💥22💥

343 27 10
                                    

Dzisiejszego dnia, gdy tylko się obudziłem, do mojej głowy zaczęły napływać wspomnienia z gimnazjum, gdy dręczyłem Deku. Cholernie tego żałowałem. W zasadzie to codziennie o tym myślałem, codziennie mnie to pożerało od środka. Nie mogłem znieść tego, gdy ten cholerny nerd uśmiechał się do mnie lub robił dla mnie coś dobrego, bo doskonale wiedziałem, że na to nie zasługiwałem. Cholernie żałowałem, że go tak skrzywdziłem.

Jednak dzisiejszy dzień był zupełnie inny, wyrzuty sumienia były tak intensywne, że nie mogłem spojrzeć w oczy zielonowłosemu. Gdy tylko próbował ze mną rozmawiać, milczałem, zbywałem go krótkimi odpowiedziami lub po prostu uciekałem.

Doszło do tego, że zamknąłem się w szkolnym kiblu i płakałem przez to, co mu robiłem. Nie mogłem powstrzymać myśli o tym, jakim potworem jestem.

Po tym incydencie już wiedziałem, że muszę go przeprosić. Tak, niby już to zrobiłem, ale to było chujowe. Zasługiwał na zdecydowanie coś lepszego, na kogoś lepszego...

Cholernie mnie to wszystko stresowało, znowu nic nie jadłem przez cały dzień, czułem się trochę słabo, ale olałem to i od razu po szkole poszedłem na długi trening, a wracając z niego wstąpiłem do kwiaciarni po wielki bukiet kwiatów. Ale to było za mało. Chciałem dać mu coś wyjątkowego, ale nie miałem żadnego pomysłu.

Chodziłem po sklepach, a potem gdy już zdecydowałem, co chcę, biegałem od jubilera do jubilera. Żaden nie miał tego, co chciałem, dopiero w piątym znalazłem to, czego szukałem. Gdy wyszedłem ze sklepu, zauważyłem, że jest już ciemno.

Cholera, powinienem być w akademiku jakąś godzinę temu.

Wracając biegłem, kręciło mi się w głowie i było mi cholernie słabo, ale udało mi się dobiec do akademika.

Niestety Deku już spał, stwierdziłem, że przeproszę go jutro z samego rana. Tym czasem włożyłem kwiaty do jakiegoś słoika, bo nie mogłem znaleźć żadnego wazonu. Odłożyłem wszystko w moim pokoju. Wykąpałem się, zrobiłem skincare i poszedłem spać. W zasadzie to tylko próbowałem, bo za bardzo stresowałem się tą rozmową, aby zmrużyć oczy. Przetwarzałem w głowie najgorsze scenariusze, co powodowało, że stresowałem się jeszcze bardziej.

Skończyło się na tym, że miałem dwa ataki paniki i zwymiotowałem ze stresu.

Dopiero nad ranem zasnąłem z przemęczenia.

Jednak jakieś pół godziny później zadzwonił mój budzik, od razu go wyłączyłem. Przypomniałem sobie, że dzisiaj jest ten dzień, w którym muszę go przeprosić niezależnie od tego, co by się stało.

W zasadzie to byłem zbyt zestresowany, żeby wyjść ze swojego pokoju. Leżałem na łóżku, trzęsąc się i przetwarzając w głowie, co powinienem powiedzieć.

Po jakiś trzydziestu minutach stwierdziłem, że nie mogę dalej czekać. I tak jestem już pizdą przez to, że boję się zwykłej rozmowy i przez to, że nie potrafię go nawet przeprosić.

Wstałem z łóżka i zgarnąłem mundurek z krzesła. Zakręciło mi się w głowie i zrobiło ciemno przed oczami. Próbowałem na oślep chwycić się czegoś, żeby nie stracić równowagi, ale nie znalazłem niczego, więc upadłem na ziemię. Leżałem tak chwilę, czekając aż wróci mi wzrok i przestanie mi się kręcić w głowie. Po jakiejś minucie wstałem i poszedłem się ogarnąć do łazienki.

Spojrzałem w lustro. Zobaczyłem w nim przestraszony wzrok, bladą cerę, podkrążone oczy i trzęsącą się brzydką sylwetkę. To ja... Odgoniłem łzy, które zbierały mi się w oczach i poszedłem do pokoju po kwiaty i naszyjnik w małym pudełeczku.

Zapukałem do pokoju Deku, ale nikt nie odpowiedział. Pukałem kilka razy, ale nadal nie było odpowiedzi, więc wszedłem do środka. Nie było go tam. Rozejrzałem się jeszcze po kuchni i salonie. Pomyślałem, że zapewne jest we wspólnym salonie ze swoją bandą nerdów.

MONSTEROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz