23: Niepokój i wyrzuty sumienia

52 2 0
                                    

Pov: Hailey
Jego słowa nie wróżyły dla mnie nic dobrego. Zawsze gdy chciał "porozmawiać" kończyło się to siniakami na mych policzkach. Co prawda, miał dzisiaj dość dobry humor i był dla mnie... miły, ale... on ma tak zmienny charakter, że nie wiadomo czego można się spodziewać za minutę.

Z tego właśnie powodu, gdy dojechaliśmy a ochroniarze sprawdzili czy jest bezpiecznie poszłam na górę. Chciałam - choć jeszcze przez kilka minut - mieć spokój. Przydałaby mi się też kąpiel. Po długim - jak dla mnie - czasie w szpitalu potrzebuję się odświeżyć.

Z tym zamiarem udałam się do łazienki, poprzednio biorąc z szafy zwykłe, szare dresy i pierwszą lepszą koszulkę. Po drodze nie minęłam nikogo, co w tej chwili było moim zbawieniem.

Przystanęłam obok wanny, nachyliłam się by przekręcić gałkę i zalać jej wnętrze ciepłą wodą. W międzyczasie ściągnęłam z siebie ubrania i wrzuciłam do kosza na pranie. Zanim zanurzyłam się w cieczy zauważyłam, że w miejscu wcześniejszego, koszmarnego zdarzenia nie ma nic co by o nim świadczyło. Żadnej czerwony plamy, która napewno wtedy powstała. Nie myślałam nad tym jednak, bo stwierdziłam, że Michael zadzwonił po kogoś kto to wyczyścił. Zapewne miałam rację.

Nie czekając dłużej weszłam do wanny. Woda dosięgała mi do ramion. Sięgnęłam po cytrynowy żel pod prysznic leżący na półce. Umyłam dokładnie całe ciało i odprężyłam się po ciężkim dniu. Gdy ciecz stała się zimna opuściłam ją i ubrałam się w przyniesione ze sobą ciuchy.

Rzuciłam tylko okiem na lustro i... to był błąd. Już drugi z kolei widok mojej twarzy był jeszcze gorszy. Nie zmieniła się obecność worów pod oczami, siniaków i ogólnego zmęczenia. Przybył za to wielki, czerwony ślad, na którym pojawiał się powoli siniec. Ukłucie w sercu sprawił tylko brak dawnego błysku w oczach i niechęć do świata, która zdążyła się objawić. Do reszty zaczęłam się przyzwyczajać, ale tych rzeczy nie chciałam tracić. Chociaż miałam świadomość, że nie zaradzę temu, to i tak próbowałam przez cały czas. Niestety nadarmo.

Zmęczona nieprzyjemnym krajobrazem w odbiciu lustra odwróciłam się od niego i wyszłam z pomieszczenia.

Poszłam do pokoju i znów nikogo nie spotkałam.

Cisza przed burzą.

Podsunął mi głos z tylu głowy i choć tego nie chciałam, zaczęły tworzyć się rozmaite czarne scenariusze.

By stłumić myśli otworzyłam szufladkę biurka i wyciągnęłam z niej swój ulubiony - i jedyny - szkicownik. Usiadłam na łóżku z przedmiotem w dłoniach i pogrążyłam się w swoim świecie.
Szczęśliwym świecie. Bez przemocy, złodzieji, przestępców, gwałcicieli. Bez całego zła, które po naszym świecie się panoszy.

Pov: Chloe

- Dlaczego ona...- chciał zapytać Michael.
- Nie wiem- odparłam smutno.

Siedziałam przy wyspie kuchennej obserwując blondyna robiącego gofry. Zaproponowałam mu pomoc, ale odmówił twierdząc, że muszę odpocząć po dzisiejszych wydarzeniach. Może i miał rację.

Z ochroniarzy był tylko Chris, bo reszta jeszcze nie dojechała.

- Muszę z nią o tym porozmawiać po kolacji- westchnął.

Czy on się martwi? On, który był nieraz powodem jej płaczu...

- Martwisz się o nią?- zapytałam z nieskrywanym zdumieniem.
- Dziwisz się? To nie jest normalne, że najpierw trzęsie się ze strachu, że do niego wróci a potem namawia mnie do zatrzymania się by ją zabrali.

Zastanowiłam się o co może chodzić mężczyźnie i sobie przypomniałam. "Atak histerii".

- Oh, o tym też będę musiał porozmawiać- zamyślił się.
- Spalisz te gofry zaraz- zwróciłam mu uwagę.

Black Serpente Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz