Aurora:
Odłożyłam ostatniego misia w holu i oparłam się plecami o drzwi. Byłam bardzo zadowolona z tego wieczoru. Marco okazał się być niesamowitym mężczyzną i niestety muszę przyznać że coś mnie do niego ciągnie. Nagle pojawił się przede mną James
- wszystko dobrze królewno? Nic Ci nie zrobił?- zaczął pytać z troską wymalowaną w oczach. Kocham go naprawdę, od małego dbał o mnie i się troszczył i chociaż czasem się kłóciliśmy to on i tak był ze mną cokolwiek się nie działo. Położyłam rękę na jego barku
- J., Jest dobrze, a nawet świetnie - zaczęłam mówić - nic mi nie zrobił i bawiłam się świetnie - dodałam uśmiechający się i kiwnęłam głową w stronę misiaków. J., spojrzał na nie i się lekko uśmiechnął
- wesołe miasteczko? Cwaniaczek dobrze to rozegrał widzę - stwierdził a ja wybuchłam śmiechem
- co powiesz na lampkę wina taty z piwnicy i wtedy Ci wszystko opowiem - zapytałam a James uśmiechnął się szatańsko
- ale że tak bez pytania, po cichu jak za dawnych lat? Podpierdolimy buteleczkę i obalimy w sadzie?- mówił szeptem
- jedna butelka na pół, nie chce jutro zdychać - pogroziłam mu palcem
- nudziara, ale niech będzie - i poleciał do piwnicy. Ja w tym czasie wzięłam ze sobą dwa kieliszki, koc, przekąski i poszłam już pod naszą Jabłoń. Rozłożyłam wszystko, włączyłam lampki które kiedyś zawiesiłam na drzewie i są tutaj do dzisiaj i po chwili przyszedł zadowolony James.
- wziąłem dwie gdyby jednak była taka potrzeba - stwierdził rozsiadając się i szczerząc się do mnie. Ehh już wiem że jutro będzie ciężki dzień. Spojrzałam na telefon żeby wiedzieć która chociaż jest godzina żeby mieć świadomość jak długo będę jutro zdychać po winie i aż uśmiechnęłam się do telefonu ponieważ miałam wiadomość od Marco, szybko mu odpisałam i spojrzałam na brata
- no co?- zapytałam
- książę już się stęsknił i napisał?- zapytał z dziwnym uśmiechem
- a i owszem - mówiąc to wystawiłam mu język - a teraz polej bracie i słuchaj uważnie.
I tak przez kolejną godzinę opowiadałam ze szczegółami Jamesowi jak przebiegł nasz wieczór. Wypiliśmy w tym czasie całą już butelkę a J., jak zawsze słuchał mnie uważnie i zapewne już analizował wszystko.
- a na koniec mnie pocałowała szybko przy samych ustachy i pojechał - zakończyłam mówić dopijajac wino z mojego kieliszka. Po krótkiej chwili ciszy J., się odezwał
- czujesz coś do niego?-
- co?- zapytałam zdziwiona
- czy coś do niego czujesz królewno - zapytał poważnie, patrząc na mnie
- nie wiem, ciagnie mnie do niego ale nie wiem co do niego czuję James. Narazie po prostu udało mi się go trochę poznać lepiej i czułam się przy nim dobrze...i bezpiecznie - powiedziałam i zaczęłam patrzeć na gwiazdy
- ehh.... Posłuchaj mnie Aurora...chce dla Ciebie jak najlepiej - zaczął mówić - i widzę jaka jesteś szczęśliwa ale jeśli on Cię skrzywdzi to uwierz mi z piekła a go wygrzebie i kurwa zajebie wolno i boleśnie. Ale póki co będzie żył bo sprawił że jesteś szczęśliwa, a to jest dla mnie najważniejsze - i gdy skończył mówić przytulił mnie a mi poleciały łzy. Zawsze gdy tak mówi do mnie do płacze ze szczęścia że mam tak wspaniałego brata
- dziękuję braciszku - powiedziałam cicho. Siedzieliśmy tak już długo i w pewnym momencie zaczęłam zasypiać. Przy moim bracie często zasypiałam bo czuję się zawsze bezpieczna. Zdążyłam tylko usłyszeć
- śpij spokojnie królewno - i zaczęłam unosić się w powietrzu. Ale nie miałam już siły otwierać oczu.
Rano obudziły mnie promienie słońca. I stwierdziłam że nie boli mnie głowa, a to nowość po winach taty. Tatko robi najlepsze wina na świecie ale mocne są i nieźle potrafią człowieka dobić. Szybko wstałam, poszłam na poranną toaletę, wychodząc sprawdziłam która jest godzina...8:26 nie najgorzej. Zeszłam szybko do kuchni gdzie ma stole leżało już śniadanie i była kartka od rodzicówKochane dzieci,
Pojechaliśmy po zakupy i po drodze musimy podjechać do Anny i Dereka, ponieważ mają do nas jakaś niecierpiącą zwłoki prośbę. Śniadanie macie gotowe. Smacznego i buziakiRodzice
P.S. tata już się zorientował że coś mu ubyło z piwnicy, więc czeka Was szlaban stulecia :,-)No to po nas, stwierdziłam i zaczęłam się śmiać.
- co cię tak od rana bawi królewno?- zapytał nagle J., schodząc po schodach
- przeczytaj sobie to się dowiesz - podałam mu list od rodziców i po chwili wiedziałam że James przeczytał do końca bo mina mu zrzedła
- no to jesteśmy udupieni mała - i oboje wybuchnelismy śmiechem.
- no nic musimy przyjąć to na klaty braciszku... Ale zanim wrócą to może pójdziemy pobiegać?- zapytałam robiąc słodkie oczka
- pewnie, wiesz że uwielbiam z tobą to robić- powiedział całując mnie w czoło.
Przerwał nam jednak dzwonek do drzwi. James od razu poszedł otworzyć
- królewno, do Ciebie - powiedział J., wchodząc do kuchni a za nim...
- Marco?! Co tutaj robisz o tej godzinie?- zapytałam, ponieważ zaskoczył mnie i to bardzo
- dzień dobry królewno - przywitał się dając mi buziaka w policzek - chciałem z Tobą o czymś ważnym i z Twoim bratem porozmawiać - dodał
- ze mną?- zapytał zdziwionych James
- ehh tak... Może usiądźmy a powiem o co chodzi - zaproponował a ja tylko kiwnęłam głową i poszliśmy do salonu . Po chwili Marco zaczął mówić
- zanim zacznę proszę Was, abyście mi nie przerywali i dali skończyć wszystko co mam do powiedzenia, dobrze?- zapytał a my z bratem kiwnelismy głowami na tak i czekaliśmy na to co ma nam do powiedzenia - a zatem wczoraj Auroro gdy mówiłem Tobie o rodzinnych interesach nie powiedziałam Ci wszystkiego... otwórz moja rodzina to mafia. Ojciec pomaga mi ale oddał już stołek i to ja jestem Capo.- o KURWA pomyślałam - i niestety wczoraj gdy odjechałem spod waszego domu zaczął nas ktoś śledzić, moi ludzie się tym zajęli ale dowiedzieliśmy się że to mój największy wróg i niestety wie już o Tobie Auroro....- jeszcze większe o KURWA!- dlatego kazałem pilnować najlepszym moim ochroniarzom wasz dom a Tobie królewno chciałbym przydzielić ochroniarza. Ponieważ zapewne Vasil będzie chciał mnie dorwać i to poprzez Ciebie dlatego nie ma innego wyjścia...James i tutaj prośba do Ciebie, abyś tak długo jak możesz był ciągle przy niej, wiem że przy Tobie jest bezpieczna.- zakończył i zapadła cholera cisza, a ja czułam że zaraz zemdleje...to jakiś żart i to słaby, błagam niech to będzie tylko żart
- załatwię sobię urlop na szybko i dam Ci znać ile będę mógł zostać - powiedział poważnie James
- dobrze, mój najlepszy człowiek poleci z Wami do Włoch, oczywiście do czasu rozwiązania problemu zostawię tutaj kilku ludzi aby pilnowali waszych rodziców - kurwa co tu się dzieje
- ok, ale mają ich nie widzieć
- rozumiem, nie będą ich widzieć ani słyszeć
- musimy stworzyć kilka planów na ewentualne komplikację, plany ucieczek, miejsca spotkań, komunikacja...- nie wytrzymałam już tego
- ja tutaj jestem chłopaki!- zaczęłam krzyczeć...- Ty- wskazałam palcem na Marco - wyjdź, ale już! Przez ciebie moja rodzina jest w niebezpieczeństwie - i już miałam dalej krzyczeć ale poczułam się słabo i miałam już mroczki przed oczami - James - dodałam słabo - ja chyba....- poczułam silne ramiona ale nie brata to był Marco trzymał mnie już na rękach
- nie pozwolę Cię skrzywdzić Aurora rozumiesz, zależy mi na tobie...- to było ostatnie co usłyszałam a później zapadła ciemność...
CZYTASZ
Serce Capo
RomanceZawsze wiedziałam że moje dobre serce kiedyś mnie zgubi, a pomoc mojej najlepszej przyjaciółce doprowadzi do czegoś złego?...nie do czegoś innego, nieznanego, nowego. To miał być jeden jedyny raz gdy ratuje tyłek Sam w jej pracy...i co? Stoję teraz...