8: Pułapka

91 3 0
                                    

Pov: Hailey
- Zachowuje się trochę dziwnie...
- Mieszka z dala od ludzi, to pewnie dlatego.
- Cicho- szepnęła nagle.
- Ale- urwałam.

Nie dokończyłam, bo usłyszełyśmy strzępy rozmowy w kuchni.
-...przyjedziesz czy mam ci je dostarczyć? A może od razu zajebać?- staruszek rozmawiał z kimś przez - prawdopodobnie - telefon.
- Wiesz, że zrobiłbym to z przyjemnością... skoro tak to czekam.
- Za pół godziny? Jasne, załatwię to.

Patrzyłam w stronę kuchni i nie dowierzałam. Zaufałyśmy niewłaściwemu człowiekowi i zaraz za to zapłacimy. Wydawał się taki miły... Kurwa, dobry z niego aktor.
Znowu trafimy do Matthew. On nas zabije.

Moje oczy zaszły łzami. Jeszcze tego kurwa brakowało.

- Stara nie płacz, wymyślę coś- szepnęła do mnie uśmiechając się pocieszająco.
- Niby co? Jesteśmy w pułapce.
- Posłuchaj... nie pokazuj tego, że wiemy.
- Spróbuję- drżał mi głos.

W takich właśnie sytuacjach moja odwaga znikała. Nie to, żeby wcześniej porwała mnie mafia. Poprostu w życiu pojawiają się momenty grozy i niepokoju. Podziwiam Chloe za to, że, chociaż na co dzień jest szalona, to w takich chwilach zachowuje się racjonalnie.

I zaraz przyszedł do nas Trevor, podając nam z uśmiechem jajecznicę. Oczywiście udaję, że nic się nie stało.

- Smacznego panienkom.
- Dziękujemy- wymusiłam uśmiech.

Starzec przyjrzał nam się i wyszedł z pokoju.

Sięgnęłam po jajecznicę i miałam ją skosztować gdy Chloe mnie ostrzegła.
- Hailey, mógł nam coś dosypać- przyjrzała się jedzeniu.

Milczałam.

- On wie, że nie udałoby mu się nas związać. Dosypanie nam czegoś jest najprostsze, więc pewnie to zrobił. Ale dobrze, najpierw ja zjem i gdy będzie wszystko okej zjesz ty- przewróciłam oczami, ale nic nie powiedziałam.

Chloe wzięła pierwszy kęs i przełknęła potrawę.
Przyglądałam jej się w ciszy. Uniosła brwi.

- Jak na znajomego mafii robi naprawdę dobrą jajecznicę- mruknęła.

Zachichotałam.

- Mogę już zacząć jeść?
- Nie - rzekła. - Jeśli dosypał nam środek nasenny powinien zadziałać on po 10-15 minutach.

Wytrzeszczyłam oczy. Skąd, do cholery, wie takie rzeczy?

- No nie patrz się tak. Kiedyś ciekawa byłam- odpowiedziała wesoło.
- Znamy się tyle lat a nadal mnie zaskakujesz- pokręciłam z rozbawieniem głową.

Z Chloe poznałam się dawno temu poprzez nasze matki, które były dobrymi koleżankami. Można, więc powiedzieć, że znamy się od piaskownicy. Nasza relacja przerodziła się w przyjaźń dzięki szkole do której razem chodziłyśmy. Zawsze ją lubiłam, ale to właśnie tam poznałyśmy się lepiej. Okazało się, że mamy ze sobą dużo wspólnego. Od tego czasu jesteśmy najlepszymi przyjaciółkami. Mówimy sobie dosłownie wszystko, pomagamy i wspieramy. To ona była przy mnie gdy straciłam rodziców, gdy moja pierwsza miłość mnie rzuciła. Wysłuchiwała wszystkich moich narzekań na świat i wszystkich płaczów. Moja ciocia również mnie wspierała, ale to Chloe była ze mną przez prawie całe życie. Kocham ją za to.

Wybudził mnie głos Trevora:
- Panienko? Wszystko dobrze? Dlaczego nie jesz?- zapytał z udawaną troską opierając się o blat.
- Oh, przepraszam. Zamyśliłam się - uśmiechnęłam się do niego słabo.
- Rozumiem- odwzajemnił uśmiech i gdzieś poszedł.

Zwróciłam uwagę na przyjaciółkę. Pobladła. Zauważyłam, że błądzi wzrokiem po pomieszczeniu.

- C-chloe? Wszystko w porządku?
- Chyba... źle się czuję... spać mi się chcę... nie... jedz... tego- ledwo udało jej się posklejać słowa w zdanie.
-Nie, nie, nie, tylko nie to, nie ruszaj się, wymyślę coś- drżał mi głos.

Black Serpente Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz