Rozdział 9

11.7K 279 5
                                    

Aurora:

Gdy tylko Marco pojechał poczułam jakąś pustkę,to dziwne bo nie chce go dopuścić do mojego serca a jednak gdy pojechał poczułam się źle. Przecież on jest Capo! To nie ma sensu.
- mała szykuj się rodzice wracają - wyrwał mnie z zamyśleń głos J.
- Osz lecę po kieckę, może ją wcinse jeszcze!- Zawołałam i pobiegłam do mojego pokoju. Wiedziałam że J., szykuję wszystko na dole. Bo ogólnie aby złagodzić wymiar kary zrobimy nr 5, a co to jest? Nic innego jak odegranie scenki z ulubionej baśni rodziców czyli ze śpiącej królewny. Będzie to moment kiedy ukłuje się wrzecionem i zasnę a wtedy James będzie księciem który pokona przeszkody by zbudzić mnie pocałunkiem miłości, oczywiście J., zawszę daje mi całusa w czoło. To zawsze powodowało że rodzice nam albo darowali karę albo była bardzo tycia. Mamy kilka różnych scenek i zawsze typowaliśmy którą użyjemy w zależności od tego co zrobiliśmy.
Usłyszałam nagle trzask drzwi wejściowych czyli już są. Ok czas zacząć przedstawienie. I o dziwo weszłam w kieckę, jest krótsza ale to nic. Wyszłam z pokoju z głową do góry i szłam jak w bajce zaczarowana w stronę salonu gdzie J., zawszę zostawiał imitacje wrzeciona. Zauważyłam już jak rodzice mnie obserwują wiedziałam już że chwycili przynętę! Dlatego nie wychodząc z roli szłam już w stronę wrzeciona i w momencie gdy je dotknęłam upadłam na łóżko zasypiając. Po chwili słyszałam jak J., walczy z przeszkodami i już po chwili jest koło mnie mówiąc swoją rolę by po chwili pocałować mnie w czoło. Otworzyłam oczy i zaczęliśmy śpiewać piosenkę z bajki
"Znam ze snu twe usta i oczy twoje znam, Jak we śnie tę samą masz postać, nawet uśmiech ten sam, Zawsze tylko śnię, Niech wreszcie ten sen nie będzie snem, Proszę zostań tu, Nie wracaj do snu, Na jawie mi mów, Jak w każdym ze snów, Że kochasz mnie. Proszę zostań tu, nie wracaj do snu, Na jawie mi mów jak w każdym ze snów, Że kochasz mnie."
Ta piosenka jest wisienką na torcie naszego talentu i widzimy jak mama płacze wzruszona a tata patrzy na nas z miłością i dumą. Chyba wygraliśmy te bitwę.
- i co my mamy z wami zrobić- zaczęła mama
- przytulić i wypić razem kawę?- zapytał niewinnie J.
- ehh chodźcie tu cwaniaki - powiedział tata rozkładając ręce na boki i czekał na nas. Więc po chwili wszyscy staliśmy w rodzinnym uścisku.
- ale pokój musicie posprzątać, bo wygląda jakby naprawdę tutaj ktoś toczył walkę ze złem - dodała mama a my wybuchnelismy śmiechem.
Nie zwlekając na nic szybko zabraliśmy się za sprzątanie a później poszłam się przebrać w coś wygodnego. Już miałam schodzić na dół gdy zobaczyłam brata w drzwiach do mojego pokoju.
- co tam J., ?- zapytałam
- musimy porozmawiać królewno - powiedział poważnie, a ja wiedziałam że chodzi mu o sytuację z Marco
- wiem...i mam nadzieję że to wszystko się ułoży...nie chce żeby komuś stała się krzywda- widziałam jak J., rozmyśla nad czymś
- on coś do do Ciebie czuję, widzę to ale musimy ustalić pewne zasady...po pierwsze nie wychodzisz nigdzie sama, zawsze muszę być przy Tobie ja bądź Marco...po drugie jeśli coś zauważysz dla Ciebie podejrzanego, nietypowego masz mi to mówić od razu...po trzecie jak będziemy we Włoszech pokaże mi gdzie zawsze biegasz i trasę którą zawsze jeździsz do pracy, wtedy stworze plany ucieczek i miejsc spotkań...a po czwarte kocham Cię siostra i boje się o Ciebie - zakończył swój monolog a na ostatni punkt po prostu się do niego przytuliłam.
- wiem James i ja też Ciebie kocham i boje się że coś Ci się stanie.- już chciałam coś dodać ale przerwał nam mój telefon oznajmiający przyjście wiadomości.
- chyba już się stęsknił Twój książę - zaśmiał się James - idę do siebie jak coś krzycz - i wyszedł. Ja szybko wzięłam telefon i zaczęłam się do niego uśmiechać

Od Marco:
Jak tam moja królewno, rodzice Was uziemili czy jednk Twój urok osobisty ich powalił?😘

Do Marco:
Z takim urokiem osobistym to nikt mi się nie oprze o zacny królewiczu więc wyszliśmy z tego bez szwanku😁

Od Marco:
Uff całe szczęście, bo już chciałem wracać by Cię uratować. Padłabym na kolana i błagał o litość i ułaskawienie dla Ciebie😘a i przyznaje rację ja nie umiem się oprzeć Twojemu urokowi 😉

Do Marco:
Nie wiem czy Twój urok osobisty by zadział na króla, raczej by mnie zaryglował w komnacie i postawił smoka by mnie strzegł 🤣

Od Marco:
Dla Ciebie królewno to nawet smoka zabiję, więc długo byś w tej komnacie nie posiedziała, a wtedy wywiózł bym Cię w odludne miejsce i tam miał tylko dla siebie 😁

Do Marco:
Ciekawy pomysł, rozważę go kiedyś 😝😁

Gdy usłyszałam kolejny dźwięk oznajmiając wiadomość już nie mogłam się doczekać co mi odpisał Marco ale zobaczyłam że to od nieznanego numeru. Weszłam w tą wiadomość i zamarłam

Od nieznany:
Już niedługo będziesz moja a ten Włoski Capo będzie błagał mnie o litość żebym oddał mu Ciebie ślicznotko. Szykuj się już na spotkanie.
V.P.

Przerażenie to mało powiedziane co czułam! Czułam jak łzy mi lecą i nie myśląc jasno wybrałam numer do Marco
- nie mogłaś się już doczekać królewno aż napiszę?- zapytał a ja się rozpłakałam - ej królewno co się stało? Aurora mów do mnie, co się dzieje, zaraz będę u Ciebie słyszysz, nic się nie martw,już jadę nie rozłączaj się - i tak cały czas mówił a ja płakałam nie umiałam nic powiedzieć to mnie przerosło. I chyba James mnie usłyszał bo wszedł nagle do pokoju i widząc mnie w tym stanie teleportował się i zamknął mnie w swoich ramionach
- ej co jest? Aurora oddech... Oddychaj-zobaczył że trzymam telefon i mi go zabrał po chwili rozmawiał z Marco - tak jestem przy niej...nie wiem...już patrzę.... KURWA!...musimy chyba szybciej się ewakuować...ok czekamy- i się rozłączył - Aurora... królewno spójrz na mnie proszę - mówił to tak delikatnie i spokojnie że spojrzałam na brata - on nic Ci nie zrobi rozumiesz? Nie skrzywdzi Cię. A teraz się pakuję, wyjeżdżamy dzisiaj,za niedługo - powiedział - idę do rodziców im to przekazać, coś wymyślę...a Marco zaraz tu będzie - cmoknał mnie w czoło i wyszedł.
Próbowałam się spakować ale ręce mi się trzęsły, nie umiałam nagle trzeźwo myśleć... Boże co teraz będzie? Po dłuższej chwili walki z rękoma żeby je jakoś opanować i się spakować już miałam się poddać ale poczułam silne ramiona które mnie oplatały właśnie. I czułam że to nie James, ani rodzice, a co najlepsze poczułam się bezpieczna. Spojrzałam niepewnie w górę i dojrzałam te ciemne cudowne oczy.
- Marco - tylko tyle udało mi się wyszeptać
- ciii moja królewno, jestem przy Tobie, już niczym się nie martw. Będę cię osłaniał, będę twoją tarczą, twoim schronem, nie pozwolę aby ktoś zbliżył się do Ciebie moja Auroro- szeptał mi do ucha kołysając się ze mną. I naprawdę wierzyłam w to co mówi. A jego ramiona stały się moim ukojeniem.
- Marco zabierz mnie stąd... proszę
- samolot będzie za godzinę gotowy i wracamy do domu i proszę Cię abyś zamieszkała na ten czas z bratem u mnie w moim domu- powiedział bardziej stanowczo i czekał aż coś powiem
- ale...co z Sam? Nie mogę jej samej zostawić - zapytałam przerażona.
- mój brat po nią pojedzie, wyjaśni jej wszystko i przywiezie do nas.- czekał aż coś powiem
- dobrze zamieszkamy na ten czas u Ciebie - nie miałam wyjścia, do dla dobra wszystkich. Widziałam jak odetchnął z ulgą
- dziękuję królewno a teraz chodź, pomogę Ci się spakować i chyba czeka mnie poważna rozmowa z królem - mówiąc to wstał ze mną sadzając mnie na łóżku. Po chwili się uśmiechnął podejrzanie - idę przekazać że porywam moją królewnę i oddam ją później - i zaczął wychodzić
- zaraz co? Marco nie! - ale już go nie było...no to po mnie, teraz to najlepsza scenka z bajki ever mnie nie uratuje
- młoda ale jaja - nagle wbiegł James - Marco przedstawił się tacie jako twój książę dosłownie i ten słuchaj gada z nim jak ze starym kumplem - powiedział J., i zaczął się śmiać
- Auroro!- usłyszałam wołanie taty - chodź proszę na dół! W tej chwili!....oho to mnie udupił ten Włoch. Spojrzałam na Jamesa a ten się szczerzy tylko i chwytam mnie za rękę.
- chodź królewno czas zmierzyć się ze smokiem - zaczął się śmiać, a mi wcale nie było do śmiechu.

Serce CapoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz