rozdział 11

45 3 0
                                    

Chęć pomocy innym zawsze była silniejsza, ale i na tym można było się przejechać. Abigail chciała tylko pomóc, a sama została ofiarą pobicia. Choć chłopak, któremu pomogła, uciekł, ona nie miała tyle szczęścia i dość mocno skatowana kierowała się budynku, gdzie pracowała. Było jeszcze przed czasem, więc spokojnie weszła do odpowiedniej sali i usiadła przy ścianie, chcąc trochę odpocząć. Wiedziała, że powinna udać się prosto do szpitala, ale najzwyczajniej w świecie się bała.

Dziewczyna oparła głowę o ścianę za sobą, oddychając spokojnie, by się uspokoić. Bolało ją całe ciało, każdy jego kawałek, ale starała się to ignorować. Dziękowała tylko Bogu, że tamci napastnicy nie złamali jej żadnej z kończyn, bo wtedy skończyłaby się jej współpraca na dobre kilka miesięcy, o ile nie dłużej.

Kiedy tylko całe CNCO weszło do sali, zobaczyli niecodzienny widok. Poturbowana dziewczyna siedziała przy ścianie, wręcz zwijając się z bólu. Wyglądała, jak siedem nieszczęść - potargane włosy, w których znajdowały się liście i trawa, rozszarpane ubrania, krew... Przeraził ich jej widok, szczególnie, że nie wiedzieli, co się wydarzyło.

- Abby. Matko, co ci się stało? - spytał od razu Erick, zjawiając się koło niej nagle. Kucnął koło niej, dotykając delikatnie jej ramienia.

- To nic takiego. Ktoś mnie pobił. - mruknęła, otwierając oczy, by na niego spojrzeć. Chłopak od razu dostrzegł w jej spojrzeniu niewyobrażalny ból, przez co zabolało go serce.

- Powinnaś jechać do szpitala. Nie powinno cię tu być w ogóle. - oznajmił, nie wiedząc, co właściwie tam robiła. Nie chciał wyobrażać sobie, jak wielki ból sprawiał jej każdy ruch i dlaczego nie zgłosiła się do szpitala.

- Nic mi nie jest.

- Zwijasz się z bólu, nie zmyślaj. - powiedział, wskazując na nią palcem. Abby nie mogła zaprzeczyć. - Jedziemy do szpitala, od razu, nie ma gadania.

- Erick. - jęknęła cicho, łapiąc go za nadgarstek, co sprawiło jej tylko dodatkowy ból. On prędko złapał jej dłoń, ściskając lekko i nie zamierzając odpuszczać.

- Nie ma gadania, Amber. Ktoś musi cię zobaczyć i opatrzeć.

Dziewczyna nie miała sił, by jakkolwiek się kłócić, z resztą, mieli rację. Zaczęła pomału podnosić się z ziemi, co do najprostszych rzeczy nie należało. Chris, widząc, że tylko się męczyła, natychmiast do niej podszedł i wziął ją na ręce w stylu panny młodej. Amber nie protestowała, tylko złapała go za szyję, przykładając głowę do jego klatki piersiowej. Zamknęła oczy, nie będąc w stanie dłużej się na to wysilać.

~*~

- Nie wierzę, że ktoś mógł to zrobić. - powiedział Richard, kręcąc głową sam do siebie. Wciąż nie dochodziło do niego, jak ktoś mógł pobić dziewczynę.

- Nic nie mówiła? Kto ją pobił? - spytał Zabdiel, ciekawy, czy Abby komukolwiek powiedziała, kto był sprawcą jej aktualnego stanu.

- Wiem tyle, co wy. Nie za wiele. - mruknął Erick, zaniepokojony stanem, w jakim znalazła się jego przyjaciółka.

Ich rozmowy zapewne trwałyby dalej, gdyby na korytarzu nie pojawił się lekarz, który zajmował się Abigail. Cała czwórka natychmiast się przy nim znalazła, chcąc dowiedzieć się czegokolwiek na temat stanu zdrowia ich przyjaciółki.

- Co z nią?

- Wyjdzie z tego?

- Nie jesteście z rodziny z tego, co mi wiadomo. Nie mogę udzielać informacji w takim przypadku. - powiedział lekarz z jakimś smutkiem. Widział, że każdy z nich martwił się o jego pacjentkę, ale obowiązywały go tajemnice zawodowe.

Ja się nie zakochuję, ja tańczę Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz