12: Zasady

79 3 0
                                    

Pov: Chloe
Hailey zapatrzyła się na widok rozprzestrzeniający się za oknem.

- Nie mogę uwierzyć, że to wszystko nie jest koszmarem...
-...a prawdziwym życiem- uśmiechnęłam się smutno.
- Właśnie. To wydaję się takie nierealne...
- To niesprawiedliwe, że takie rzeczy przytrafiają się nam.

Popatrzyła na mnie. Po wyrazie jej twarzy wiedziałam, że coś jest nie tak.

- Chloe... ja... nie powiedziałam ci czegoś.

Widziałam jej wzrok pełen niepokoju.

- Kochana co się stało?- zapytałam z troską.
- Bo ja... wtedy co Trevor... ja go później... ja zabiłam go... Chloe, ja zabiłam człowieka- ledwo wydusiła to z siebie.

Nie wiedziałam jak zareagować. Wybałuszyłam oczy. Nie przestraszyłam się Hailey. Wiedziałam, że zrobiła to, by nas chronić. Jednak sama świadomość tego była nieco dziwna...

- Ale... ja nie chciałam... uderzyłam go... sprawdziłam i już nie żył... naprawdę... nie chciałam- desperacko chciała mnie uspokoić, widząc moją reakcję.

Zaczęła krztusić się łzami, które spływały jej po policzkach.
Zauważyłam, że ma coraz większe trudności z oddychaniem.
Pomogłam jej usiąść na łóżku.

- Hailey, już, spokojnie, słyszysz? Popatrz na mnie. Wdech i wydech, tak? Skup się!- próbowałam ją uspokoić, ale sama zaczynałam panikować.

Wtem do pokoju wszedł Michael.

- Dziewczyny....- urwał gdy nas zobaczył. - Co się dzieję?!
- Pomóż mi, ona ma jakiś atak...

Blondyn wybiegł z pomieszczenia i zaraz wrócił z papierową torbą.

- Odsuń się- rzucił do mnie. - Weź torebkę i oddychaj przez nią, rozumiesz?

Hailey przytaknęła.

- Teraz sobie poodychamy, okej?- usiadł obok niej. - Wdech... i... wydech, właśnie tak, pięknie.

Powoli się uspokajała, dzięki jego pomocy, aż wreszcie całkowicie wydobrzała.

Od razu do niej przylgnęłam i wtuliłam się.

- Stara nie rób mi tego więcej- szepnęłam wtulając twarz w jej szyję.
- Puść już, bo mnie udusisz.

Wykonałam to i spojrzałam jej w oczy.

- Nigdy nie wiń siebie za to, co się stało. To twoja zasługa, że żyjemy.
- Wszystko już dobrze?- zapytał Michael.
- Mhm.
- No to chodźcie na śniadanie.

Spojrzałam na zegar. Dochodzi już 9.00.

Michael miał już wyjść ale zatrzymałam go:
- Naprawdę dziękuję- szepnęłam.
Uśmiechnął się ciepło i wyszedł nie czekając na nas.

Pomogłam Hailey się podnieść i ruszyłyśmy na dół.

Usiadłam przy stole obok przyjaciółki. Michael krzątał się jeszcze w kuchni, ale zaraz do nas dołączył, niosąc śniadanie.
- Zrobiłem wam prawdziwe włoskie śniadanie- uśmiechnął się. - Mam nadzieję, że lubicie rogale na słodko.

Zmarszczyłam brwi. Zadziwiające jest to, że człowiek mafii potrafi zrobić coś co robią na co dzień normalni ludzie.

- Napijecie się espresso?- blondyn położył talerze z pieczywem przed nami.
- Chętnie- odparłam.
- Podziękuję- skrzywiła się Hailey.

Parsknęłam. Moja przyjaciółka nigdy nie pijała espresso, ogólnie nie znosiła kawy. Uważała, że choćby dodała milion łyżeczek cukru, kawa i tak będzie gorzka.
Zdecydowanie jest miłośniczką wszystkiego co słodkie.

Black Serpente Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz