💥16💥

429 26 28
                                    

Odsunąłem się od Aizawy, nie chciałem, żeby znowu ktoś mnie dotykał i patrzył na moje obrzydliwe ciało.

Oparłem się o ścianę i starałem się zasłonić mój tors rękoma, jednocześnie przysuwając dłonie do siebie jak najbliżej, żeby moje rany były zasłonięte.

Na myśl o tym, że ktokolwiek znowu ma mnie dotknąć, chciało mi się wymiotować.

Zacisnąłem mocno szczękę i przymknąłem powieki.

- Bakugo, nie zrobię ci krzywdy, pamiętasz? Obiecałem ci przecież...- usłyszałem spokojny głos mojego wychowawcy.- Wiem, że to dla ciebie trudne, ale musisz pozwolić sobie pomóc. Chcę dla ciebie jak najlepiej.

Otworzyłem szeroko oczy „Chcę dla ciebie jak najlepiej." Żartuje sobie ze mnie, prawda? Przecież nikt nie chciałby dla mnie dobrze. Jestem tylko zwykłym samolubnym potworem, ranię wszystkich wokół. Jestem ohydny, nienawidzę siebie, więc jak ktokolwiek inny mógłby chcieć dla mnie dobrze?

- Bakugo, pozwolisz mi zerknąć na twoje rany? Musimy je zabandażować- znowu odezwał się czarnowłosy.

Próbowałem przekalkulować wszystkie możliwe sytuacje, które mogą się zdarzyć, gdy mu pozwolę. W mojej głowie toczyła się walka, bo jedna część mnie chciała zamknąć się w ciemnym pokoju, owinąć kocem i zacząć płakać w samotności, a druga część łaknęła pomocy, wsparcia i czyjejś bliskości. Jednocześnie wiedziałem, że nie zasługuję na żadną pomoc.

Pokręciłem głową i zacisnąłem ręce na uszach, chcąc, aby te wszystkie głosy i myśli zniknęły.

Nie pomogło. Głosy jedynie się nasilały, a ja powoli zaczynałem od nich wariować. Nie radziłem sobie od dawna, ale w życiu nie przyznałbym tego na głos, nie mogę być przy nich słaby.

Poczułem łzy zbierające się w kącikach moich zaciśniętych oczu, ale za cholerę nie mogłem sobie pozwolić na to, aby znowu widzieli mnie w takim stanie.

- Bakugo, co się dzieje? Trzęsiesz się- gdzieś jakby zza ściany dobiegł do mnie głos nauczyciela.

- N-NIC MI NIE JEST, DO CHOLERY! NIE JESTEM SŁABY!- krzyknąłem, mając nadzieję, że przekrzyczę swoje własne głosy, które mówiły mi zupełnie odwrotne rzeczy.

- Dzieciaku, widzę, że coś się dzieje-

- WSZYSTKO J-JEST, KURWA, DO-BRZE!- krzyknąłem drżącym głosem. Cholera, to nie tak miało wyglądać.

- Katsu... Nie musisz udawać przy nas... Łzy to nie jest słabość. Nikt z nas nie przestanie myśleć o tobie jako o tym silnym Bakugo Katsukim. W naszych oczach nie tracisz żadnej wartości, rozumiesz? Akceptujemy cię takim, jakim jesteś- powiedział Deku, a moje myśli na chwilę wyparowały.

Naprawdę? Wciąż mają o mnie takie samo zdanie po tym... po tym, co widzieli?

Poczułem na policzku czyjąś rękę, którą od razu odtrąciłem. Moje ciało mocno się spięło. Spojrzałem przestraszony w oczy osoby, która mnie dotknęła. Deku... W jego oczach widziałem smutek.

Poczułem jak na moje ramiona kapie coś mokrego. Dotknąłem twarzy i poczułem na niej łzy.

Czyli... nie chciał mi nic zrobić..? Chciał zetrzeć moje łzy..?

- Bakugo, pozwolisz, żebym cię opatrzył?- zapytał mężczyzna.

Spojrzałem na niego zamazanym wzrokiem, ale nie zobaczyłem w nim jakichkolwiek oznak chęci zrobienia mi czegoś. Niepewnie kiwnąłem głową.

- Okej, myślisz, że jesteś w stanie wstać?

Pokręciłem głową.

- Okej, a dasz radę usiąść prosto?

MONSTEROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz