25: Koszmar

64 2 0
                                    

Pov: Michael

- Giordano i Bianchi, wy pilnujcie wejść, zarówno tego z przodu jak i z tyłu. Perez- siedzisz na tarasie. Santoro i Mancini, macie piętro. Ty, Chrisie, spędzisz czas na parterze. Zrozumiano?

- Oczywiście, szefie- odpowiedzieli równo.

Nasza rozmowa toczyła się po włosku, bo w takim języku było wszystkim najwygodniej mówić.

Ja znam ten język bardzo dobrze. Potrafię się nim płynnie posługiwać, co zawdzięczam nauce niego już jako dziecko. Jego znajomość była konieczna przy interesach.

- Możecie iść- pstryknąłem palcami, przypominając sobie pewną rzecz, na co mężczyźni się obrócili. - Zostań jeszcze na chwilę, Chris.
- Jasne.

Poczekałem aż moi ludzie opuszczą pomieszczenie.

- Coś się stało?- zapytał.
- Zniknęły dokumenty na temat Hailey i jej rodziców.
- Mówiłeś. Nadal się nie znalazły?
- Nie- odrzekłem, obracając trzymaną w dłoni szklankę z whisky. - Widziałeś je być może?
- Przepraszam, czy szef coś sugeruje?

Milczałem, co chyba uznał za odpowiedź.

- Z całym szacunkiem, szefie, ale twoje myślenie jest idiotyczne. Nie zrobiłbym czegoś takiego. Jaki miałbym mieć cel? Mam jednak pewne przypuszczenia...
- Jakie?- można było wyczuć obojętny ton mego głosu.
- Wolałbym nie mówić. To tylko przypuszczenia, a gdy powiem to szefowi, ktoś może mieć problemy.
- O kim mówisz?

Zawahał się, widocznie zastanawiając czy odpowiedzieć.

- Hailey.

Pov: Chloe

Dwa dni później...

Od tamtego pamiętnego dnia w domku roiło się od ochroniarzy lub lepiej rzec: ludzi Michaela. Przerażające dla nas spojrzenia rzucane przez nich stały się codziennością.

Po śmierci Grega i Nathana zmieniło się dużo, nasze - to znaczy moje i Hailey - samopoczucie uległo straszliwemu pogorszeniu. Brunetka całe dwa dni przesiedziała w swoim pokoju śpiąc. Wychodziła z niego tylko na posiłki, na których nie jadła sporo. Martwiłam się o nią. Nie mogłam jednak dla niej nic zrobić. Zżerały ją wyrzuty sumienia, ale jak ja miałam ją pocieszyć? Mnie samej jest ciężko po tym co się wydarzyło.

Kolejną rzeczą, która się odmieniła jest zachowanie Michaela. Przez ten czas był... zdystansowany? Rzadko z nami rozmawia, ale nie raz przyłapałam go na obserwowaniu. Nie mam pojęcia, co mogło wpłynąć na jego zachowanie.

Dzisiaj byłam wyjątkowo zmęczona, chociaż nic męczącego nie robiłam. Z tego powodu, po prysznicu, natychmiast wskoczyłam pod kołdrę i zatopiłam się w miękkiej tkaninie.

***

Był środek nocy. Zeszłam powolnym krokiem na dół. To co zastałam prawie zwaliło mnie z nóg.

Przy drzwiach wyjściowych stał Matthew, trzymający w pasie przerażoną Hailey. Do gardła brunetki przyciskał ostrze scyzoryka. Nagle w pomieszczeniu zrobiło się całkowicie ciemno, jednak dwie postacie wciąż były dobrze widoczne. Nie mogłam się ruszyć, podbiec do niej, krzyknąć, bo moje ciało zachowywało się jak sparaliżowane. Ten diabeł uśmiechał się psychopatycznie w moja stronę, obserwując mnie przeszywającym spojrzeniem swych piekielnych oczu.

- Koszmar dopiero nadejdzie- powiedział tajemniczo.

Patrzyłam przerażona jak wolnymi ruchami przyciska do jej szyi scyzoryk a następnie przesuwa nim w bok. Strumienie czerwonej cieczy rozbryzgnęły się na wszystkie strony, plamiąc przy tym samego oprawcę. Chciałam coś zrobić, ale kurwa jak! Ona się zaczęła dławić tą jebaną krwią!
Jedyną oznaką mojego bólu stały się łzy, które nieustannie się wylewały.

Black Serpente Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz