💥9💥

446 30 30
                                    

Właśnie skończyliśmy dzisiejsze lekcje i szedłem wraz z moją paczką do tej jebanej pizzerii. Zmusili mnie ostatnio, żebym poszedł z nimi, a ja przez to, że fatalnie się czułem i chciałem, żeby sobie po prostu poszli, zgodziłem się. Teraz już, kurwa, nie ma odwrotu.

- Bakugo.

Będę musiał przy nich jeść...

- Bakugo!

Będę musiał udawać, że jest super, że nic się ze mną nie dzieje. A co jak oni chcą, żebym z nimi zjadł po to, abym przytył? Chcą mnie wydać matce potem? Chcą, żebym w przyszłości nie został bohaterem? A może chcą-

- BAKUGO!- wrzasnęła kosmitka do mojego ucha.

- C-CZEGO, KURWA, CHCESZ!?- niekontrolowanie się na nią wydarłem. Boże jeszcze się zaciąłem na początku zdania... Ja pierdolę... Mają mnie pewnie teraz za debila.

- Odpłynąłeś totalnie, co się dzieje?- zapytała troskliwym głosem? Obchodzę ich coś w ogóle?

- Nic się nie dzieje, do cholery!

Chyba trochę spanikowałem.

- Omijasz ostatnio sporo lekcji, cały czas jesteś zamyślony, nie chcesz z nami wychodzić i wydajesz się zestresowany czymś- powiedział Kirishima ze zmartwionym wyrazem twarzy.

- No właśnie!- krzyknął Kami.

Spojrzałem po ich twarzach, każdy z nich patrzył się na mnie... Wywiercali we mnie dziurę swoimi spojrzeniami. Boże, to takie stresujące. Mogę stąd wreszcie iść? Boję się, że dowiedzą się prawdy... Nie chcę, żeby kolejne osoby wiedziały.

- Bakugo, co się dzieje? Chcemy ci pomóc- powiedział Kiri, chwytając moje ręce, które się trzęsły przez ten cały czas, ale dopiero teraz to zauważyłem.

Znowu spanikowałem i odepchnąłem go dosyć mocno. Prawie się przez to przewrócił, bo nie spodziewał się takiego ruchu z mojej strony, ale na szczęście Sero zdążył go złapać.

- CZEGO, KURWA, NIE RUZUMIECIE!? WSZYSTKO JEST, KURWA, DOBRZE! ZAJMIJCIE SIĘ WRESZCIE SWOIM ŻYCIEM!

- Dobra, dobra, Bakugo, już spokojnie. Rozumiemy, nie chcesz rozmawiać, okej- starał się trochę rozładować atmosferę taśmociąg.

Po krótkiej chwili ciszy ruszyliśmy dalej przez park.

Reszta wróciła do rozmowy między sobą, a ja szedłem za nimi, próbując uspokoić moje zszargane nerwy i niespokojny oddech. Włożyłem ręce do kieszeni spodni, aby nikt już się nie przyczepił do moich trzęsących się rąk.

Czułem zagrożenie nawet nie wiem, czemu. Przez takie myślenie cały czas obracałem się do tyłu i rozglądałem się, czy czasem ktoś za nami nie idzie. W zasadzie zawsze tak się czuję w miejscach publicznych. Mam wrażenie, że każdy może zrobić mi krzywdę, że każdy trzyma za plecami nóż, gotowy za chwilę wbić mi go w brzuch.

Boję się. Zawsze się boję.

Nienawidzę tego.

„Cholera, Bakugo, weź się w garść."- Powiedziałem sam do siebie w myślach.

Boże, nie mogę cały czas przecież tak panikować, niszczę sobie życie. Sam sobie to wszystko robię. Kurwa, przecież to moja wina jaki jestem. To moja wina, co mi się przytrafia i co robią mi inni.

Poczułem uścisk na ramieniu i zostałem pociągnięty do wejścia jakiś drzwi.

Usłyszałem śmiech.

Byłem totalnie zdezorientowany, a w moich oczach zagościł strach.

- Stary, obudź się trochę. O mało co byś poszedł dalej, a my byśmy siedzieli se w pizzerii bez ciebie- powiedział rozbawiony moim zachowaniem żółtowłosy.

MONSTEROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz