Rozdział 2

18.8K 444 10
                                    

Marco:

Nie podejrzewałem że moje dzisiejsze spotkanie w klubie będzie tak ciekawe. Miałem dość słuchania wypocin Luca na temat prowadzenia mojego klubu. Znurzenie było wymalowane na mojej twarzy ale gdy tylko ona przekroczyła drzwi do naszego pokoju to coś we mnie uderzyło. Chryste! Kto to jest? Weszła tak delikatnym krokiem, a gdy tylko się odezwała....mmm mógłbym słuchać jej głosu godzinami. Melodyjny, subtelny, wrażliwy... oszalałem. Ale wierzcie mi jak ten skurwiel zaczął się do niej odzywać to miałem ochotę od razu odstrzelić mu ten zjebany łeb. Gdy podniósł na nią rękę to już wiedziałem że tej ręki już nie ma i ja osobiście o to zadbam. Ale gdy rozerwał jej sukienkę to tylko cud go jeszcze trzymał przy życiu. Oj będzie błagał mnie o litość, a ja będę się wtedy świetnie bawił nad jego ścierwowatym ciałem.
Patrzę w jej cudowne błękitne niczym  niebo oczy i czekam aż weźmie ode mnie moją marynarkę żeby poczuła się lepiej i widzę jak musiałem na nią zadziałać. Patrzy w moje oczy a ja w jej i już wiem że jest po mnie. Wciągnęła mnie w głębię swoich oczu, nie umiałem się od nich oderwać. Jednak coś jeszcze mnie kusiło w tym momencie, jej piękne usta które aż prosiły aby je skosztować. Kurwa i na dodatek musiała przygryzać teraz tę swoją wargę, nie no zaraz się na nią rzucę i nie będzie miała nic do gadania!
- umm..jja ddziękuję- jąkała się lekko odbierając moją marynarkę, przez przypadek nasze palce się dotknęły przy tym i kurwa poczułem takie iskry jak nigdy dotąd! Ona jest już moja. W tym momencie skazała siebie na mnie. Widzę jak się wstydzi i boi...ale mam nadzieję że mnie mnie. A to ścierwo i tak już umarło dla mnie więc nie musi się go bać
- nie bój się, nie zrobię Ci krzywdy- powiedziałem najdelikatniej jak umiałem nadal klęcząc przed nią. Dlatego wstałem i wyciągnąłem w jej stronę rękę żeby pomóc jej wstać. Widziałem duże wachanie z jej strony, ale po chwili poczułem jej drobną, jedwabistą i delikatną dłoń na mojej. Osz kurwa przy palcach były iskry ale teraz to jakby pierdalnął mnie prąd! Widzę że ona też to poczuła. Oj tak mała, również przepadałaś. Pociągnąłem ją tak że wylądowała dosłownie na mojej klacie. Trzymała swoją jedną dłoń na moim torsie a drugą wciąż miałem w swojej ręce. Była tak blisko że słyszałem jej nierówny oddech, czułem jak wali szybko jej serce, a do tego opuściła głowę z rumieńcami na twarzy.
- jja przepraszam...aale muszę wracać do pracy... może jakoś jeszcze uda mi się sprawić że Sam jej nie straci - powiedziała prawie szeptem, ale słyszałem wszystko doskonale. I na pewno na to nie pozwolę
- królewno- zacząłem a ona nagle na mnie spojrzała z takimi iskierkami w oczach że znowu odleciałem- ekhm... nigdzie nie idziesz, w sensie do pracy...masz podartą sukienkę, a o pracę twojej znajomej się nie martw bo będzie tu pracowała i dostanie podwyżkę. Osobiście o to zadbam- mówiłem, a z każdym moim słowem widziałem niedowierzanie i nadzieję.
- ale to tamten facet jest jej szefem - stwierdziła niepewnie
- królewno - i znów te rumieńce, chyba lubi jak tak do niej mówię - ten skurwiel był jej przełożonym a to ja jestem głównym szefem tego miejsca i to finalnie ja o tym decyduje kto, co, gdzie i jak. Dlatego tak jak mówiłem już ,prace zachowa plus podwyżkę dostanie
- nawet nie wiem jak mam Panu...
- Marco - przerwałem jej
- słucham?- zapytała zdziwiona
- żaden Pan, jestem Marco Delavega- przedstawiłem się
- umm... Aurora Snow White - powiedziała a ja miałem wrażenie że to żart
- śpiącą królewna i śnieżka w jednym?nie ładnie jest kłamać - powiedziałem pobłażliwie
- ehh moi rodzice są dość zwariowani - zaczęła mówić - ogólnie nazywają się White, a że mama mówiła mi zawsze że jak byłam w brzuchu i strasznie się wierciłam to czytała te dwie bajki i od razu byłam spokojna więc stąd pomysł na takie imiona- mówiła to z taką powagą i lekką irytacją. Zapewne nie jestem jedyny który myślał że żartuje - ale jak pan- spojrzałem na nią wymownie - znaczy Marco, jeśli ty Marco mi nie wierzysz to mogę pokazać Ci mój dowód osobisty - dodała
- wierzę Ci Auroro- powiedziałem stanowczo a ona znowu się tak cudownie zarumieniła. I wtedy dotarło do mnie że my nadal stoimi przy sobie a ja trzymam jej dłoń. Nie myśląc wiele, zbliżyłem się do jej ucha na co ona głośno wciągnęła powietrze
- chętnie zostanę Twoim księciem który uwolni Cię od złej czarownicy i zbudzi ze snu pocałunkiem - wyszeptałem jej do ucha przygryzajac delikatnie płatek ucha. Zadrżała tak mocno że miałem wrażenie iż orgazmu dostała.
- jja.. to znaczy...emmm...jja - nie była w stanie nic powiedzieć ale po chwili wzięła swoje ręce i odsunęła się ode mnie o krok. A było tak przyjemnie- cco teraz będzie z pracą Marco? Vici została sama.- zapytała niepewnie
- spokojnie zaraz będzie pomoc więc my już chodźmy, odwiozę Cię do domu- powiedziałem, bo w między czasie zdążyłem napisać do mojego młodszego brata żeby sprowadził tutaj trzy kelnerki.
- dobrze ale przejdę się, mieszkam niedaleko i nie chce robić większego kłopotu - powiedziała szybko. O nie mała nie ze mną te numery
- błagam Cię, będziesz szła w nocy sama, w rozdartej sukience? Po moim trupie, a teraz idziemy do samochodu i odwiozę Cię bezpiecznie do domu. - stwierdziłem stanowczo a ona jakby analizowała to co powiedziałem
- ehhh... dobrze- powiedziała i gestem ręki wskazałem jej inne drzwi jak tymi którymi weszła. Zdziwiła się ale posłuchała. Gdy szliśmy to muszę przyznać że nawet pod moją o wiele za dużą na nią marynarką widziałem jej idealnie zgrabne ciało.  Położyłem moją rękę na dole jej pleców i poprowadziłem w odpowiednim kierunku. Gdy już stanęliśmy przed moim Astonem Martinem otworzyłem jej drzwi od strony pasażera i gdy wsiadła to szybko poszedłem na stronę kierowcy i usiadłem
- poproszę o adres - powiedziałem z lekkim uśmiechem a ona spuściła głowę z rumieńcami i powiedziała gdzie mam jechać. Po chwili byliśmy już pod jej domem a ona całą drogę nie spojrzała na mnie co mnie bardzo wkurzało- umm.. dziękuję za ratunek i podwiezienie- powiedziała i już chwytała za klamkę żeby otworzyć drzwi ale ją powstrzymałem
- Auroro-powiedziałem delikatnie - zjedz ze mną kolację - powiedziałem a ona chyba była mocno zdziwiona bo co chwilę otwierała i zamykała usta a oczy miała jak by miały jej wyskoczyć.
- jja nie wiem czy tto dobry pomysł Marco - powiedziała to cicho patrząc na swoje ręce. A moje imię w jej ustach brzmi jak poezja. Ale nie dam się spławić
- ja uważam że to rewelacyjny pomysł dlatego jutro będę po Ciebie o 20- powiedziałem
- jutro?!- wykrzyknęła
- tak, nie pasuje Ci? Masz inne plany?- zapytałem i już chciałem się pytać czy ma faceta ale się powstrzymałem
- umm miałam lecieć do rodziców do Miami bo zaczęłam urlop i obiecałam im że w urlopie ich odwiedzę - wyznała a mnie kamień spadł z serca bo nic nie powiedziała o inny facecie
- to nie problem, zjemy kolację w Miami. Tutaj masz mój numer, proszę napisz, zadzwoń cokolwiek jak będziesz mogła a wtedy przyjadę - mówiąc to podałem jej moją wizytówkę
- umm... Dobrze....do widzenia - powiedziała i zaczęła wychodzić
- do zobaczenia królewno! Krzynąłem za nią. Gdy zamknęła drzwi do jej domu wybrałem szybko numer do zaufanego człowieka
- Domenico na wczoraj chce mieć informacje o Aurora Snow White - powiedziałem stanowczo
- oczywiście, jak zbiore wszystko to prześlę na maila - powiedział i się rozłączył.
Do zobaczenia moja królewno dodałem w myślach i odjechałem do pewnego ścierwa żeby pokazać mu kto w tym świecie rządzi.

Serce CapoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz