Rozdział: Trzeci

1.2K 37 1
                                    

Stawiam pierwszy krok w domu. Na przeciwko drzwi jest otwarta szafa, w której można powiesić swoją kurtkę i odłożyć obuwie. Zaraz przed szafą leży okrągły beżowy dywan. Jest czysto, naprawdę czysto.

— Buty.

Słyszę za plecami i choć mogłabym się wykłócać, to doskonale wiem, że życzy sobie, abym je zdjęła. Zrobię to z wielką przyjemnością, niech zaciągnie się zapachem moich spoconych stóp, a najlepiej przez to wykituje.

Odwracam się w prawo, aby ruszyć w głąb domu i odrazu rzucają mi się w oczy schody znajdujące się na drugim końcu. Kiedy stoi się w drzwiach wejściowych widzi się tylko i wyłącznie szafę. Przykładowo dla listonosza lub niechcianego gościa, dalsza część pozostaje zagadką.

Spoglądam w górę, kiedy dostrzegam nad sobą ogromny, złoty żyrandol, wykończony malutkimi diamentami. Ciekawe czy prawdziwe. Nie sądzę, przecież to musiałoby kosztować majątek. Kiedy korytarz się kończy, moim oczom ukazuje się sporej wielkości salon, w którym też na suficie są trzy żyrandole, choć zachowane w odpowiedniej odległości od siebie. Na jednym końcu stoi duży, szary kominek, w którym ułożony jest stos drewienek, a na przeciwko duża kanapa. Ciekawe czy wieczorami czyta książkę i wpatruje się w rozniecony ogień, marzenie. Po przeciwnej stronie od kominka stoi stół do bilarda i mini barek. Normalnie bym się ekscytowała i pobiegła stworzyć jakiegoś magicznego drinka, ale teraz nie mam prawa nawet drgnąć. Po środku tych dwóch stron, są drzwi tarasowe, a obok drzwi niewielka półka, na której stoi lampka nocna. Te drzwi z pewnością prowadzą na taras, strona domu by się zgadzała.

— Tutaj jest łazienka, a tutaj, jak widać zresztą, kuchnia.

Wskazuje na drzwi po prawej stronie. Właściwie to jedyne drzwi na tym piętrze. Salon jest naprawdę duży, ale masakrycznie źle zagospodarowany. Środek zostaje pusty, a przecież mogło być tak pięknie. Nie ma też telewizora. Chciałabym rzec, że szanuję ludzi, którzy nie spędzają przed nim nawet godziny, ale ten człowiek mnie uprowadził.

— Pokażę ci, gdzie spędzisz dzisiejszą noc.

Rusza do schodów, a następnie zaczyna pokonywać kolejne stopnie. Ruszam za nim. Schody są wykonane z jasnego drewna, po każdym postawionym kroku zapala się na nich lampka. Balustrada jest w kolorze złota i są to trzy pasma, jedno po drugim. Zdaje się, że schody są równie czyste, co reszta domu. Nawet, kiedy zapalą się lampki, nie widać ani grama kurzu. Komuś bardzo zależy, aby dom był wysprzątany na błysk.

— Dzisiaj tutaj. Umyj się i możesz iść spać, jutro porozmawiamy o szczegółach.

Wchodzę do pokoju. Szczęka mi opada prawie do samej ziemii. Łóżko jest królewskie, zachowane w stonowanych kolorach, mam wrażenie, że jak cały dom. Duża szafa i puchowy, beżowy dywan na środku. Przytulnie, mam ochotę wskoczyć pod pierzynę i zmrużyć oko, odpocząć. Nawet nie wiem, która jest godzina.

Odwracam się twarzą do drzwi, kiedy słyszę ich trzaśnięcie. Zostałam sama, dobra okazja, aby zastanowić się nad kolejnym krokiem. Jestem detektywem, nie wystarczy uciec. Muszę go zamknąć w pierdlu pod zarzutem uprowadzenia i Bóg jeden wie, co jeszcze ma na sumieniu.

° ° °

Rozciągam się i mocno ziewam, kiedy budzą mnie promienie słoneczne wpadające do pokoju i to dokładnie na moją twarz. Otwieram oczy i dłuższą chwilę je przecieram. Chciałabym wiedzieć, która jest godzina, lecz telefon musiał mi zabrać, kiedy byłam nieprzytomna. Jak dobrze, że ten prywatny, a nie roboczy.

Wstaję z łóżka, w dokładnie tych samych ubraniach, co wczoraj. Nie wzięłam prysznica, bo nienawidzę na czyste ciało, zakładać brudnych ubrań, a co dopiero bielizny. Wolę chodzić śmierdząca.

Uprowadzona (+18)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz