" Nie każda historia ma swoje szczęśliwe zakończenie dla każdego bohatera. Często ktoś coś bezpowrotnie traci na rzecz drugiej osoby, poświęcając najważniejsze. Bo w życiu już tak bywa, że ktoś jest wygranym, by ktoś inny był przegranym."
***
Ewa/ Meksyk
Gdyby kiedyś mi nastoletniej ktoś powiedział, że odnajdę w sobie siłę by stawić czoło swoim potworom, to bym go wyśmiała. A jednak stoję przed drewnianymi drzwiami, za którymi jeszcze chwilę temu wydobywał się dźwięk czyjeś obecności. Zostawiłam za sobą masę trupów, by znaleźć się w tym miejscu i dokonać zemsty. W moim organiźmie szaleją tak sprzeczne emocje jakich nigdy wcześniej nie było mi odczuwać na raz. Począwszy od dumy, zawziętości, ekscytacji na spotkanie oko w oko z Santiago po zwątpienie, strach i niepewność do do jutra. Jednak było już za późno na analizę własnego życia i priorytetów. Klamka dawno temu już zapadła... Nawet jeśli miałabym z tego nie wyjść na własnych nogach. Przecież nie mogłabym układać swojego życia u boku Michaela, jak gdyby nigdy nic i zapominając o swojej przeszłości. Tu nawet nie chodził o moja własna krzywdę ze strony ojca i Santiago. A o to, że moje dziecko gdzieś tam było i właśnie ta myśl nie pozwoliła by mi zostawić to wszystko za sobą.
Z duszą na ramieniu złapałam za pięknie zdobioną klamkę i nacisnęłam. Wypuściłam wstrzymywane powietrze dopiero kiedy drzwi ustąpiły i uchylił wnętrze pomieszczenia.
Wtedy Go ujrzałam. Wyglądał dokładnie tak samo gdy widziałam tego skurwiela ostatni raz. Masywna sylwetka ubrana w wysokiej jakości garnitur, włosy idealnie ułożone jakby dopiero przed chwilą wyszedł spod rąk fryzjera, perfekcyjnie przystrzyżony zarost okalający kwadratową szczękę i te oczy w które niegdyś podkładałam wszelkie nadzieje.
- Santiago - wyszeptałam ledwie słyszalnie, starając się zapanować nad lekko drgająca moja dłonią w której spoczywała wymierzona w Jego osobę broń.
- Nie powiem, że miło Cię widzieć w MOIM domu - powiedział swoim zachrypniętym głosem zaznaczając do kogo to wszystko należy i opierając nonszalancko swoje ciało o jeden z regałów pełnych książek - Co Cię sprowadza do mnie? - zapytał jakby od niechcenia specjalnie chcąc grać na czasie.
- Nawet nie drgnij - rozkazałam widząc, że chce wykonać krok - Inaczej odstrzele Twojego fiuta i każde Ci go wypierdolić - dla wiarygodność swoich słów przesunęłam lufę na wysokości Jego krocza.
Miałam cholerną ochotę załadować cały magazynek w to miejsce, dobrze pamiętając jak co noc dobierał się do mnie mimo mojego wyraźnego sprzeciwu.
- Spokojnie - podniósł ręce i uchylił marynarkę, pokazując że nie jest uzbrojony.
To było do Niego nie podobne i zdecydowanie zbyt łatwo mi przyszło dostanie się do Santiago. Ale nie miałam czasu na analizę tej sytuacji. Przyszłam tu z pewnym zamiarem i tego musiałam się trzymać.
- Napijesz się ze mną? - zapytał kiwając w stronę barku pełnego alkoholu stojącego w jednym z rogów pomieszczenia - Porozmawiamy spokojnie bez dalszego rozlewu krwi. Ty chcesz czegoś ode mnie, a ja czegoś od Ciebie. - podszedł pod wspomniany mebel i nalał w dwie szklanki tequili. Uważnie obserwowałam każdy najmniejszy ruch oczekując najgorszego z Jego strony - Żałuję tego wszystkiego co uczyniłem w przeszłości. - starał się mydlić mi oczy jak niegdyś to robił. Ale ja już nie byłam tamtą dziewczyną co ślepo mu zawierzyła.
CZYTASZ
Eva #4 - Seria Connected
Random~ Nosiłam zbyt wiele masek na swojej twarzy. Perfekcyjnie ukrywając przed otoczeniem moje prawdziwe emocje. Nazywano mnie różnie... Ale znaczenie miało takie samo. Imię jakie mi nadano, odnosiło się do Śmierci. I było tak cholernie trafne... Tam gdz...