownie wszystko by uchronić mnie przed śmiercią w imię naszej przyjaźni, tak ja zrobił bym to samo. Nawet jeśli oznacza to przetrzymywanie Cię wbrew Twojej woli przez Michaela! - podszedł pod drzwi i zatrzymał się na chwilę, jakby zdał sobie sprawę że tą rozmową i tak nic nie wskóra - Powiem pokojówce by posprzątała - oznajmił i chciał już wychodzić, lecz zdążyłam się odezwać.
- Potrzebuje skorzystać z toalety. Możesz mnie rozpiąć? - udawałam skruszona. To mogła być moja szansa na ucieczkę i doprowadzenie sprawy z Santiago do końca.
- Wyłącznie Michael ma klucze do kajdanków. A nawet jeśli miałabym je i ja, nie byłbym tak głupi by Cię uwolnić. Zbyt dobrze Cię znam Królowo, by nie podejrzewać Cię o chęci ucieczki - gówniarz jeden! - Przekaże Michaelowi by do Ciebie przyszedł.
- Pieprzeni rycerze się kurwa znaleźli - wymamrotałam pod nosem prychajac kiedy zostałam znowu sama.
To było cholernie popieprzone. Naprawdę.
Nie prosiłam się o żadnego księcia z bajki, muszkieterów w obcisłych rajtuzach, pilnujących mojego życia! Na cholerę mi to wszystko było?! Powinnam trzymać się własnych, wcześniejszych zasad jakimi się kierowałam w życiu i nie dopuszczać do siebie nikogo. Nie miałabym na głowie w tym momencie troglodyte, który rości sobie do mnie jakieś prawa. Gówniarza, który pozjadał wszystkie rozumy i chce decydować o moim losie. A przede wszystkim miałabym już dawno za sobą sprawę z Santiago i odzyskała bym własne dziecko.
CZYTASZ
Eva #4 - Seria Connected
Random~ Nosiłam zbyt wiele masek na swojej twarzy. Perfekcyjnie ukrywając przed otoczeniem moje prawdziwe emocje. Nazywano mnie różnie... Ale znaczenie miało takie samo. Imię jakie mi nadano, odnosiło się do Śmierci. I było tak cholernie trafne... Tam gdz...