Rozdział 11

9.9K 264 0
                                    

Aurora:

Cóż od nadmiaru emocji okazało się że przespałam cały lot do Włoch. Chyba mój organizm tego potrzebował, takiego resetu. Jednak po przebudzeniu chłopaki wpadli na genialny plan , jak przewieźć mnie bezpiecznie do domu Marco...a mianowicie muszę się przebrać za stewardesse a w moje ciuchy wskoczy właśnie jedna ze stewardess! Czuję że to już lekka paranoja i przesada! Ok, przeraża mnie ten koleś co do mnie pisze i grozi nam ale po jaką cholerę cała ta szopka? I niestety ta dwójka razem wzięta to duet nie do pokonania! Stanęli nade mną i stwierdzili że się nie ruszą póki się nie przebiorę i koniec kropka! Trzymajcie mnie normalnie! Mój brat jak się na coś uparł to nie było bata, ale widząc drugiego tak samo upartego, miałam ochotę uciec od nich! No i cóż nie mając innego wyboru wychodzę właśnie z samolotu w stroju stewardessy i idę w stronę jakiegoś nieznanego mi auta. Kobieta przebrana za mnie ma jechać na początku z Marco i Jamesem, taka swego rodzaju przynęta...a ja w tym czasie zostanę bezpiecznie odwieziona do domu Marco i tam mam czekać na chłopaków. Ughhhh, oszaleli normalnie! No ale cóż po ok 30 minutach byłam już pod ogromną willą, tak to zdecydowanie willa nie dom. Miałam zaczeka w aucie aż chłopaki dojadą do mnie ale coś za długo ich nie było. W pewnym momencie zaczęli wybiegać z domu faceci w garniakach i normalnie wyjechali z posiadłości. I niestety czułam że to jest powiązane z całą tą sytuacją...no i jak to w życiu bywa niewiadomo skąd podjechały trzy jakieś nieznane auta pod bramę.
- Russo, zabierz ją do schronu- krzyczy nagle kierowca a ja wiem że jest źle, bardzo źle. Niewiadomo skąd pojawia się zapewne ten cały Russo
- proszę podać mi rękę i trzymać się blisko mnie...niech się Pani nie wychyla i słucha poleceń a dotrzemy bezpiecznie do schronu-mówił szybko lecz z opanowaniem. Kiwnęłam tylko głową na znak zgody i podałam mu rękę. Nagle zaczęły padać strzały, Russo normalnie zasłonił mnie swoim ciałem, bałam się nie tylko o siebie ale i o tego całego Russo, no bo facet mnie nawet nie zna, widzi mnie pierwszy raz a jest w stanie osłonić mnie swoim ciałem, do tego chłopaki! Biegniemy ile sił w nogach wbiegając do domu Marco. Russo trzyma mnie ciągle ramieniem i otwiera nagle drzwi na jakiegoś chipa, a po chwili zbiegamy w dół. Strzały słychać już w domu, czuję że mój stres próbuje wygrać ze mną, więc wkładam całą swoją energię żeby nie dostać ataku paniki. Nagle Russo przyciska mnie do ściany i zatyka dłonią usta. Słychać jakieś kroki, cholera a tu nie ma jak uciec! Pokazuję mi palcem żebym po cichu szła dalej i tak też robimy, on idzie krok w krok ze mną gdy dochodzimy do ściany! Teraz to już po nas! Jednak on przykłada gdzieś rękę i po chwili otwierają się jakieś ogromne, ciężkie drzwi. Wpycha mnie szybko i nim sam zdążył wejść słychać strzał. Russo szybko wbiega zamykając drzwi, po chwili zapalają się światła a mi ukazuję się mini mieszkanie? Tak głęboko w piwnicy? Jest to mała kuchnia połączona z mini salonem i są jakieś jedne drzwi jeszcze, może jazienka?
- Nic panience nie jest?-pyta dziwnym głosem Russo i gdy spojrzałam na niego już wiedziałam dlaczego...cały jego prawy bok był we krwi!
- Chryste Russo ,Ty krwawisz!- krzyknęłam i podbiegłam do niego
- to nic takiego, ważne że Panienka jest cała i zdrowa - wysapał a we mnie się aż zagotowało
- nie chrzań! ochroniłeś mnie swoim ciałem, a nawet nie wiesz kim jestem - powiedziałam i zdjęłam marynarkę stewardessy, przyłożyłam do rany i zaczęłam oglądać tył. Cholera nie ma rany wylotowej, czyli kula utknęła w ciele.- kula nie przeszła na wylot, muszę ją wyjąć jakoś - dodałam
- niech Panienka się tym nie martwi poradzę sobie - mówiąc to upadł na kolano
- yhym właśnie widzę twardzielu, ale weź mi tu nie ściemniaj i daj mi się tym zająć. Ty uratowałeś mnie, teraz moja kolej - powiedziałam spokojnie - gdzie tu jest apteczka - zapytałam
- za tymi drzwiami w szafce pod umywalką - wskazał na drzwi.
Pobiegłam tam szybko i dopadłam do tej szafki, już po chwili wracałam do Russo który był coraz bledszy. Stracił już dużo krwi, więc muszę się pospieszyć. A cóż mój kochany brat na szczęście uczył mnie co i jak robić w takich sytuacjach. No oczywiście to było wszystko w teorii ale wiem jak zabrać się do tego. Usiadłam koło niego, wyjęłam i założyłam rękawiczki, rozciełam koszulę i zobaczyłam wszędzie krew i dziurę, ehh nigdy nie musiałam tego robić a teraz co? Siedzę przy obcym facecie i będę wyciągać mu kulę!
- muszę ją wyjąć więc postaraj się jak najmniej ruszać ok?- zapytałam a on kiwnął mi głową. Wzięłam głęboki wdech i wsadziłam delikatnie palec żeby wyczuć kulę.
- jak masz na imię?- zapytałam go widząc jak walczy z bólem, a też sama musiałam odwrócić swoją uwagę od tego wszystkiego
- Zac...jestem Zac - wydyszał zaciskając oczy
- a zatem miło mi Cię poznać Zac zważając na okoliczności, ja jestem Aurora i proszę nie mów wiecej do mnie Panienak ok?- spojrzałam na niego przelotnie i wyczułam wtedy kule , więc szybko włożyłam drugi palec żeby ją wyjąć
- mnie też jest....aaaaaałłłaaaa!- wykrzyczał w momencie gdy wyjęłam kule! Wyrzuciłam ją szybko i nakleiłam jakiś opatrunek.
- dzielny pacjent z Ciebie a teraz odpocznij - powiedziałam do Zaca
- skąd umiesz takie rzeczy Panie...- spojrzałam na niego wymownie -Auroro- zapytał po chwili.
- mój brat jest wojskowym. Nauczył mnie kilku cennych rzeczy- powiedziałam spokojnie zaglądając do małej lodówki.
Po chwili zadzwonił telefon, Zac szybko wyjął go ze spodni i zaczął rozmawiać
- tak...jest bezpieczna... cała...yhym ...tak szefie...to czekamy.
Rzucił telefon koło siebie
- szef i Twój brat są cali. Jednak walczą z tymi co nas zaatakowali. Powinni szybko się uwinąć. Jak skończą to przyjdą po nas - wytłumaczył mi wszystko a ja stałam osłupiała. Zaczęło do mnie wszystko teraz na nowo docierać, przed chwilą działała chyba adrenalina a teraz czuję jak świat mi wiruje. Usiadłam szybko na podłodze i zaczęłam nerwowo oddychać....tylko nie to, nie teraz, błagam. Muszę jakoś to ogarnąć ale cholera! Łapie coraz trudniej oddech nagle słyszę jakby w oddali Zaca
- Aurora co ci jest? Patrz na mnie błagam, ej co się dzieje. !
A po chwili ledwo docierały do mnie inne głosy
- królewno spójrz na mnie- znałam ten głos, to Marco. Czułam jak moje ręce wędrują ku górze i są kładzione na czyjeś ramiona - królewno moja kochana ,Twoja przestrzeń oddychaj ze mną...wdech....i wydech - słyszałam instrukcję ale moje ciało chciało się poddać - Aurora do cholery dasz radę, skup się...

Serce CapoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz