rozdział 15

42 3 0
                                    

Amber: Czy panowie wracają do swoich domów na święta?

Richard: Chyba raczej tak
Richard: A co się stało?

Amber: Bo miał lecieć ze mną Geo ale zrezygnował i mam teraz jeden wolny bilet i nie wiem co z nim zrobić
Amber: Z resztą, moi rodzice was zapraszali dlatego pytam
Amber: Ale jeśli wszyscy lecicie dzisiaj to najwyżej przepadnie ten bilet albo oddam komuś na lotnisku

Chris: Właściwie
Chris: Ja mogę z tobą lecieć
Chris: I tak miałem dopiero jutro wracać bo na dzisiaj nie mieli już biletów

Amber: Naprawdę?
Amber: Znaczy wiesz, ja nie zmuszam żeby nie było
Amber: Nie znasz moich rodziców

Chris: Rozmawiałem z twoją mamą

Amber: A tak, zapomniałam o tym
Amber: No dobra, niech będzie
Amber: Mamy wylot o 20
Amber: Mam nadzieję że jesteś spakowany

Chris: Całe życie

Amber: Tak, jasne
Amber: Podjadę po ciebie za godzinę
Amber: Nie wierzę że naprawdę zabieram Veleza do siebie na święta

Chris: 😁
Chris: Nie dramatyzuj

~*~

Abigail i Christopher dotarli pod dom dziewczyny zadziwiająco szybko. Chłopak zdziwił się, widząc przed sobą wyjątkowo wielki budynek, z zadbanym ogródkiem, nawet jeśli był grudzień. Trochę jej nawet tego zazdrościł, ale nie odezwał się ani słowem, tylko skierował wraz z nią do drzwi.

- Ostrzegam tylko, że moja rodzina jest dość specyficzna. W razie, gdyby wypytywali cię o niestworzone rzeczy, to mnie wołaj. - powiedziała Abby, stając przed drzwiami. Odwróciła się do niego przodem, patrząc na niego poważnie.

- Może nie będzie aż tak źle.

- Tak sobie wmawiaj. - mruknęła, ściągając rękawiczki, które miała na sobie. - Mogę ci tylko powiedzieć, że hiszpański jest na porządku dziennym, ale możesz spodziewać się też angielskiego, żeby nie było. I też w razie czego pytaj.

- Miło, że mnie tak ostrzegasz, ale poradzę sobie. - zaśmiał się cicho Chris, mimo wszystko ciesząc się, że mu o tym mówiła. Naprawdę to cenił.

Abby nie odezwała się więcej, tylko otworzyła drzwi do swojego domu. Już na wejściu można było wyczuć różne zapachy różnych potraw, które przyrządzała żeńska część jej rodziny. Ona sama odwróciła się na moment, uśmiechając się szeroko do Chrisa, który wręcz z radością wszedł z nią do środka, zamykając za sobą drzwi.

- Hej, kochani! Już jestem! - zawołała Abigail, sama uśmiechając się od ucha do ucha. Musiała przyznać, że naprawdę tęskniła za rodzinnym domem.

- Abby, skarbie.

Tuż przed dziewczyną pojawiła się nagle jej starsza wersja. Jej matka, tak łudząco przypominająca Abigail, podeszła do córki bliżej i przytuliła ją mocno do siebie. Dziewczyna wtuliła się w jej ciało, ciesząc się, że w końcu ją widziała. Dawno nie była w domu wśród bliskich i naprawdę tęskniła za nimi wszystkimi.

- Jak dobrze, że już jesteś. I jak widzę, nie sama. - wyszeptała kobieta, zerkając ukradkiem na Christophera. Abigail od razu dostrzegła tamten uśmiech na twarzy matki.

- Dzień dobry, proszę pani. - przywitał się Chris, wystawiając do kobiety dłoń, którą ta z radością uścisnęła.

- Dzień dobry. - odparła, po czym od razu odwróciła się do córki. Nie przejmowała się nawet obecnością chłopaka, który stał tuż obok. - Twój chłopak? Czemu nic nie mówiłaś?

Ja się nie zakochuję, ja tańczę Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz