30: Cisza

67 4 0
                                    

Hailey

Moje ciało całe zesztywniało przez czas, jaki spędziłam w jednej pozycji. Byłam zmuszona się ruszyć, rozciągnąć, bo z moimi mięśniami byłoby tylko gorzej.

Nachyliłam się nad umywalką i zmyłam zaschnięte łzy.

Na moment zastygłam w bezruchu i próbowałam wyłapać jakikolwiek dźwięk w drugim pokoju. Trwała absolutna cisza. Od dłuższego czasu nie słyszałam żadnych głosów, ani chociażby kroków. Tak jakby jego już tam nie było.

Rozejrzałam się po łazience. Jest szansa, że znajdę tutaj coś, co pomoże mi się stąd wyrwać.

Pomieszczenie umeblowane było następującymi rzeczami: prysznic, toaleta, kosz na pranie, wcześniej wskazana już umywalka oraz szafka, w której pokładałam największą nadzieję na znalezienie czegokolwiek. Gdybym jeszcze wam tego nie wspomniała: WSZYSTKO miało kolor biały. Czułam się jak w psychiatryku.

Otworzyłam drzwiczki szafki. Ręczniki, papier toaletowy, szampony i żele, szlafrok, podpaski, maszynki do golenia...

Maszynki do golenia.

Wow. Nie spodziewałam się tak dużego wyposażenia.

Kolejny raz przeleciałam wzrokiem po pokoju. Ominęłam coś. Tym czymś, czego wcześniej nie dostrzegłam były trzy szerokie półki przymocowane do ściany poniżej zlewu.

Kucnęłam i przejrzałam je. Nic przydatnego nie znalazłam. No, może oprócz szczotki do włosów, która teoretycznie mogłaby się przydać.

Wyprostowałam się i zatopiłam twarz w dłoniach.

Co ja mam teraz zrobić? Nie przesiedzę tutaj wieczność. Przydałoby się przebrać... Bluzę mam przemoczoną łzami. Fuj.

Może już dawno nie ma nikogo za drzwiami?

Ale, co jeśli okaże się, że ktoś jednak tam jest? Czy zachowywałby się aż tak cicho?...

W mojej głowie toczyła się prawdziwa walka. Wiedziałam, iż w końcu muszę wybrać, którąś z opcji, jednak to tak ciężkie... Serce podpowiada mi, żeby wyjść, ale rozum... Rozum uważa, że powinnam zostać lub... po upewnieniu się opuścić to pomieszczenie! Decyzja podjęta. Spróbuję. Nie mogę siedzieć bezczynnie i czekać na nie wiadomo co. To jest jedna z moich najpewniej nielicznych szans. A wykorzystać trzeba każdą, by kiedykolwiek się uwolnić.

Przystawiłam ucho do drewnianej powłoki. Zrobimy mały test.

- Ten twój zmarły syn, gdyby on wiedział, że jesteś takim skurwysynem to sam by się zabił! Nikt nie musiałby go potrącić! - wrzasnęłam, żeby ewentualna osoba dobrze usłyszała moje słowa. Bardzo to było ryzykowne. Nie wyobrażałam sobie wtedy, jak bardzo.

Nawiązywałam oczywiście do gazety, która wypadła z dokumentów... To, co tam było, wstrząsnęło mną. Było mi żal tego chłopca, ale z pewnością nie jego taty. Nie powinnam żartować z czyjejś śmierci - to fakt. Jednak wiedziałam, że to pomoże lub... wręcz przeciwnie - zaszkodzi.
Jak mówiła moja ś.p. matka:"Napotkasz wiele przeszkód na drodze, ale ważne jest, żebyś nie traciła nadziei na to, że się uda. To jest właśnie klucz do sukcesu, kochanie". Zawsze, gdy mnie pocieszała takimi, albo podobnymi słowami, na jej ustach rozciągał się ten ciepły, kochający uśmiech...

Otarłam wierzchem dłoni jedną, malutką łezkę, która wydostała się z mojego oka, nie wiem, w którym momencie. Muszę wziąć się w garść. Płacz mi w niczym nie dopomoże.

Sekundy i minuty mijały, a za ściany nie było słychać choćby szmeru. Głucha cisza.

Więc... mogę wyjść? Skoro nikt nie nakrzyczał na mnie, mówiąc, że mam otworzyć, to nikogo tam nie ma.

Black Serpente Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz