💥14💥

381 26 21
                                    

Zadzwonił budzik, wyłączyłem go po jakiejś sekundzie, bo i tak nie zmrużyłem oka przez całą noc. Byłem tak cholernie zestresowany, że przez cały ten czas miałem problemy z oddychaniem. Dodatkowo zastanawiałem się znowu, co się ze mną stanie po tym, jak moja matka pójdzie do więzienia. Przecież nie mam dokąd iść, nikt z mojej dalszej rodziny nie będzie chciał się mną zająć, bo przecież jestem jebanym, rozpieszczonym, agresywnym bachorem, który sprawia same problemy.

Było chwilę po szóstej, do wyjścia zostało mi jakieś 2,5 godziny. Specjalnie wstałem wcześniej, bo chciałem być pewny na sto procent, że się nie spóźnię i że wszystko pójdzie dobrze. Nie mogłem nic na to poradzić, że tak cholernie się tym wszystkim stresowałem.

Wstałem i wybrałem jakieś luźne ciuchy z szafy, które były trochę podarte, bo i tak zostaną dzisiaj zniszczone jeszcze bardziej. Wszedłem do toalety, wyszczałem się i ubrałem. Nie chciałem patrzeć w lustro, ale muszę zrobić ten jebany makijaż, bo przecież będzie widziało mnie tylu bohaterów... Boże to sprawia, że jeszcze bardziej robi mi się niedobrze. Pewnie zrobię coś głupiego i będą się ze mnie wyśmiewać... Nie dam rady... Tak bardzo nie chcę tutaj być...

Wyciągnąłem z szuflady tubkę z bladym podkładem i nałożyłem go na twarz. Przy okazji zobaczyłem, że moje ręce strasznie się trzęsą. Wziąłem do rąk korektor i nałożyłem go w okolice nosa, pod oczy i w parę miejsc, gdzie miałem ohydne przebarwienia albo jakieś wypryski.

- Kurwa- syknąłem, gdy prawie włożyłem sobie do oka aplikator.

Na koniec nałożyłem jeszcze puder i nie wyglądałem już tak fatalnie jak wcześniej, ale nadal chujowo.

Poszedłem do kuchni i zaparzyłem wodę na kawę.

Wziąłem gotowy napój i oparłem się o blat, głośno wzdychając. Zacząłem myśleć o tym, co dzisiaj może się wydarzyć. Cholera, przecież zemdleję tam ze stresu.

Po jakimś czasie otrząsnąłem się z moich myśli i zobaczyłem, że przez moje trzęsące się ciało, wylałem trochę kawy. Nawet nie poczułem, gdy ją wylewałem. Zobaczyłem, że mam ślad poparzenia na ręce.

- KURWA MAĆ!- wymsknęło mi się.

Upiłem parę łyków i zacząłem szukać jakiejś szmatki albo papierowych ręczników.

- Kurwa, noo, gdzie to chujostwo jest? P-przecież ten nerd na pewno coś takiego tu p-przywlókł albo było na wyposażeniu- wymamrotałem do siebie.

Jezu, nawet głos mi drży... Jest aż tak źle?

Wziąłem głęboki oddech, przymykając oczy. W zasadzie to próbowałem wziąć głęboki oddech, ale moje gardło było tak ściśnięte, że miałem wrażenie, iż i tak nie przelatuje przez nie powietrze.

Niespodziewanie poczułem, jak ktoś chwyta moje ręce. Wzdrygnąłem się i otworzyłem oczy, próbując się wyrwać. Jednak, gdy zobaczyłem, że to tylko Deku, odetchnąłem z ulgą?

- Kacchan, idź usiądź, posprzątam to- powiedział, delikatnie pocierając moje ręce kciukami, ale nawet jego dotyk nie był w stanie mnie dzisiaj uspokoić.

- A-ale... wylałem to...i p-powinienem...-

- Nie, Katsu. Zrobię to za ciebie, widzę, w jakim jesteś stanie i że jest ci ciężko. To jest dla ciebie trudny dzień, odpocznij jeszcze chwilę- przerwał mi.

Pokiwałem głową i poszedłem usiąść na kanapę, mając wyrzuty sumienia, że wylałem tę pieprzoną kawę. Znowu robię z siebie nieogarniętego i problematycznego dzieciaka, a on musi wszystko robić za mnie...

Znowu trochę odpłynąłem we własne myśli. Nie wiem, ile czasu minęło, ale poczułem, jak Deku mnie przytula.

Spojrzałem na niego w lekkim szoku. Serio ktokolwiek chce mnie dotykać? Brzydziłbym się, gdybym był na jego miejscu.

MONSTEROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz