rozdział 29

26 4 0
                                    

Dwa miesiące później

Abigail przemierzała przez budynek, jakby była u siebie, choć znajdowała się tam po raz pierwszy. W uszach bębniły jej piosenki Marcusa i Martinusa, które od jakiegoś czasu słuchała na okrągło. Czasami wciąż nie mogła wyjść z podziwu, że wszystkie ich teksty pisała ich rówieśniczka i jednocześnie przyjaciółka, dwudziestojednoletnia dziewczyna, Ilaya Anders.

- A pani do kogo? Nie wpuszczamy obcych. - powiedział ochroniarz, kiedy tylko się do niego zbliżyła. Abigail miała jednak przygotowaną odpowiedź.

- Ja do Ricky'ego Martina, byłam z nim umówiona. - wyjaśniła pokrótce, w nadziei, że mężczyzna ją przepuści. Fakt, nie miała żadnej przepustki, ale wierzyła się, że uda się jej przejść dalej.

- Pan Martin nic nie mówił o żadnym spotkaniu.

- Bo to nagła sytuacja. - powiedział nagle Ricky, zjawiając się tam znikąd. Oboje odwrócili się w jego stronę. - Cześć, Abby, dobrze cię widzieć. - przywitał się, ściskając lekko dziewczynę, która odetchnęła z ulgą, że się tam zjawił. - Ona pójdzie ze mną. Jest moim gościem i jeśli będzie chciała wejść gdziekolwiek, proszę ją przepuszczać.

- Dzięki wielkie, Ricky. - mruknęła Abby, kiedy w końcu odeszli od ochroniarza na bezpieczną odległość. Spojrzała na niego, oglądając się jeszcze za siebie.

- Wybacz za to. Mam ostatnio sporo na głowie i zapomniałem im o tobie powiedzieć.

- Żaden problem, naprawdę. Najważniejsze, że przeszłam. - zaśmiała się cicho, nie mając mu tego za złe. Rozumiała go w pełni. - A co to za pilna sprawa, że kazałeś mi przyjechać? Chyba nie chcesz ze mną znów współpracować, co?

- Czemu nie? - spytał, choć wcale tego nie planował, o czym doskonale wiedziała. Już dawno to ustalili. - Właściwie, to ma jakiś związek ze współpracą. A bardziej, może chciałabyś wystąpić choć raz na scenie z chłopakami, co? Oczywiście ci za to zapłacę, o to się martwić nie musisz.

- To bardzo kusząca propozycja, ale nie wiem, czy w ogóle powinnam. Miło mi, że to proponujesz, dużo to dla mnie znaczy, ale daj mi czas, by to przemyśleć na spokojnie. Dam ci znać do końca dnia, dobrze?

- Nie ma problemu. - przytaknął od razu, gotowy czekać, ile tylko chciała. - Zaprowadzę cię może do chłopaków, co? Na pewno się stęsknili. - dodał od razu, obejmując ją ramieniem w przyjacielskim geście.

- Z całą pewnością. - odparła ze śmiechem, przytakując mu. Miała naprawdę wielką ochotę spotkać się z przyjaciółmi, których nie widziała już dłuższy czas. - Prowadź.

~*~

Wejście na arenę równało się z zobaczeniem CNCO, ale również z dołączeniem do rozciągających się tancerzy. To właśnie do nich, zakamuflowana Abigail, podeszła, by się przywitać. Każdy z nich dobrze wiedział, że miała do nich dołączyć, jak gdyby nigdy nic i najzwyczajniej w świecie zatańczyć z nimi podczas próby generalnej, jak i na koncercie, który miał odbyć się już za kilka godzin.

- Cześć, wszystkim. Dzięki, że zgodziliście się mnie przyjąć na ten koncert. Obiecuję, że więcej nie będę wam przeszkadzać. - przywitała się Abby z uśmiechem, patrząc po wszystkich z uśmiechem.

- Ty akurat przeszkadzasz najmniej. Dobrze wiemy, co potrafisz i mogłabyś tańczyć za nimi sama tak naprawdę. - powiedziała jakaś dziewczyna, uśmiechając się od ucha do ucha na widok dziewczyny.

- Schlebia mi to, dziękuję. - odpowiedziała Abigail zgodnie z prawdą, kładąc dłoń na piersi. Szczerze ceniła takie słowa od innych tancerzy. - Ale nie oszukujmy się, też jesteście świetni. Nie bez powodu zostaliście wybrani. - dodała, na co tym razem oni poczuli się docenieni. Każdy z nich bardzo dobrze ją znał i podziwiał. - No ale z innej beczki, możemy zaczynać? Chciałabym to jeszcze przećwiczyć, zanim wyjdę na scenę.

Ja się nie zakochuję, ja tańczę Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz