Rozdział: Trzydziesty Trzeci

679 30 3
                                    

  Ademir

Z każdą mijającą minutą czuję, że tracę grunt pod nogami. Odtrąca mnie, czuję to. Nawet na mnie nie patrzy, a jej pojedyncze drgania ciała, kiedy choćby pogładze palcami jej skórę jasno dają mi sygnał, że jej się to nie podoba.

Nie chciałem, żeby dowiedziała się w taki sposób o Melodii, mojej kochanej córeczce. Miałem jej powiedzieć wszystko od początku. O tym, jak poznałem Amber, a później powstało z tego dziecko. O miłości, choć bolesnej i jednostronnej. Chciałem, żeby poznała moją perspektywę, bo swojej siostry już nie zdoła. Boję się, że mi nie wybaczy. Boję się, że mnie obwini, kiedy ja byłem całkowicie nieświadomy. Nie wiem co wtedy zrobię. Jeśli ją wypuszczę, to może sprowadzić na mnie problemy, ale jednocześnie po raz kolejny moje serce legnie w gruzach i nie sądzę, że zdoła po raz kolejny się poskładać w jedną całość. Już teraz brakuje w nim elementu, który Eliana zaczynała zastępować. Nie, to zdecydowanie złe słowo. Ona nie jest zastępstwem. Jest dla mnie czymś nowym i pięknym. Jest światłem i nadzieją. Nie mogę jej stracić.

Wpatruje się w ekran laptopa. Staram się pracować, ale i tak myślę o tym, że siedzi tam na górze. Pewnie myśli tyle samo co ja. Chcę, żeby była moja. Chcę stworzyć z nią normalny związek, nie popełniając błędów przeszłości. Być w normalnej, zdrowej relacji z kobietą, która znaczy dla mnie naprawdę dużo. Szlak mnie trafia, że jest na to tak mała nadzieja. Stworzyć związek z facetem, przez którego siostra popełniła samobójstwo? Wychowywać z nim jej dziecko? Kręcę głową, bo sam jestem zażenowany tą wizją. Jestem zażenowany sobą. Najgorsze jest to, że już niedługo się przekonam o jej decyzji. Nie potrafiąc dłużej wytrzymać bez niej obok, ruszam na górę.

Pukam, po raz pierwszy pukam. Wchodzę dopiero, kiedy słyszę pozwolenie Daphne. Odrazu patrzę na Eliane. Leży plecami do wnętrza pokoju. Nie widzę jej twarzy.

— Eliano, zejdź na dół.

Nawet nie drga. Śpi? Czy udaje, że śpi?

— Eliana, Pan o coś prosi. — Mówi Daphne.

Ja pierdole. Pan o coś prosi. No tak, przecież tak właśnie ją ustawiłem. Wykonać każdą moją prośbę albo kara. Wychowałem, aby były na każde moje skinienie. To takie żałosne. Dopiero teraz dociera do mnie, że Daphne stoi nad Elianą i potrząsa nią lekko.

— Nie trzeba, Daphne. — Mówię surowo.
— Powiedz, żeby przyszła, kiedy wstanie.

Wychodzę z pokoju nieco zrezygnowany. Mam powoli wszystkiego dość, ale chęć walki nadal jest duża. Przeżyłem prawie czterdzieści lat w ciemności. Chcę zyskać trochę światła za nim starość mnie pochłonie i zostanę przywiązany do łóżka albo wózka inwalidzkiego.

° ° °

— Chciałeś czegoś.

Zrywam się z kanapy, kiedy jej cichy głos dobiega do moich uszu. Spodziewałem się, że zjawi się dopiero na obiedzie. Minęła raptem godzina, odkąd stamtąd wyszedłem.

— Ciebie, po prostu ciebie. — Moje ramiona są luźno opadnięte. Naprawdę chcę tylko jej. Jej obecności i dotyku. Chcę, żeby się uśmiechała tak jak się uśmiechała za nim dowiedziała się kim jest Melodii.

Ruszam w jej stronę, gdyż milczy. Podchodzę bardzo blisko, ale ona nawet nie drgnie. Przyciągam ją do siebie i zaplatam dłoń we włosach. Zamykam powieki i chłonę jej bliskość, mimo że czuję jaka ona jest spięta. Nie chcę jej zmuszać. Ona nawet się nie wyrywa, a ja choć mogę, to nie chcę rezygnować z tego uścisku.

— Proszę cię. — Mówię.
— Obejmij mnie.

Wyczekuję. Jej ręce są luźno opuszczone wzdłuż ciała. Przyciskam ją do siebie jakby moje życie od tego zależało. Może zależy...

— Tylko o tyle proszę.

Chce mi się płakać jakbym był największym ciotą, kiedy jej drobne ramiona zaplatają się w okół mojego pasa. Mocno ściska, a ja przyciągam ją tak mocno, że bardzo prawdopodobne jest, że nie oddycha.

— Dziękuję.

Odsuwam się. Nie patrzy na mnie, rozumiem. Chwytam jej słabą dłoń i ciągnę w stronę kanapy. Siadam i jej wskazuje miejsce obok. Wiem, że nie chce być na moich kolanach.

— Obejrzymy film, a może popatrzysz jak pracuję?

W odpowiedzi wzrusza ramionami. Włączam więc film, przysuwając się do niej nieco. Łudziłem się, że oprze głowę o moje ramię, ale nic z tych rzeczy się nie dzieje. Nadzieja matką głupich.
Wzdycham ciężko. Film leci, ale nie zwracam w ogóle uwagi na to, co się w nim dzieje i szczerze podejrzewam, że ona również.

— Mogę cię pocałować?

Czuję się żałośnie, kiedy o to pytam, ale nauczyłem się, że warto pytać nawet o takie sprawy. Zwłaszcza wtedy, kiedy nie jesteś pewien czy druga osoba tego chce. Za późno to zrozumiałem. Ojciec zawsze mawiał, że mogę brać to, czego tylko zapragnę.
Dopiero teraz widzę jej odpowiedź. Kręci przecząco głową, a ja przyjmuję to do wiadomości. Podejrzewam więc, że nasz ostatni pocałunek miał miejsce na górze, za nim poszła do pokoju, a ja do Melodii.

Zrywam się z kanapy dość nerwowo. Siedzenie obok niej z brakiem możliwości dotknięcia doprowadza mnie do szału. Patrzy na mnie przestraszona. Reflektuję się.

— Zapalę.

Informuję jedynie i wychodzę na taras. Wpatruję się w lasy. Nie palę często. Wychodzę tutaj tylko wtedy, kiedy czuję, że jest ciężej. Przychodzę, jeśli czuję, że inaczej zrobię coś złego lub głupiego. Pomaga mi to. Pomaga mi widok drzew, dźwięk szumiącego wiatru i najważniejsze, świeże powietrze. Jeśli mi nie wybaczy, to chyba spędzę na tym tarasie dokładnie kilka miesięcy. Pięć minut nie będzie wystarczające.

Wracam do środka. Gniecie mnie w klatce piersiowej, kiedy widzę, że jej już nie ma. Poszła, nie chce ze mną siedzieć, a ja nie chcę jej zmuszać. Ruszam do kanapy, ale nagle coś każe mi się zatrzymać. Moje serce zaczyna walić jak młotem, kiedy odwracam się z powrotem w stronę tarasu. Patrzę na stoliczek obok drzwi. Jedno słowo.

Telefon.

Biegnę na górę z duszą na ramieniu. Z impetem wbiegam do pokoju dziewcząt, ale siedzi w nim tylko przestraszona Daphne. Wychodzę i biegnę do gabinetu. Chwytam za klamkę, ale drzwi ani drgną. Jest tam, na pewno tam jest.

— Eliano, otwórz. Nie rób nic głupiego. — Mam opanowany głos, ale ani trochę taki nie jestem. Kurczowo zaciskam palce na klamce.
— Słyszysz? Proszę, otwórz drzwi i ze mną porozmawiaj.

Cisza. Nie odpowiada, a drzwi się nie otwierają. Muszę się tam dostać. Dostanę i wiem, że to będzie moment najtrudniejszej rozmowy, jaką w życiu przeprowadzę.

Uprowadzona (+18)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz