Dwa miesiące później
Abigail przemierzała przez budynek, jakby była u siebie, choć znajdowała się tam po raz pierwszy. W uszach bębniły jej piosenki Marcusa i Martinusa, które od jakiegoś czasu słuchała na okrągło. Czasami wciąż nie mogła wyjść z podziwu, że wszystkie ich teksty pisała ich rówieśniczka i jednocześnie przyjaciółka, dwudziestojednoletnia dziewczyna, Ilaya Anders.
- A pani do kogo? Nie wpuszczamy obcych. - powiedział ochroniarz, kiedy tylko się do niego zbliżyła. Abigail miała jednak przygotowaną odpowiedź.
- Ja do Ricky'ego Martina, byłam z nim umówiona. - wyjaśniła pokrótce, w nadziei, że mężczyzna ją przepuści. Fakt, nie miała żadnej przepustki, ale wierzyła się, że uda się jej przejść dalej.
- Pan Martin nic nie mówił o żadnym spotkaniu.
- Bo to nagła sytuacja. - powiedział nagle Ricky, zjawiając się tam znikąd. Oboje odwrócili się w jego stronę. - Cześć, Abby, dobrze cię widzieć. - przywitał się, ściskając lekko dziewczynę, która odetchnęła z ulgą, że się tam zjawił. - Ona pójdzie ze mną. Jest moim gościem i jeśli będzie chciała wejść gdziekolwiek, proszę ją przepuszczać.
- Dzięki wielkie, Ricky. - mruknęła Abby, kiedy w końcu odeszli od ochroniarza na bezpieczną odległość. Spojrzała na niego, oglądając się jeszcze za siebie.
- Wybacz za to. Mam ostatnio sporo na głowie i zapomniałem im o tobie powiedzieć.
- Żaden problem, naprawdę. Najważniejsze, że przeszłam. - zaśmiała się cicho, nie mając mu tego za złe. Rozumiała go w pełni. - A co to za pilna sprawa, że kazałeś mi przyjechać? Chyba nie chcesz ze mną znów współpracować, co?
- Czemu nie? - spytał, choć wcale tego nie planował, o czym doskonale wiedziała. Już dawno to ustalili. - Właściwie, to ma jakiś związek ze współpracą. A bardziej, może chciałabyś wystąpić choć raz na scenie z chłopakami, co? Oczywiście ci za to zapłacę, o to się martwić nie musisz.
- To bardzo kusząca propozycja, ale nie wiem, czy w ogóle powinnam. Miło mi, że to proponujesz, dużo to dla mnie znaczy, ale daj mi czas, by to przemyśleć na spokojnie. Dam ci znać do końca dnia, dobrze?
- Nie ma problemu. - przytaknął od razu, gotowy czekać, ile tylko chciała. - Zaprowadzę cię może do chłopaków, co? Na pewno się stęsknili. - dodał od razu, obejmując ją ramieniem w przyjacielskim geście.
- Z całą pewnością. - odparła ze śmiechem, przytakując mu. Miała naprawdę wielką ochotę spotkać się z przyjaciółmi, których nie widziała już dłuższy czas. - Prowadź.
~*~
Wejście na arenę równało się z zobaczeniem CNCO, ale również z dołączeniem do rozciągających się tancerzy. To właśnie do nich, zakamuflowana Abigail, podeszła, by się przywitać. Każdy z nich dobrze wiedział, że miała do nich dołączyć, jak gdyby nigdy nic i najzwyczajniej w świecie zatańczyć z nimi podczas próby generalnej, jak i na koncercie, który miał odbyć się już za kilka godzin.
- Cześć, wszystkim. Dzięki, że zgodziliście się mnie przyjąć na ten koncert. Obiecuję, że więcej nie będę wam przeszkadzać. - przywitała się Abby z uśmiechem, patrząc po wszystkich z uśmiechem.
- Ty akurat przeszkadzasz najmniej. Dobrze wiemy, co potrafisz i mogłabyś tańczyć za nimi sama tak naprawdę. - powiedziała jakaś dziewczyna, uśmiechając się od ucha do ucha na widok dziewczyny.
- Schlebia mi to, dziękuję. - odpowiedziała Abigail zgodnie z prawdą, kładąc dłoń na piersi. Szczerze ceniła takie słowa od innych tancerzy. - Ale nie oszukujmy się, też jesteście świetni. Nie bez powodu zostaliście wybrani. - dodała, na co tym razem oni poczuli się docenieni. Każdy z nich bardzo dobrze ją znał i podziwiał. - No ale z innej beczki, możemy zaczynać? Chciałabym to jeszcze przećwiczyć, zanim wyjdę na scenę.
CZYTASZ
Ja się nie zakochuję, ja tańczę
FanficAbigail kochała taniec, jak nic innego na tym świecie. Nic więc dziwnego, że wolała wybrać taniec zamiast miłości, nawet jeśli ta krążyła wokół niej w postaci czterech chłopaków. Chociaż, czy zdoła się oprzeć jednemu z nich?