rozdział 11.

287 22 63
                                    

- proszę przestań! - krzyknęłam kiedy znowu zostałam uderzona przez nieznajomego mężczyznę.

- oj nie kochanie, jeszcze nie teraz. - powiedział, po czym mnie pocałował i znowu zaczął mnie bić.

Krzyczałam i wyginałam swoje ciało z bólu, a mimo to nadal byłam bita. Teraz jest mi wszystko obojętne. Juz nikt po mnie nie przyjdzie i wkońcu umrę, a Amelka będzie miała z tego wielką satysfakcję, której nie chce jej dać.

- dobra, zostaw ją. Raczej nie chcemy żeby zdechła. - powiedziała dziewczyna i po chwili zostałam sama.

Kiedy rozglądałam się po pokoju zobaczyłam telefon. To moja szansa, mogę stąd uciec. Muszę tylko zadzwonić do kogoś, żeby po mnie przyszedł.
Znałam na pamięć tylko numer Janka, więc do niego zadzwoniłam, ale nie odbierał. Ja to mam szczęście. Usunęłam numer z historii połączeń i usiadłam w tym samym miejscu, w którym siedziałam chwilę wcześniej.

Zaczęłam płakać. To mnie przerasta. Nie chce siedzieć tutaj całe życie. Gdybym znała numer Pawła, Piotrka lub dziewczyn już dawno byliby w drodze do mnie, żeby mnie uratować, ale ja głupia nigdy nie myślałam o tym, że coś takiego mi się przyda.

Pamiętam jedynie numer Janka, bo mamy podobne numery. No ale on nie odbiera. Może jeśli zadzwonię drugi raz to odbierze?
Znowu podeszłam do telefonu i kiedy wybrałam numer do pokoju weszła Amelka z wodą w ręce. Kiedy zobaczyła mnie z telefonem przy uchu podbiegła do mnie i wyrwała mi go z ręki. Spojrzała na numer, a potem dała na głośnomówiący.

- halo?- usłyszałam głos Janka.

- hej, sorki pomyłka. To ja Amelka, zmieniłam numer. - powiedziała i uśmiechnęła się do mnie, a później poszła w stronę szafy, w której trzymała rzeczy do bicia mnie. Jednak ja pomyślałam, że to moja szansa.

- pomóż mi Janek! Przyjedź tutaj, proszę! - krzyknęłam, żeby mnie usłyszał.

- Melania? Juz jad...- i połączenie się urwało, bo Amelia się rozłączyła. Mam nadzieję, że Janek przyjedzie.

- o ty suko! - krzyknęła, a sekundę później do pokoju wbiegł ten sam mężczyzna.

- co się dzieje? - zapytał amelke.

- zadzwoniła do Janna, zaraz tu będzie, więc to może być twoja ostatnia okazja. Bierz się za nią. - powiedziała, a ja próbowałam uciec.

Nie udało mi się to, bo mężczyzna zagrodził mi przejście i przysunął mnie do ściany. Znów czułam to samo, co za pierwszym razem kiedy to robił. Strach i obrzydzenie do własnego ciała. Nie chciałam nic innego jak stąd uciec i zapomnieć o tych ludziach.

Jann pov

Od razu kiedy Amelka się rozłączyła zadzwoniłem do reszty, na co Ania powiedziała, żebyśmy na spokojnie się u niej spotkali i żebym powoli opowiedział im co się stało.

Pobiegłem do jej mieszkania i bez pukania tam wszedłem.

- to co się stało? - zapytała Marta.

- ktoś do mnie zadzwonił. Kiedy odebrałem zorientowałem się, że to głos Amelki, wiecie, tej Amelki. Powiedziała mi, że zadzwoniła przypadkowo i zmieniła numer. Juz miałem się rozłączyć, ale usłyszałem głos Melanii, która błaga, żeby ją stamtąd zabrać, bo ją biją. Musimy tam jechać! - powiedziałem, a w oczach miałem łzy.

- dobra, jedziemy. - powiedział Piotrek u pojechaliśmy w miejsce, z którego dostałem połączenie. Wbiegliśmy do budynku i znaleźliśmy coś na kształt piwnicy.

- ona na sto procent będzie tutaj, drzwi są otwarte, wchodzimy. - powiedział Paweł, a ja otworzyłem drzwi i wbiegliśmy do pokoju.

Zobaczyliśmy jakiegoś faceta koło czterdziestki, który wydaje mi się, że gwałcił Melanie. Dziewczyna płakała i błagała żeby przestał, a obok była Amelka, którą się z tego śmiała. Od razu odsunęliśmy tego obrzydliwego człowieka od Melanii, a ja dałem jej swoją bluzę. Paweł wziął ją na ręce i zaprowadził do wyjścia, a my zostaliśmy. Ania poszła z Martą wezwać policję, więc byliśmy tylko ja i Piotrek.

- dlaczego to zrobiłaś? - zapytałem Amelię ze łzami w oczach.

- odebrała mi ciebie, więc spotkała ją kara. Nawet nie wiesz, jak cieszyłam się, że jestem znana na świecie jako dziewczyna Janna. Tak naprawdę cię nie kochałam, tylko czerpałam korzyści z naszego związku. No ale cóż, takie jest życie Janie Rozmanowski, albo jego brak. - zachichotała, po czym wyciągnęła zza pleców pistolet i mierzyła do mnie. Chciała strzelić, ale do pokoju wbiegli policjanci.

Zabrali Amelii broń, po czym ją i tego obleśnego człowieka zakuli w kajdanki i wyprowadzili na zewnątrz.

***

Czekałam z Pawłem na dworze na pozostałych. Zauważyliśmy policję, którą wezwały dziewczyny, a później wracali już z ludźmi, których zapamiętam do końca życia.

- mam nadzieję, że się jeszcze kiedyś ze mną zabawisz, byłaś świetna. - powiedział ten facet, a później zostali zaprowadzeni do radiowozu.

- możemy już iść? Chce iść do domu. - szepnęłam do Pawła, na co on kiwnął głową. Chwilę później byliśmy już w domu Pawła.

- dobrze się czujesz? - zapytał mnie. Chciał mnie objąć, ale szybko od niego odskoczyłam. - przepraszam. - powiedział.

- nic się nie stało. Po prostu boję się, że możecie mi coś zrobić i niby wiem, że nic mi nie zrobicie, ale mimo to się boje. Mam nadzieję, że rozumiesz i nie jesteś zły.

- pewnie, że nie jestem. Jestem z ciebie dumny, że dałaś sobie radę. Mam strasznie silną przyjaciółkę. - powiedział.

- jestem zmęczona. - powiedziałam, a już po chwili zapadłam w sen.

~~~~~

Hej!
Może nie najlepszy, no ale jest 🤗
Wstawiam o 0:57 ✌️
Wiem też że ten rozdział może być nudny ale nic na to nie poradzę
Do następnego! ❤️

𝕸𝖊𝖙 𝖙𝖍𝖊 𝖌𝖔𝖉// 𝕵𝖆𝖓𝖓 𝐈𝐈Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz