Zostałam dzisiaj wezwana na komisariat. Podobno Amelka też będzie, więc myślę, że będzie ciekawie. Mogłam wziąć ze sobą jedną osobę, więc wybrałam Pawła. Ostatnio się do siebie zbliżyliśmy, ale tylko jako przyjaciele. Ogarnęłam się, a wtedy usłyszałam dzwonek do drzwi.
- hej, gotowa? - zapytał mnie Paweł.
- pewnie, możemy iść. - powiedziałam i poszliśmy w stronę komisariatu.
Kiedy byliśmy już przy drzwiach zauważyłam Amelię razem z Jankiem. Czyli ona wzięła jego jako osobę towarzyszącą, cóż, nie jestem zdziwiona.
- hej. - powiedziałam do nich równocześnie z Pawłem, ale nikt nie uraczył nas odpowiedzią. Trochę nie miło, ale dobra.
(Od razu mówię, że nie wiedziałam jak to opisać, więc mogą być błędy!)
Weszliśmy z Pawłem do środka i czekaliśmy, aż ktoś do nas przyjdzie. Czekaliśmy już dobre 10 minut, więc z nudów zaczęłam się rozglądać i zauważyłam, że podkład, który nałożyłam na moje nadgarstki się starł.
- idę do łazienki, za chwilę wrócę.- zwróciłam się do Pawła i poszłam do łazienki uważając, żeby nikt nie zauważył moich ran.
Kiedy byłam na miejscu wyjęłam podkład z torebki dziękując sobie w myślach, że postanowiłam go spakować. Nałożyłam taką ilość, żeby nie było nic widać i wklepałam gąbeczką. Wyszłam z łazienki, upewniając się, że wszystko jest idealnie zakryte.
W drodze do miejsca, w którym czeka na mnie Paweł minęłam się z Jankiem. Chciałam się odezwać, ale o tylko tracił mnie ramieniem i sobie poszedł. Co mu się stało?
- hej! Poczekaj! - zaczęłam za nim wołać, uprzednio włączając dyktafon. Od jakiegoś czasu tak robię kiedy z kimś rozmawiam. Poleciła mi to robić Ania.
- czego znowu chcesz?! - krzyknął chamsko. W jego głosie było słychać irytację.
- przecież to, że już się nie przyjaźnimy nie znaczy, że musisz traktować mnie jak powietrze. Jakbyś ty się czuł, gdybym udawała że w ogóle się nie znamy?- zaczęłam łagodnie.
- szerze? Miałbym wyjebane! Czego nie rozumiesz?! Już się nie przyjaźnimy! Nienawidzę cię! - krzyczał.
- nie... Nie powiedziałeś tego naprawdę. - powiedziałam łamiącym się głosem. To był cios prosto w serce.
- powiedziałem, ale jeśli chcesz, powiem jeszcze raz. Nienawidzę cię, szmato. Żałuje, że w ogóle się z tobą przyjaźniłem. - powiedział i sobie poszedł. Wtedy czułam, jak moje serce rozrywa się na małe kawałeczki, które Janek następnie depta.
- nie wierzę...- szepnęłam do siebie. Chwilę zabrało mi dojście do siebie, ale w końcu wróciłam do Pawła.
- co jest młoda? - zapytał mnie, kiedy już przyszłam na miejsce.
- nic.
- nie kłam. Wiem, że coś jest na rzeczy. Widziałem tego śmiecia jak szedł wkurwiony jak osa, a ty płakałaś. Powiesz mi potem. Urządzimy sobie ploteczki. - powiedział, a potem zaczął mi coś gadać o jakiś maseczkach. Czasem nie wierzę, że on jest dorosłym mężczyzną.
~~~~~
- to co, u kogo robimy sobie wieczór spa i ploteczki? - zapytał mnie Paweł, kiedy wychodziliśmy z komisariatu. Amelia jest teraz pod nadzorem odpowiednich służb i ma gdzieś charytatywnie pracować.
- chodźmy do mnie. Ty przecież nie masz takich rzeczy w domu.- powiedziałam.
- oj, zdziwiła byś się. Ale dobrze chodźmy do ciebie. - powiedział, a mnie zatkało. Kilka sekund później zaczął się śmiać. - żartuje przecież!
- wiesz, po tobie można się spodziewać wszystkiego.- zaczęłam śmiać się razem z nim, ale nasz śmiech nie potrwał długo.
- oh, a co to za najlepsi przyjaciele? - powiedział nie kto inny jak Janek. - ooo, Melania, już nie płaczesz? Przekomicznie wtedy wyglądałaś. - zaczął się ze mnie śmiać, ale nagle przestał.
Dostał od Pawła w nos... Chyba mu go złamał...
- nigdy więcej, nie obrażaj mojej przyjaciółki, ty niedorozwinięty bachorze pochodzenia niewiadomego! - powiedział, patrząc mu prosto w oczy. - to do zobaczenia, przyjacielu. Uważaj następnym razem jak chodzisz, to już drugi złamany nos w tym tygodniu, a mamy wtorek. - powiedział przesłodzonym głosem na odchodne i pociągnął mnie za rękę, bo sama nie byłabym w stanie się ruszyć.
- to było bezbłędne! Wow! - zaczęłam krzyczeć.
- no wiesz, ma się tą moc, ale teraz mam brudną rękę. I to w jego krwi, fujka. - zaczął udawać, że wymiotuje, a chwilę później doszliśmy do mojego domu.
- to co, zaczynamy?- zapytałam.
- no pewnie, jeszcze pytasz?! Pokazuj mi, co tutaj masz!
~~~~~
- ... No i on mi mówi, że jestem jakiś dziwny! Ja nie wiem, co on sobie myślał! - słuchałam właśnie opowieści Pawła, jak jakiś dzieciak go wyzywał. - no i ja na to mu taką lepe strzeliłem w plecy, że się popłakał normalnie!
- ty to agresorem jesteś. Zaczynam się ciebie bać. - zaśmiałam się.
- nie martw się, tobie nic nie zrobię. - powiedział i pocałował mnie w czoło. Zresztą nie pierwszy raz. Jednak obydwoje wiemy, że jest to po przyjacielsku i, że nic, oprócz przyjaźni między nami nie będzie.
- miałaś mi opowiedzieć, co powiedział ci ten gnojek. Więc?- zaczął.
- cóż, byłam w łazience i kiedy wychodziłam to się minęliśmy, ale on zamiast po prostu mnie ominąć, to tracił mnie tak z bara. No to się wkurwiłam i powiedziałam mu, że to, że się nie przyjaźnimy nie znaczy, że ma mnie traktować jak powietrze co nie? No i on do mnie, że mnie nienawidzi. Koniec historii, a nie, jeszcze później nazwał mnie szmatą. Teraz koniec historii. - popatrzyłam na Pawła, bo coś długo się nie odzywał, a on miał łzy w oczach. Szybko go przytuliłam, a on zaczął nami kołysać.
- o boże, kruszynko, tak mi przykro. Postaram się, żeby nie powiedział na ciebie nic złego, dobrze? - powiedział, na co pokiwałam głową.
~~~~~
Hej!
To jest jeden z dłuższych rozdziałów.
Szczerze? Nie planowałam, żeby był taki długi, ale macie co czytać 💅
Love ya, do następnego! ❤️
