Rozdział 19

9.1K 242 6
                                    

Aurora:

Padł strzał.... wstrzymałam oddech bo bałam się że James lub Marco ucierpieli, jednak po chwili zaczęłam czuć ból z lewej strony żeber. Co jest do cholery? Spojrzałam i już wiedziałam co jest grane pomimo tego że Marco mnie zasłonił to ja oberwałam od kogoś
- Marco - ledwo powiedziałam, on się obrócił i wepchnął mnie do auta i usiadł obok mnie, po sekundzie James prowadził a ja coraz trudniej oddychałam
- królewno...- spojrzał się w miejsce gdzie się trzymałam -kurwa James przyspiesz, Aurora oberwała - usłyszałam przerażony głos marco.- kochanie patrz na mnie rozumiesz, nie zasypiaj, patrz na mnie cały czas błagam - mówił a ja czułam jak słabne.- Anthony gdzie jesteś?...ok będziemy za 5 minut...Aurora została postrzelona...okolice żeber...nie widz....- nie miałam już niestety siły dalej walczyć zamknęłam oczy. Poczułam jak ogarnia mnie bezgraniczna otchłań, spadałam w nią coraz głębiej. Pochłaniała mnie całą, coraz mocniej i intensywniej. Nic już nie czułam, nic już nie słyszałam. Była tylko ciemność.
Nie wiem ile w tej bezkresności trwałam ale nagle zaczęłam czuć jakby uderzenie, po chwili kolejne. To dziwne bo tutaj nie czułam zupełnie nic. Doszedł do tego głos, który wolał mnie, najpierw niewyraźnie, ale z czasem jakbym znała ten głos
- królewno błagam nie poddawaj się, walcz. Nie odchodź - wolał głos
- odsuń się, adrenalina 2mg i defibrylator - usłyszałam kolejny głos - nie poddawaj się dziewczyno, całe życie jeszcze przed tobą - i znowu uderzenie
- Aurora cholera walcz!- znowu ten pierwszy głos. Zaraz Marco...to jego głos. Nagle poczułam że się unoszę w górę, idę ku jasności a nie ciemności, zaczynam czuć ból, wszystko mnie boli! Niech ktoś weźmie ten ból! Usłyszałam wyraźne pikanie
- mamy ją ,na blok, jazda!- i znowu zapadła ciemność.
Po jakimś czasie znowu słyszałam go i czułam, czułam jego dłoń na mojej jednak nie mogłam otworzyć oczu.
- Auroro błagam, musisz się obudzić, chce zobaczyć te najcudowniejsze oczy, chce widzieć twój uśmiech,twoje rumieńce, błagam królewno...- mówił tak strasznie rozpaczliwym głosem że chciałam się na niego rzucić i mówić że jestem tu i jest wszystko dobrze, ale moje ciało nie współgrało ze mną! Nagle poczułam coś ciepłego na moich ustach, to na pewno usta Marco, tylko on ma tak miękkie i gorące usta. No dalej Aurora porusz chociaż palcem cokolwiek, muszę dać mu znać że go słyszę, że jestem tutaj...no dalej...dalej....tak! Poczułam namacalnie jak poruszyłam palcem ręki za którą cały czas mnie trzymał! Zwycięstwo!
- Aurora! Aurora kochanie słyszysz mnie!? Poruszyłas palcem czułem to...daj znak jeszcze raz albo już wiem, obudź się śpiąca królewno!- wolał Marco a ja poczułam siłę, taką niesamowitą siłę w sobie do walki. I znowu czuję jego usta na moich, Boże poproszę tak codziennie! - śpiącą królewne zbudził pocałunek prawdziwej miłości, więc obudź się i ty Auroro- dodał a ja pewnie gdybym nie spała to bym była czerwona jak burak. Ok ale teraz czas na walkę....matko moja głowa aż pęka od próby otworzenia oczu...i już po chwili razi mnie światło i widzę zamazaną sylwetkę, niewyraźna postać, więc mrugam oczami szybko żeby to minęło
- Tak kochanie, otwórz je proszę...- wolał Marco i po chwili widziałam go wyraźnie. Był zmęczony, miał podkrążone oczy, zarost większy niż zwykle, chce go przytulić ale czuję ból  gdy chce podnieść rękę
- nie ruszaj się skarbie, musisz odpoczywać ale wróciłaś do mnie, obudziłaś się Boże - mówił to prawie płacząc i wtulił się we mnie
- Marco- wycharczalam jakbym miała sahare w ustach. Ale spojrzał na mnie- twój pocałunek mnie zbudził - dodałam. On się uśmiechnął i pocałował mnie znowu
- zawołam lekarza i pewnie zaraz James tutaj będzie- powiedział i szybko wyszedł. Zastanawiałam się co się tak dokładnie wydarzyło, no bo tak spotkanie z klientem, którym okazał się być Vasil, później ucieczka, strzelanina, i...
- witamy wśród żywych Auroro - przerwał moje przemyślenia Anthony i Marco
- bywało lepiej, dziękuję Anthony - odpowiedziałam uśmiechając się lekko
- czy pamiętasz co się stało?- zapytał stojąc już przy mnie
- właśnie chciałam sobie przypomnieć gdy weszliście - powiedziałam zgodnie z prawdą - ale ostatni kawałek układanki mi się urywa
- to normalne, jest to spowodowane stresem, ale jako twój lekarz muszę cię poinformować... zostałaś postrzelona, tak naprawdę cudem żyjesz, kula przeszła milimetr góra dwa od serca, więc miałaś szczęście.- powiedział Anthony a mi momentalnie zaczęły przelatywać obrazy z tego zdarzenia
- jasna cholera - wymsknęło mi się na głos. Anthony się zaśmiał
- też tak sądzę a teraz pozwól że cię zbadam, w końcu spałaś tydzień - powiedział a maszyna podpięta do mnie zaczęła dość szybko pikać- hej spokojnie, byłaś w śpiączce więc i tak walczyłaś dzielnie i raz dwa nam się obudziłaś. A teraz oddychaj spokojnie.- dodał szybko i zaczął badania. Po wielu pytaniach i badaniach, lekarz stwierdził że za kilka dni mnie wypuści ale Marco załatwił przewiezienie mnie do jego domu wraz z pielęgniarką. Nie ukrywam wolę dom jak szpital. Po dojechaniu do domu i podłączeniu mnie na nowo pod kroplówki i maszyny musiałam porozmawiać z Marco, widzę jak go to męczy i nie chce aby się obwiniał
- Marco, możemy porozmawiać?- zapytałam gdy już chciał wyjść z pokoju. Spojrzał na mnie, westchnął ciężko i wrócił siadając obok mnie na łóżku
- posłuchaj mnie królewno, wiem że to wszystko moja wina i zrozumiem jeśli będziesz chciała tak po prostu po wszystkim wrócić do siebie i zapomnieć o mnie. Nie będę Cię zatrzymywał ponieważ przeze mnie mogłaś stracić życie i nie...
- zamknij się Marco!- przerwałam mu ten masakryczny monolog. Spojrzał znowu na mnie zszokowany - nie zamierzam uciekać od Ciebie, i to nie prawda że przez Ciebie prawie umarłam tylko przez tego co pociągnął za spust w moją stronę, a chciałabym przypomnieć że to twój pocałunek mnie zbudził więc na litość boską nie chrzań tylko mnie pocałuj, przytul i przynieś później lody bo potrzebuję coś ma poprawę humoru. - powiedziałam na jednym wdechu a on siedział oniemiały. Po kilku sekundach dotarły chyba do niego moje słowa i normalnie rzucił się na moje usta jak wygłodniałe dzikie zwierzę...mmmm no jak tak będzie robił to lody nie będą potrzebne. Całował mnie namiętnie, czułam w tym pocałunku tęsknotę, czułość...chwilo trwaj! Po chwili się oderwał ciężko oddychając, oparł swoje czoło o moje i spojrzał w moje oczy
- nawet nie masz pojęcia królewno jakie to były tortury dla mnie gdy leżałaś nieprzytomna przez ten cały czas. Tak bardzo się bałem że Cię stracę.- mówił szeptem
- ale nie straciłeś mnie, jestem tutaj dzięki Tobie - powiedziałam i wtuliłam się w niego czując błogie bezpieczeństwo i ciepło.
- kurwa laska obiecuję Ci że jeszcze jeden taki pierdolony numer zrobisz a sama cię ukatrupie - wleciało tornado o imieniu Sam i przytuliła się do nas obojga - nigdy kurwa więcej mnie tak nie strasz ok?- powiedziała płacząc już
- obiecuję - odpowiedziałam i sama poczułam jak lecą mi łzy
- to ja przyniosę Wam lody - dodał Marco wstając
- nie no taki facet to skarb kochana - powiedziała oczywiście na głos Sam i zaczęliśmy się w trójkę śmiać.
Nagle było słychać huk drzwi na dole, później bieg po schodach, Marco w sekundę teleportował się przy mnie i mnie zasłaniał wyciągając pistolet. Serce prawie wyskoczyło mi z piersi, jednak po chwili pokazał nam się zziajany, brudny, w poszarpanych ubraniach James. Oparł się jedną ręką o framugę i zgiął się w pół łapiąc powietrze. Po chwili spojrzał na nas z uśmiechem i satysfakcją w oczach...

Serce CapoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz